Cudzoziemka - streszczenie

Autor streszczenia: Marcin Puzio.

„Cu­dzo­ziem­ka” to naj­wy­bit­niej­sze dzie­ło Ma­rii Kun­ce­wi­czo­wej. Au­tor­ka po­ru­sza w utwo­rze głę­bo­ko za­gad­nie­nia psy­cho­lo­gicz­ne. Po­stać głów­nej bo­ha­ter­ki, Róży Żab­czyń­skiej, jest wie­lo­wy­mia­ro­wa. Ko­bie­ta jest mat­ką, uta­len­to­wa­ną mu­zycz­ką, jed­nak całe ży­cie jest nie­szczę­śli­wa. Wy­ni­ka to z jej trud­no­ści z po­go­dze­niem się z cięż­ki­mi do­świad­cze­nia­mi mło­do­ści. Wy­raź­nie zo­sta­je po­ka­za­ne, co do­pro­wa­dza to zmia­ny Róży w ko­bie­tę chłod­ną, ba­wią­cą się uczu­cia­mi in­nych, nie­po­tra­fią­cą ko­chać, tok­sycz­ną part­ner­kę i mat­kę. Nie umie praw­dzi­wie czuć i po­zbyć się żalu do rze­czy­wi­sto­ści. Hi­sto­ria Żab­czyń­skiej czę­ścio­wo jest in­spi­ro­wa­na ży­cio­ry­sem au­tor­ki, głów­nie we frag­men­tach opi­su­ją­cych trud­ną re­la­cję mat­ki z cór­ką.

Spis treści

Cudzoziemka - streszczenie krótkie

Po­wieść opo­wia­da hi­sto­rię Róży Żab­czyń­skiej, Po­lki z po­cho­dze­nia, któ­ra wy­cho­wy­wa­ła się w Ro­sji w Ta­gan­ro­gu. Przy­je­cha­ła do Pol­ski wraz z ciot­ką Lu­izą, któ­ra chcia­ła w ten spo­sób po­móc swo­jej mło­dej krew­nej. Tra­fi­ła do War­sza­wy, jed­nak ni­g­dy nie czu­ła się w Pol­sce do­brze.

W Ro­sji była obca, a w oj­czyź­nie rów­nież nie było jej naj­le­piej. W swo­im ży­ciu do­świad­czy­ła wie­le trud­nych sy­tu­acji, któ­re wzbu­dzi­ły w niej po­czu­cie żalu i nie­spra­wie­dli­wo­ści świa­ta. Wspo­mi­na swo­ją mi­łość do Michała Bądskiego, syna pro­fe­so­ra mu­zy­ki, u któ­re­go uczy­ła się grać na skrzyp­cach. Uczu­cie do nie­go było je­dy­ną chwi­lą, gdy na­praw­dę cie­szy­ła się ży­ciem i była szczę­śli­wa.

Zo­sta­ła jed­nak skrzyw­dzo­na, Mi­chał za­rę­czył się z inną ko­bie­tą. Zła­ma­ło to ser­ce Róży, przez to już ni­g­dy nie po­tra­fi­ła ko­chać - ko­kie­to­wa­ła męż­czyzn, a na­stęp­nie ła­ma­ła im ser­ca. Wzię­ła ślub z Ada­mem Żab­czyń­skim, jed­nak ni­g­dy tak na­praw­dę nie da­rzy­ła go uczu­ciem. Całą swo­ją mi­łość da­ro­wa­ła mu­zy­ce, z któ­rą wią­za­ła więk­szość ży­cia. Wy­le­wa­ła swo­je fru­stra­cje na męża oraz dzie­ci.

Mał­żeń­stwo stra­ci­ło jed­no dziec­ko, Ka­zi­ka, w wy­ni­ku cho­ro­by, z czym Róża ni­g­dy się nie po­go­dzi­ła. Oskar­ża­ła o śmierć dziec­ka Ada­ma. Mie­li jesz­cze dwój­kę dzie­ci, Wła­dy­sła­wa i Mar­tę. Z sy­nem ko­bie­ta za­wsze mia­ła do­brą re­la­cję, choć była kon­tro­lu­ją­cą i trud­ną mat­ką. Nie da­wa­ła mu czu­ło­ści, była nie­sa­mo­wi­cie wy­ma­ga­ją­ca. Chcia­ła mu ukła­dać ży­cie rów­nież, gdy był już oso­bą do­ro­słą. Po­sta­wił się jed­nak i wziął ślub z Ja­dwi­gą, o czym po­in­for­mo­wał mat­kę li­stow­nie. Róża zro­bi­ła jed­nak sce­nę w trak­cie we­se­la, do­pro­wa­dza­jąc pan­nę mło­dą do pła­czu. W ra­mach „wy­rów­na­nia ra­chun­ków” z mat­ką za­brał ją do Rzy­mu na wy­ciecz­kę. Po tym cza­sie nie czuł wo­bec niej żad­nych zo­bo­wią­zań, przez co ich re­la­cje bar­dzo się roz­luź­ni­ły.

Ich cór­ka, Mar­ta, była owo­cem wy­ko­rzy­sta­nia Róży przez Ada­ma. Ze wzglę­du na to ko­bie­ta wpa­dła w de­pre­sję po po­ro­dzie, nie chcia­ła zaj­mo­wać się dziec­kiem ani mieć z nim nic wspól­ne­go. Do­pie­ro po cho­ro­bie, któ­ra spo­tka­ła ją w wie­ku lat 7, za­czę­ła się nią in­te­re­so­wać. Dziew­czyn­ka mia­ła pięk­ny głos, dla­te­go zo­sta­ła śpie­wacz­ką. Póź­niej wy­szła za mąż za Paw­ła, któ­ry po­dzie­lał jej mi­łość do sztu­ki, lecz nie było to mał­żeń­stwo peł­ne mi­ło­ści i na­mięt­no­ści. 

Wszyst­kie te fak­ty czy­tel­nik po­zna­je w cią­gu jed­ne­go, ostat­nie­go dnia ży­cia Róży. Ko­bie­ta dużo my­śli w jego trak­cie o śmier­ci, za­cho­wu­je się wy­jąt­ko­wo oschle wo­bec cór­ki, zię­cia (np. roz­bi­ja klosz z krzy­żem z chle­ba, któ­ry jego wu­jek zro­bił na ze­sła­niu na Sy­be­rię), ich syna Zbysz­ka czy wła­sne­go męża. Uka­za­ne są tak­że per­spek­ty­wy dzie­ci na mi­łość mat­ki oraz dzie­ciń­stwo, któ­re było dla nich trud­ne. Wspo­mnia­ne są tak­że od­czu­cia Mar­ty wo­bec bra­ta, któ­ry przez to, że był dużo star­szy, z jed­nej stro­ny był cie­ka­wy i do­bry, a z dru­giej bar­dzo ją iry­to­wał, po­nie­waż Róża wo­la­ła go od niej. 

W ostat­nim dniu ży­cia bo­ha­ter­ka przy­cho­dzi do cór­ki do domu. Mar­ty nie ma, co wpro­wa­dza ją w dużą złość. Jest nie­mi­ła wo­bec jej słu­żą­cej, Sa­bi­ny, a tak­że wy­ży­wa się na mężu, dla któ­re­go robi weł­nia­ne ka­ma­sze. Źle od­no­si się do wnu­ka, dziec­ko przez jej za­cho­wa­nie za­czy­na pła­kać i ucie­ka.

Na­stęp­nie do domu cór­ki przy­cho­dzi Wła­dy­sław z żoną, co uru­cha­mia w Róży wspo­mnie­nia do­ty­czą­ce syna. Jest wo­bec niej oschły, jed­nak sta­ra się uda­wać za­in­te­re­so­wa­nie zgod­ne z kon­we­nan­sa­mi. W mię­dzy­cza­sie do domu wra­ca Mar­ta, wte­dy przy­po­mi­na so­bie o jej dzie­ciń­stwie oraz trud­no­ściach w po­ko­cha­niu cór­ki. Wraz z Ada­mem zo­sta­ją w domu na obiad, a na­stęp­nie uda­ją się na Wil­czą, gdzie ko­bie­ta wy­naj­mu­je po­kój. Nie miesz­ka z mę­żem, jed­nak w dro­dze go­dzą się. Ko­bie­ta go­rzej się czu­je.

Do Róży przy­cho­dzi Mar­ta. Roz­ma­wia­ją o le­ka­rzu z Kró­lew­ca, u któ­re­go mat­ka le­czy­ła się na ser­ce. Ge­thard ra­dził jej, aby uspo­ko­iła się i spró­bo­wa­ła po­go­dzić się ze świa­tem. Gdy Mar­ta wy­szła, Róża za­czę­ła go­rącz­ko­wać i ma­ja­czyć. Za­czę­ła szu­kać pa­miąt­ki po Mi­cha­le, krzy­ża, któ­ry mu ofia­ro­wa­ła i ode­bra­ła po za­koń­cze­niu ich związ­ku. Pró­bu­jąc otwo­rzyć szu­fla­dę za­sła­bła i le­d­wo do­czoł­ga­ła się do łóż­ka. W tym sta­nie zna­la­zła ją słu­żą­ca i za­wo­ła­ła po­moc.

W nocy za­te­le­fo­no­wa­no do bli­skich ko­bie­ty, że po­win­ni przy­je­chać, po­nie­waż jej stan znacz­nie się po­gar­sza. Mar­ta zda­ła so­bie spra­wę, że mama umie­ra. Mia­ła za­wał, jed­nak wy­da­wa­ło się, że za­strzy­ki i po­da­ne me­dy­ka­men­ty po­mo­gą dojść jej do sie­bie. Po pew­nym cza­sie zno­wu jej stan się po­gor­szył, pró­bo­wa­no roz­ma­so­wać jej nogi i poić le­mo­nia­dą. Na­gle puls stał się nie­mal­że nie­wy­czu­wal­ny, przez co za­wo­ła­no po dok­to­ra. Za­nim ten zdą­żył przy­je­chać, Róża umar­ła.

Chwi­lę po śmier­ci do miesz­ka­nia wszedł Adam, któ­ry nie mógł się po­go­dzić z tym, że ko­bie­ta nie żyje. Wszy­scy w ci­szy my­śle­li o wszyst­kich sło­wach, któ­re mó­wi­ła do nich w cią­gu tego dnia bo­ha­ter­ka. Na­gle wszyst­kie na­bra­ły sen­su. Ko­bie­ta zo­sta­ła na­kry­ta czar­nym ko­ron­ko­wym sza­lem, któ­ry był jej pa­miąt­ką przy­wie­zio­ną z ro­dzin­ne­go Ta­gan­ro­gu.

Cudzoziemka - streszczenie szczegółowe

Rozdział 1. Róża Żabczyńska przy­cho­dzi do domu swo­jej cór­ki, Mar­ty. Jest oschła dla jej słu­żą­cej, Sa­bi­ny. Sta­rość spra­wi­ła, że ko­bie­ta sta­ła się zgorzk­nia­ła. Przy­po­mi­na so­bie sy­tu­ację sprzed mie­sią­ca, gdzie cór­ka na­ma­wia­ła ją na za­kup czar­ne­go swe­tra. Ko­bie­ta, mimo że wy­glą­da­ła w tym ubra­niu świet­nie, nie zgo­dzi­ła się. Nie po­do­ba­ło jej się, że cór­ka i cały świat chcą we­pchnąć ją w czerń, przy­słu­gu­ją­cej oso­bie star­szej.

Wspo­mi­na też cza­sy mło­do­ści, kie­dy przy­je­cha­ła z Ta­gan­ro­gu w Ro­sji do Pol­ski. Miesz­ka­ła wraz z ciot­ką w War­sza­wie, gdzie po­bie­ra­ła lek­cje skrzy­piec od pro­fe­so­ra Bąd­skie­go. Za­ko­cha­ła się w jego synu, Mi­cha­le. On obu­dził w niej po­czu­cie pięk­na. Nie­ste­ty, po­ślu­bił inną ko­bie­tę. Od­bi­ło się to bar­dzo moc­no na po­czu­ciu jej war­to­ści i dal­szych re­la­cjach z męż­czy­zna­mi - ni­g­dy nie ko­cha­ła swo­je­go męża, Adama Żabczyńskiego. Ko­kie­to­wa­ła męż­czyzn i wy­ko­rzy­sty­wa­ła swo­je wdzię­ki, o któ­re bar­dzo dba­ła przez lata, aby ła­mać im ser­ca. Wy­gląd miał dla niej ogrom­ne zna­cze­nie, po­nie­waż chcia­ła od­su­nąć od sie­bie sta­rość. Nie­ste­ty, do­pa­dła ją, co cięż­ko jej przy­jąć.

Rozdział 2. Ko­bie­ta, wciąż ocze­ku­jąc cór­ki robi na dru­tach ga­ma­sze dla męża. Za­uwa­ża szal, któ­ry był pa­miąt­ką po bab­ci, któ­ra zo­sta­ła w 1831 ze­sła­na na Kau­kaz. Przy­pad­kiem, chciał zdjąć go z sza­fy, roz­dzie­ra pa­miąt­kę, któ­ra oka­zu­je się, że był przy­cze­pio­ny na gwoź­dzie. Wyj­mu­jąc je z sza­la, strą­ca przy­pad­kiem klosz z ule­pio­nym przez wuj­ka zię­cia. Nie przej­mu­je się tym, a wręcz po­pra­wia to jej hu­mor. Dzwo­ni do niej Adam, któ­re­mu na­tych­miast każe przyjść do domu. Za­czę­ła wspo­mi­nać ciot­kę Lu­izę, któ­ra w ra­mach po­mo­cy bied­nej dzie­ciń­ce za­wio­zła ją do War­sza­wy. Ob­wi­nia ją za wszyst­kie swo­je nie­po­wo­dze­nia ży­cio­we.

Rozdział 3. Do domu cór­ki przy­cho­dzi, we­zwa­ny przez żonę Adam. Zwra­ca się do niej „Eluś”, co wzbu­dza w ko­bie­cie wspo­mnie­nia zwią­za­ne z nada­niem go przez ciot­kę Lu­izę. Imię Ewa czy też Ewe­li­na uzna­ła za dużo bar­dziej sto­sow­ne, niż Róża.

Przy­po­mi­na jej się chwi­la, gdy jako mała dziew­czyn­ka wy­rwa­ła się do bie­gu w Łazien­kach Kró­lew­skich. Wzbu­dzi­ło to duże za­mie­sza­nie wśród spa­ce­ru­ją­cych, tym bar­dziej że Lu­iza wo­ła­ła za nią „Roj­za”. Wszy­scy śmia­li się z niej i uzna­li ją za Żydów­kę. Imie­niem Róża zwra­cał się do niej tyl­ko Mi­chał.

Adam przy­mie­rza zro­bio­ne przez żonę ga­ma­sze. Iry­tu­je ją, jak bar­dzo po­wol­nie i nie­zdar­nie ra­dzi so­bie mąż. Jest mu przy­kro, po­nie­waż wie, że po pro­stu nie jest Mi­cha­łem. Już mie­siąc po ślu­bie zo­ba­czył ją le­żą­cą z jego zdję­ciem w dło­ni. Na­uczył się jed­nak z tym żyć.

Rozdział 4. Adam i Róża sprze­cza­ją się o prze­szłość. Ko­bie­ta całe ży­cie czu­ła, że wszyst­ko było na jej gło­wie i wła­ści­wie sama mu­sia­ła utrzy­my­wać dom, a tak­że mia­ła wra­że­nie, że to przez Ada­ma ich syn Ka­zi­mierz, zmarł. Przy­cho­dzą­cy do nich fel­czer ma­so­wał Ada­ma cho­rą rwę kul­szo­wą Ada­ma (ischias), a to od nie­go syn za­ra­ził się dy­fte­ry­tem (bło­ni­cą). Adam bar­dzo prze­żył oskar­że­nia uko­cha­nej, co do­pro­wa­dzi­ło do ostrej wy­mia­ny zdań, któ­ra do­pro­wa­dzi­ła do omdle­nia ko­bie­ty. Mąż mimo wszyst­ko po­ma­gał dojść jej do sie­bie.

Do domu wró­cił syn Mar­ty Zby­szek, nie­zbyt lu­bia­ny przez Różę z po­wo­du jego po­do­bień­stwa do Ada­ma. Była dla nie­go nie­mi­ła, robi mu wy­rzu­ty na te­mat jego kul­tu­ry oso­bi­stej. Za dziec­kiem wsta­wia się jej mąż, jed­nak i tak do­pro­wa­dza mal­ca do pła­czu. Zby­szek wy­bie­ga z domu.

Rozdział 5. Do domu przy­szedł Wła­dy­sław, naj­star­szy syn, wraz z żoną Ja­dwi­gą. Ko­bie­ta była mu bar­dzo od­da­na, mie­li ra­zem trój­kę dzie­ci. Wi­dząc sła­bą mat­kę, za­nie­po­ko­jo­ny py­tał o jej stan. Był o nią za­wsze bar­dzo za­tro­ska­ny, po­nie­waż ko­bie­ta za­wsze zwra­ca­ła na sie­bie uwa­gę. Już gdy był dziec­kiem, wy­mu­si­ła na nim ta­kie za­cho­wa­nie. Przy­kła­dem tego może być sy­tu­acja, gdy kie­dyś po­szła na kon­cert, a dzie­ci zo­sta­ły pod opie­ką bab­ki, mia­ła im za złe, że nie mar­twi­ły się o nią, a ba­wi­ły we­so­ło.

Rozdział 6. Do domu Mar­ty wcho­dzi naj­star­szy syn, Wła­dy­sław. Męż­czy­zna ma pro­ble­my w pra­cy. Jest bar­dzo chu­dy, mi­zer­ny. Wdał się w ojca. Róża wspo­mi­na pierw­sze spo­tka­nie z Ha­li­ną, pierw­szą na­rze­czo­ną Wła­dy­sła­wa. Dziew­czy­na od po­cząt­ku bar­dzo ją roz­cza­ro­wa­ła, cze­go nie omiesz­ka­ła jej po­ka­zać. Ha­li­na wy­szła, przez co Wła­dy­sław po­kłó­cił się z mat­ką. Byli wte­dy w Ber­li­nie, gdzie męż­czy­zna stu­dio­wał. Póź­niej po­szli do par­ku, gdzie ktoś na­zwał ją Fremde, czy­li cu­dzo­ziem­ka. Wte­dy po­now­nie po­czu­ła, że nie ma ja­snej przy­na­leż­no­ści na­ro­do­wej, i ni­g­dzie ni­g­dy nie bę­dzie czu­ła się u sie­bie. Wła­dy­sław spę­dził z nią kil­ka dni, co jej bar­dzo po­mo­gło. Po wy­jeź­dzie ze­rwał za­rę­czy­ny z Ha­li­ną.

Rozdział 7. Wła­dy­sław przy­cho­dzi do mat­ki. Ko­bie­ta jest do nie­go opry­skli­wa, cią­gle uwa­ża, że wszy­scy trak­tu­ją ją jak wro­ga. Żona męż­czy­zny, Ja­dwi­ga, pró­bu­je do­dać mu otu­chy.

Nar­ra­tor opi­su­je oko­licz­no­ści ślu­bu pary. Ro­dzi­ce zo­sta­li za­wia­do­mie­ni o uro­czy­sto­ści li­stow­nie, ni­g­dy wcze­śniej nie spo­ty­ka­jąc wy­bran­ki Wład­ka. Była to dla nie­go do­bra par­tia, któ­ra po­zwa­la­ła na dal­szy roz­wój ka­rie­ry. Za­po­zna­nie mia­ło miej­sce na kil­ka go­dzin przed ślu­bem. Było dość oschłe, głów­nie ze wzglę­du na za­cho­wa­nie Róży, któ­ra kry­ty­ko­wa­ła syna za to, że nie ubrał ka­mei otrzy­ma­nej od mat­ki.

W trak­cie przy­ję­cia, któ­re mia­ło miej­sce w domu Żagieł­tow­skich, Róża rów­nież kry­ty­ko­wa­ła nie­car­skie zwy­cza­je oraz ro­bi­ła koło sie­bie mnó­stwo za­mie­sza­nia. Źle po­trak­to­wa­ła rów­nież Ja­dwi­gę, któ­rej za­rzu­ci­ła „wo­ło­we” oczy. Kry­ty­ko­wa­ła też Po­la­ków i Pol­skę. Wła­dy­sław zro­zu­miał, że musi wy­brać mię­dzy mat­ką i żoną - dla­te­go wraz z żoną wy­je­cha­li.

Róża utrzy­my­wa­ła z sy­nem sta­ły kon­takt li­stow­ny, a tak­że czę­sto do nich przy­jeż­dża­ła. Trak­to­wa­ła Ja­dwi­gę jak wro­ga, choć po­cząt­ko­wo jej wi­zy­ty były przy­ja­zne. Po­tem jed­nak za­czy­na­ła roz­po­rzą­dzać obo­wiąz­ka­mi i wtrą­cać się w ży­cie mło­dych. Na ko­niec wy­bu­cha­ła awan­tu­ra, po któ­rej Róża wy­jeż­dża­ła. Taki sche­mat wi­zyt czę­sto się po­wta­rzał.

Rozdział 8. Kie­dy po­ja­wi­ły się dzie­ci, Ja­dwi­ga bar­dzo je ko­cha­ła i oka­zy­wa­ła im dużo czu­ło­ści. Wła­dy­sław czę­sto wi­dząc ich ży­cie, wspo­mi­nał swo­je trud­ne dzie­ciń­stwo. Było one peł­ne do­dat­ko­wych za­jęć i obo­wiąz­ków, nie otrzy­mał od mat­ki cie­pła. Róża przy­jeż­dża­ła do nie­go na wa­ka­cje i na świę­ta, nie po­świę­ca­ła wte­dy jed­nak uwa­gi wnu­kom. Uprzy­krza­ła ży­cie służ­bie ro­dzi­ny syna. Przy­glą­da­ła się ich pra­cy, któ­rą cią­gle kry­ty­ko­wa­ła.

Go­ście Wła­dy­sła­wa byli trak­to­wa­ni przez Różę po­dejrz­li­wie. Opo­wia­da­ła im o swo­ich ko­rze­niach, pod­kre­śla­jąc ich od­da­nie dla oj­czy­zny. Ja­dwi­ga źle zno­si­ła wi­zy­ty te­ścio­wej, czę­sto do­sta­wa­ła ner­wi­cy - mimo tego męż­czy­zna chciał, aby dzie­ci utrzy­my­wa­ły kon­takt z bab­cią.

Rozdział 9. Rok po ślu­bie z Ja­dwi­gą Wła­dy­sław przy­je­chał do ro­dzi­ców. Mat­ka za­bra­ła go wte­dy na spa­cer do lasu, w któ­rym za­wsze czu­ła się le­piej niż w mie­ście. Ro­bi­ła mu wy­rzu­ty, że oże­nił się bez po­sa­gu, przez co nie może po­dró­żo­wać. Wte­dy obie­cał mat­ce, że i tak za­bie­rze ją za gra­ni­cę. Uda­ło mu się jed­nak speł­nić tę obiet­ni­cę do­pie­ro 10 lat póź­niej, gdy zo­stał dy­plo­ma­tą w Rzy­mie.

Róża była za­chwy­co­na mia­stem, choć szyb­ko wszyst­ko za­czę­ło ją iry­to­wać. Kry­ty­ko­wa­ła spo­sób ży­cia Wło­chów, kuch­nię, wy­strój czy sy­no­wą. Zor­ga­ni­zo­wa­ła pol­skie przy­ję­cie w domu syna. Wszy­scy byli za­chwy­ce­ni pol­ską kuch­nią i mu­zy­ką Róży. Za­gra­ła Ma­zu­ra Apo­li­na­re­go Kąt­skie­go. Nie cie­szy­ła się jed­nak z gra­tu­la­cji skła­da­nych przez dy­plo­ma­tów.

Pew­ne­go dnia syn usły­szał płacz z jej po­ko­ju. W rę­kach mia­ła wie­le sym­bo­licz­nych przed­mio­tów, m.in. fo­to­gra­fię za­rę­czy­no­wą Wła­dy­sła­wa, lok zmar­łe­go syna, krzy­żyk za­bra­ny od Mi­cha­ła po roz­sta­niu. Na­stęp­ne­go dnia ru­szy­li do Ostii. Prze­cha­dza­li się po par­kach, aż do­tar­li do umar­łe­go mia­sta Lido. Ten wi­dok uzmy­sło­wił Róży nie­uchron­ność śmier­ci, co bar­dzo ją po­ru­szy­ło.

Rozdział 10. Po­dróż była dla Wła­dy­sła­wa roz­li­cze­niem się z mat­ką. Dzię­ki temu czuł się już wol­ny od zo­bo­wią­zań w jej kie­run­ku. Co praw­da da­lej utrzy­my­wa­li kon­takt, jed­nak z jego stro­ny było to po­zba­wio­ne emo­cjo­nal­ne­go za­an­ga­żo­wa­nia.

Nar­ra­cja po­wra­ca do wy­da­rzeń bie­żą­cych - Wła­dy­sław pró­bu­je do­wie­dzieć się od ojca, co było po­wo­dem za­słab­nię­cia Róży. Prze­ka­zał mu, że win­ni tego sta­nu było za­cho­wa­nie wnu­ka i nie­zgrab­ne przy­mie­rza­nie ka­ma­szy przez Ada­ma oraz nie­obec­no­ścią Mar­ty. Mat­ka po­sta­no­wi­ła ru­szyć do Kró­lew­ca do le­ka­rza, w czym obie­cał po­móc jej syn.

Z kur­tu­azji Róża za­py­ta­ła sy­no­wą o jej ro­dzi­nę, na co Ja­dwi­ga od­po­wie­dzia­ła, nie­zgod­nie z praw­dą, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku. Zmarł jej oj­ciec, po­zo­sta­wia­jąc mat­kę bez środ­ków do ży­cia. Ro­dzi­na się po­dzie­li­ła przez licz­ne tra­ge­die. W domu po­ja­wi­ła się Mar­ta.

Rozdział 11. Róża wspo­mi­na dzień po­czę­cia cór­ki. Było to dzie­sięć lat po śmier­ci Ka­zia. Mał­żeń­stwo wró­ci­ło z cmen­ta­rza. Adam po­szedł na ze­bra­nie do szko­ły, a Róża zo­sta­ła sama w domu. Roz­my­śla­ła na te­mat Boga. Czu­ła się przez nie­go po­rzu­co­na. Mo­dli­ła się o szczę­ście z Mi­cha­łem, a ten za­rę­czył się z inną ko­bie­tą.

Ko­bie­ta mia­ła ten­den­cje do roz­dra­py­wa­nia ran i cier­pie­nia z po­wo­du swo­je­go losu. Znaj­do­wa­ła w tym uko­je­nie, po­nie­waż da­wa­ła so­bie pra­wo do gnie­wu. Pod wpły­wem emo­cji nie­mal­że za­strze­li­ła Wła­dy­sła­wa. Chcia­ła w ten spo­sób uwol­nić się. Ock­nę­ła się jed­nak i za­czę­ła grać na skrzyp­cach. Gdy Adam wró­cił, zo­ba­czył ją za­pła­ka­ną ze skrzyp­ca­mi w dło­ni. Uspo­ka­jał ją, a na­stęp­nie za­cią­gną siłą do sy­pial­ni. Wte­dy po­czę­ła się Mar­ta.

Rozdział 12. Mar­ta nie prze­pro­si­ła mat­ki za spóź­nie­nie, co nie umknę­ło jej uwa­dze. Róża po­wra­ca wspo­mnie­nia­mi do cza­sów cią­ży. Gdy się o niej do­wie­dzia­ła, opu­ści­ła męża i prze­by­wa­ła u ro­dzi­ny. Po na­ro­dzi­nach cór­ki nie chcia­ła się nią zaj­mo­wać. Opie­ką za­jął się Adam i jej mat­ka.

Róża trak­to­wa­ła dziew­czyn­kę obco, lu­bi­ła ją pod­glą­dać i stra­szyć. Gdy jako sied­mio­lat­ka za­cho­ro­wa­ła na bło­ni­cę, czu­ła sa­tys­fak­cję. Wy­da­rze­nie trak­to­wa­ła jako zwy­cię­stwo nad mę­żem, któ­ry był za­ko­cha­ny w dziew­czyn­ce. Raz, po­da­jąc jej le­kar­stwo, ko­bie­ta chcia­ła zwięk­szyć daw­kę, aby za­bić Mar­tę. Nie po­tra­fi­ła tego jed­nak do­ko­nać.

Po cho­ro­bie Róża za­czę­ła in­te­re­so­wać się cór­ką. Kon­tro­lo­wa­ła ją i nie po­zwa­la­ła spo­ty­kać się z ko­le­żan­ka­mi, co Mar­ta bar­dzo prze­ży­wa­ła. Raz w roku or­ga­ni­zo­wa­ła przy­ję­cie, po któ­rym za­wsze kry­ty­ko­wa­ła jej przy­ja­ciół­ki.

Rozdział 13. Cór­ka była oso­bą za­mknię­tą w so­bie, lecz po­god­ną. Bun­to­wa­ła się prze­ciw­ko za­ka­zo­wi przy­jaź­ni. Oj­ciec pró­bo­wał jej to tłu­ma­czyć nie­szczę­ściem mat­ki. Ni­g­dy nie prze­strze­ga­ła w peł­ni za­sad na­rzu­co­nych przez Różę. Ko­rzy­sta­ła na mo­men­tach, gdy przy­jeż­dżał Wła­dy­sław. Wte­dy wy­my­ka­ła się z domu do ko­le­ża­nek. Choć cie­szy­ła się ze swo­bo­dy wy­ni­ka­ją­cej z obec­no­ści bra­ta, za­zdro­ści­ła mu wspól­nych prze­żyć z mat­ką.

Rozdział 14. Gdy Mar­ta była po ma­tu­rze, jej ro­dzi­ce kłó­ci­li się na te­mat jej przy­szło­ści. Adam chciał, by po­szła do szko­ły ogrod­ni­czej, a mat­ka, aby uczy­ła się śpie­wu. Dziew­czy­na mia­ła ogrom­ny ta­lent, któ­re­go Róża nie chcia­ła stra­cić. Po­cząt­ko­wo Adam bał się, że nie utrzy­ma dwóch do­mów, lecz otrzy­mał po­sa­dę w War­sza­wie, co prze­są­dzi­ło o edu­ka­cji cór­ki. Uczy­ła się śpie­wu u Wło­cha, a po za­ję­ciach mat­ka spę­dza­ła z nią mnó­stwo cza­su na po­wtór­kach.

Re­la­cja Ada­ma i Mar­ty bar­dzo na tym cier­pia­ła, co nie po­do­ba­ło się dziew­czy­nie. Róża nie po­zwa­la­ła im się kon­tak­to­wać, co za­wsze koń­czy­ło się jej fo­chem. Cór­ka nie chcia­ła jed­nak za­wieść mat­ki, dla­te­go su­mien­nie ćwi­czy­ła ko­lej­ne arie, co ją uspo­ka­ja­ło.

Rozdział 15. Re­la­cja Mar­ty i Wła­dy­sła­wa nie na­le­ża­ła do pro­stych. Z jed­nej stro­ny dziew­czyn­ka ko­cha­ła bra­ta, przez któ­re­go czu­ła się roz­piesz­cza­na - otrzy­my­wa­ła od nie­go za­baw­ki, spę­dza­li ra­zem czas. Wszyst­ko zmie­nia­ło się, gdy Róża po­trze­bo­wa­ła syna. Wte­dy chło­pak od razu biegł do mat­ki i zo­sta­wiał sio­strę. Mar­ta nie umia­ła mu tego wy­ba­czyć.

Z tego wzglę­du z cza­sem wi­zy­ty star­sze­go bra­ta bu­dzi­ły w niej iry­ta­cję. Pew­ne­go razu, gdy Wła­dy­sław przy­je­chał do domu, dziew­czy­na uda­ła cho­rą. Wie­czo­rem na­to­miast śpie­wa­ła przy akom­pa­nia­men­cie mat­ki pieśń Schu­man­na. Brat, pa­trząc na nią, zo­ba­czył wte­dy duże po­do­bień­stwo do mat­ki. Był to je­den z nie­wie­lu ra­zów, gdy Róża przy­tu­li­ła ser­decz­nie cór­kę do sie­bie.

Rozdział 16. Ta­lent Mar­ty zo­stał za­uwa­żo­ny na sa­lo­nach. Dziew­czy­na zo­sta­ła zna­ną na cały kraj śpie­wacz­ką. Róża mia­ła ob­se­sję na punk­cie jej śpie­wu, przez co była pew­na, że mat­ka przy­szła do niej spraw­dzić, czy ćwi­czy śpiew. Bo­ha­ter­ka jed­nak za­prze­czy­ła. Na­stęp­nie Róża, Adam, Mar­ta, jej mąż Pa­weł oraz syn Zby­szek usie­dli ra­zem do obia­du. Mat­ka za­cho­wy­wa­ła się nie do po­zna­nia. Żar­to­wa­ła, piła wino, chwa­li­ła kuch­nię Sa­bi­ny. Wspo­mi­na­ła też swo­je­go dziad­ka, któ­ry był żoł­nie­rzem na­po­le­oń­skim. Wal­czył w Hisz­pa­nii, gdzie oże­nił się z Kre­ol­ką. Z mi­ło­ści do niej prze­stał pić. Za­cho­wa­nie Róży dzi­wi­ło wszyst­kich. Po po­sił­ku Adam z żoną opu­ści­li dom Mar­ty.

Rozdział 17. Z domu cór­ki Róża i Adam po­je­cha­li na uli­cę Wil­czą, gdzie ko­bie­ta wy­naj­mo­wa­ła po­kój. Nie miesz­ka­ła z mę­żem, któ­ry żył ra­zem z pa­nią Kwiat­kow­ską.

Bo­ha­ter­ka po raz ko­lej­ny po­wra­ca wspo­mnie­nia­mi do dnia, gdy przy­je­cha­ła z Ta­gan­ro­gu do War­sza­wy. Pol­ska zo­sta­ła dla niej miej­scem wy­gna­nia. W cią­gu chwi­li mu­sia­ła prze­nieść się do in­ne­go świa­ta. Był to kraj, do któ­re­go jej bli­scy, a ona czu­ła się w nim cał­kiem obco. Je­dy­ne istot­ne dla niej rze­czy to była mu­zy­ka, ból, któ­ry w so­bie pie­lę­gno­wa­ła i tę­sk­no­ta. Pod ko­niec prze­jażdż­ki po­go­dzi­ła się z mę­żem za rze­czy, któ­re wy­da­rzy­ły się przez czter­dzie­ści lat mał­żeń­stwa.

Rozdział 18. Mar­ta spo­tka­ła ojca w bra­mie, gdy wy­cho­dził od Róży. Cór­ka przy­po­mi­na so­bie cza­sy mło­do­ści. Mat­ka czę­sto po­wta­rza­ła jej, że nie po­win­na po­świę­cać uwa­gi męż­czy­znom, za­miast tego je­dy­ną praw­dzi­wą mi­ło­ścią po­win­na być sztu­ka. Prze­ło­ży­ło się to na ży­cio­we wy­bo­ry ko­bie­ty - pew­ne­go razu, za­miast spo­tkać się ze Ste­fa­nem, śpie­wa­ła z Różą, któ­ra za­gra­ła na pia­ni­nie „Ele­gię” Mas­se­ne­ta. Nie­dłu­go póź­niej roz­sta­ła się z chło­pa­kiem.

Dwa na­stęp­ne lata spę­dzi­ła, zdo­by­wa­jąc sła­wę i uzna­nie na sa­lo­nach swo­im śpie­wem. W tym cza­sie po­zna­ła Paw­ła, któ­ry zo­stał jej mę­żem. Mat­ka apro­bo­wa­ła jej wy­bór, po­nie­waż ro­zu­miał on sztu­kę i nie ogra­ni­czał jej pa­sji. Byli szczę­śli­wi, jed­nak po­zba­wie­ni sil­nych na­mięt­no­ści, co pro­wa­dzi­ło do czę­stych flir­tów Mar­ty z in­ny­mi męż­czy­zna­mi. Róża bar­dzo to prze­ży­wa­ła.

Rozdział 19. Pod­czas wi­zy­ty cór­ki Róża opo­wie­dzia­ła jej o swo­jej pierw­szej wi­zy­cie u dok­to­ra Ger­hard­ta w Kró­lew­cu. Po zba­da­niu jej zwró­cił uwa­gę na pro­ble­my z ser­cem i za­le­cił jak naj­wię­cej spo­ko­ju. Wy­słu­chał jej, bez oce­nia­nia, ob­ra­ża­nia czy schle­bia­nia. Uwa­żał, że po­win­na wię­cej się uśmie­chać i prze­ba­czyć lu­dziom wo­kół, co może po­móc jej wy­zdro­wieć.

Bo­ha­ter­ka po­now­nie wró­ci­ła wspo­mnie­nia­mi do cza­su, gdy z ciot­ką Lu­izą je­cha­ły do Pol­ski. Wy­obra­ża­ła so­bie kraj jako miej­sce pięk­ne, spo­koj­ne, sie­lan­ko­we. W koń­cu to do ta­kie­go miej­sca mu­sie­li tę­sk­nić jej przod­ko­wie. Dzi­wi­ły ją drze­wa iden­tycz­ne jak w Ta­gan­ro­gu. Była też obu­rzo­na za­cho­wa­nie pew­ne­go Po­la­ka, któ­ry zrzu­cił z pół­ki jej ku­fe­rek i jak gdy­by ni­g­dy nic po­sta­wił tam swo­ją wa­liz­kę. W jej ba­ga­żu znaj­do­wa­ła się waż­na dla niej pa­miąt­ka, lu­ster­ko ojca. W wy­ni­ku za­cho­wa­nia męż­czy­zny roz­bi­ło się. Na ko­niec wi­zy­ty na­ka­za­ła Mar­cie, aby za­wsze kie­ro­wa­ła się po­trze­ba­mi ser­ca, po­nie­waż dla niej nie jest jesz­cze za póź­no.

Rozdział 20. Po opusz­cze­niu przez Mar­tę miesz­ka­nia Róży głów­na bo­ha­ter­ka po­ło­ży­ła się na so­fie. Nie czu­ła się naj­le­piej - na­gle zro­bi­ło się jej bar­dzo go­rą­co, tra­ci­ła przy­tom­ność. Za­czę­ła ma­ja­czyć i wspo­mi­nać swo­ją je­dy­ną mi­łość, Mi­cha­ła, oraz swo­ich sy­nów. Za­pra­gnę­ła mieć w ręce krzy­żyk, któ­ry przez ja­kiś czas na­le­żał do uko­cha­ne­go, jed­nak oka­za­ło się to dla niej za trud­ne. Le­d­wo po­de­szła do ko­mo­dy, a za­mknię­ta na klucz szu­fla­da nie da­wa­ła się otwo­rzyć.

Na­gle za­sła­bła, na ko­la­nach do­szła do łóż­ka i po­ło­ży­ła się. Po ci­chu cią­gle po­wta­rza­ła so­bie, że wró­ci­ła. W tej chwi­li do po­ko­ju Róży we­szła słu­żą­ca, aby po­dać swo­jej pani her­ba­tę. Wi­dząc stan ko­bie­ty, po­bie­gła po Straw­skich, u któ­rych miesz­ka­ły. Kie­dy wpa­dli do jej po­ko­ju, bo­ha­ter­ka le­ża­ła sztyw­no na łóż­ku i prze­ra­ża­ją­co pła­ka­ła. Było to na gra­ni­cy śmie­chu i łka­nia.

Rozdział 21. Mar­ta po opusz­cze­niu mat­ki po­szła do kina. Póź­no wró­ci­ła do domu, co nie­przy­jem­nie sko­men­to­wał jej mąż. Ko­bie­ta po­wró­ci­ła my­śla­mi do wie­lu trud­nych wspo­mnień z dzie­ciń­stwa, mię­dzy in­ny­mi na­rze­kań mat­ki, mo­dlitw ojca czy po­wro­tów star­sze­go bra­ta do ro­dzin­ne­go domu ze stu­diów. Z za­my­śle­nia wy­rwał ją te­le­fon. Był to Straw­ski, któ­ry ka­zał jej jak naj­szyb­ciej przy­je­chać.

W tej chwi­li Mar­ta zda­ła so­bie spra­wę, że mat­ka umie­ra. Ru­szy­ła pę­dem na po­stój tak­só­wek, gdzie do­go­nił ją jej mąż, Pa­weł. Gdy do­je­cha­li, Róża była przy­tom­na. Zło­ści­ła się na Straw­skie­go, że zro­bił wszyst­kim tyle kło­po­tu i ze­rwał ich w nocy. Wy­glą­da­ła do­stoj­nie, choć wi­dać było, że nie jest naj­le­piej. Cie­szy­ła się z za­mę­tu, któ­ry był wo­kół niej. Le­karz po­in­for­mo­wał ro­dzi­nę, że mat­ka mia­ła za­wał. Na­ka­zał ro­dzi­nie spraw­dzać puls i dzwo­nić, gdy­by stan cho­rej się po­gar­szał.

Nie­dłu­go póź­niej przy­szedł Wła­dy­sław i Ja­dwi­ga. Wszy­scy mil­cze­li, nikt nie miał od­wa­gi się ode­zwać. Na­gle Róża za­czę­ła kasz­leć. Wła­dy­sław roz­cie­rał mat­ce sto­py, a Mar­ta przy­go­to­wa­ła le­mo­nia­dę. Nie dało się jed­nak jej na­po­ić. Puls za­czął słab­nąć, a ka­szel nie usta­wał. Wszy­scy ru­szy­li do te­le­fo­nu, aby we­zwać le­ka­rza. W koń­cu na od­wa­gę ze­bra­ła się Mar­ta. Róża umie­ra­ła. Jej ostat­nie sło­wa brzmia­ły „na­pisz­cie, że wró­ci­łam”.

Wte­dy do miesz­ka­nia wpadł Adam, któ­ry wziął ze sobą włócz­ko­we ka­ma­sze, któ­re skoń­czy­ła dziś dla nie­go żona. Za­czął roz­pa­czać nad uko­cha­ną, któ­ra da­lej mia­ła otwar­te oczy i wy­glą­da­ła, jak­by przy­glą­da­ła się zgro­ma­dzo­nym. Jej po­wie­ki same przy­kry­ły gał­ki oczne. Wszy­scy sta­li wo­kół niej w mil­cze­niu, roz­wa­ża­jąc wszyst­ko, co usły­sze­li od Róży w cią­gu tego dnia. Na­gle wy­da­ły się im bar­dziej zro­zu­mia­łe. Mar­ta wzię­ła czar­ny szal ko­ron­ko­wy, któ­ry mat­ka przy­wio­zła z Ta­gan­ro­gu i przy­po­mi­nał jej za­wsze cza­sy bez­piecz­ne i do­bre, po czym przy­kry­ła nim cia­ło mat­ki.


Prze­czy­taj tak­że: Róża Żabczyńska – charakterystyka

Ak­tu­ali­za­cja: 2024-03-09 12:50:07.

Sta­ra­my się by na­sze opra­co­wa­nia były wol­ne od błę­dów, te jed­nak się zda­rza­ją. Je­śli wi­dzisz błąd w tek­ście, zgłoś go nam wraz z lin­kiem lub wy­ślij ma­ila: kon­takt@po­ezja.org. Bar­dzo dzię­ku­je­my.