„Cudzoziemka” to najwybitniejsze dzieło Marii Kuncewiczowej. Autorka porusza w utworze głęboko zagadnienia psychologiczne. Postać głównej bohaterki, Róży Żabczyńskiej, jest wielowymiarowa. Kobieta jest matką, utalentowaną muzyczką, jednak całe życie jest nieszczęśliwa. Wynika to z jej trudności z pogodzeniem się z ciężkimi doświadczeniami młodości. Wyraźnie zostaje pokazane, co doprowadza to zmiany Róży w kobietę chłodną, bawiącą się uczuciami innych, niepotrafiącą kochać, toksyczną partnerkę i matkę. Nie umie prawdziwie czuć i pozbyć się żalu do rzeczywistości. Historia Żabczyńskiej częściowo jest inspirowana życiorysem autorki, głównie we fragmentach opisujących trudną relację matki z córką.
Spis treści
Powieść opowiada historię Róży Żabczyńskiej, Polki z pochodzenia, która wychowywała się w Rosji w Taganrogu. Przyjechała do Polski wraz z ciotką Luizą, która chciała w ten sposób pomóc swojej młodej krewnej. Trafiła do Warszawy, jednak nigdy nie czuła się w Polsce dobrze.
W Rosji była obca, a w ojczyźnie również nie było jej najlepiej. W swoim życiu doświadczyła wiele trudnych sytuacji, które wzbudziły w niej poczucie żalu i niesprawiedliwości świata. Wspomina swoją miłość do Michała Bądskiego, syna profesora muzyki, u którego uczyła się grać na skrzypcach. Uczucie do niego było jedyną chwilą, gdy naprawdę cieszyła się życiem i była szczęśliwa.
Została jednak skrzywdzona, Michał zaręczył się z inną kobietą. Złamało to serce Róży, przez to już nigdy nie potrafiła kochać - kokietowała mężczyzn, a następnie łamała im serca. Wzięła ślub z Adamem Żabczyńskim, jednak nigdy tak naprawdę nie darzyła go uczuciem. Całą swoją miłość darowała muzyce, z którą wiązała większość życia. Wylewała swoje frustracje na męża oraz dzieci.
Małżeństwo straciło jedno dziecko, Kazika, w wyniku choroby, z czym Róża nigdy się nie pogodziła. Oskarżała o śmierć dziecka Adama. Mieli jeszcze dwójkę dzieci, Władysława i Martę. Z synem kobieta zawsze miała dobrą relację, choć była kontrolującą i trudną matką. Nie dawała mu czułości, była niesamowicie wymagająca. Chciała mu układać życie również, gdy był już osobą dorosłą. Postawił się jednak i wziął ślub z Jadwigą, o czym poinformował matkę listownie. Róża zrobiła jednak scenę w trakcie wesela, doprowadzając pannę młodą do płaczu. W ramach „wyrównania rachunków” z matką zabrał ją do Rzymu na wycieczkę. Po tym czasie nie czuł wobec niej żadnych zobowiązań, przez co ich relacje bardzo się rozluźniły.
Ich córka, Marta, była owocem wykorzystania Róży przez Adama. Ze względu na to kobieta wpadła w depresję po porodzie, nie chciała zajmować się dzieckiem ani mieć z nim nic wspólnego. Dopiero po chorobie, która spotkała ją w wieku lat 7, zaczęła się nią interesować. Dziewczynka miała piękny głos, dlatego została śpiewaczką. Później wyszła za mąż za Pawła, który podzielał jej miłość do sztuki, lecz nie było to małżeństwo pełne miłości i namiętności.
Wszystkie te fakty czytelnik poznaje w ciągu jednego, ostatniego dnia życia Róży. Kobieta dużo myśli w jego trakcie o śmierci, zachowuje się wyjątkowo oschle wobec córki, zięcia (np. rozbija klosz z krzyżem z chleba, który jego wujek zrobił na zesłaniu na Syberię), ich syna Zbyszka czy własnego męża. Ukazane są także perspektywy dzieci na miłość matki oraz dzieciństwo, które było dla nich trudne. Wspomniane są także odczucia Marty wobec brata, który przez to, że był dużo starszy, z jednej strony był ciekawy i dobry, a z drugiej bardzo ją irytował, ponieważ Róża wolała go od niej.
W ostatnim dniu życia bohaterka przychodzi do córki do domu. Marty nie ma, co wprowadza ją w dużą złość. Jest niemiła wobec jej służącej, Sabiny, a także wyżywa się na mężu, dla którego robi wełniane kamasze. Źle odnosi się do wnuka, dziecko przez jej zachowanie zaczyna płakać i ucieka.
Następnie do domu córki przychodzi Władysław z żoną, co uruchamia w Róży wspomnienia dotyczące syna. Jest wobec niej oschły, jednak stara się udawać zainteresowanie zgodne z konwenansami. W międzyczasie do domu wraca Marta, wtedy przypomina sobie o jej dzieciństwie oraz trudnościach w pokochaniu córki. Wraz z Adamem zostają w domu na obiad, a następnie udają się na Wilczą, gdzie kobieta wynajmuje pokój. Nie mieszka z mężem, jednak w drodze godzą się. Kobieta gorzej się czuje.
Do Róży przychodzi Marta. Rozmawiają o lekarzu z Królewca, u którego matka leczyła się na serce. Gethard radził jej, aby uspokoiła się i spróbowała pogodzić się ze światem. Gdy Marta wyszła, Róża zaczęła gorączkować i majaczyć. Zaczęła szukać pamiątki po Michale, krzyża, który mu ofiarowała i odebrała po zakończeniu ich związku. Próbując otworzyć szufladę zasłabła i ledwo doczołgała się do łóżka. W tym stanie znalazła ją służąca i zawołała pomoc.
W nocy zatelefonowano do bliskich kobiety, że powinni przyjechać, ponieważ jej stan znacznie się pogarsza. Marta zdała sobie sprawę, że mama umiera. Miała zawał, jednak wydawało się, że zastrzyki i podane medykamenty pomogą dojść jej do siebie. Po pewnym czasie znowu jej stan się pogorszył, próbowano rozmasować jej nogi i poić lemoniadą. Nagle puls stał się niemalże niewyczuwalny, przez co zawołano po doktora. Zanim ten zdążył przyjechać, Róża umarła.
Chwilę po śmierci do mieszkania wszedł Adam, który nie mógł się pogodzić z tym, że kobieta nie żyje. Wszyscy w ciszy myśleli o wszystkich słowach, które mówiła do nich w ciągu tego dnia bohaterka. Nagle wszystkie nabrały sensu. Kobieta została nakryta czarnym koronkowym szalem, który był jej pamiątką przywiezioną z rodzinnego Taganrogu.
Rozdział 1. Róża Żabczyńska przychodzi do domu swojej córki, Marty. Jest oschła dla jej służącej, Sabiny. Starość sprawiła, że kobieta stała się zgorzkniała. Przypomina sobie sytuację sprzed miesiąca, gdzie córka namawiała ją na zakup czarnego swetra. Kobieta, mimo że wyglądała w tym ubraniu świetnie, nie zgodziła się. Nie podobało jej się, że córka i cały świat chcą wepchnąć ją w czerń, przysługującej osobie starszej.
Wspomina też czasy młodości, kiedy przyjechała z Taganrogu w Rosji do Polski. Mieszkała wraz z ciotką w Warszawie, gdzie pobierała lekcje skrzypiec od profesora Bądskiego. Zakochała się w jego synu, Michale. On obudził w niej poczucie piękna. Niestety, poślubił inną kobietę. Odbiło się to bardzo mocno na poczuciu jej wartości i dalszych relacjach z mężczyznami - nigdy nie kochała swojego męża, Adama Żabczyńskiego. Kokietowała mężczyzn i wykorzystywała swoje wdzięki, o które bardzo dbała przez lata, aby łamać im serca. Wygląd miał dla niej ogromne znaczenie, ponieważ chciała odsunąć od siebie starość. Niestety, dopadła ją, co ciężko jej przyjąć.
Rozdział 2. Kobieta, wciąż oczekując córki robi na drutach gamasze dla męża. Zauważa szal, który był pamiątką po babci, która została w 1831 zesłana na Kaukaz. Przypadkiem, chciał zdjąć go z szafy, rozdziera pamiątkę, która okazuje się, że był przyczepiony na gwoździe. Wyjmując je z szala, strąca przypadkiem klosz z ulepionym przez wujka zięcia. Nie przejmuje się tym, a wręcz poprawia to jej humor. Dzwoni do niej Adam, któremu natychmiast każe przyjść do domu. Zaczęła wspominać ciotkę Luizę, która w ramach pomocy biednej dziecińce zawiozła ją do Warszawy. Obwinia ją za wszystkie swoje niepowodzenia życiowe.
Rozdział 3. Do domu córki przychodzi, wezwany przez żonę Adam. Zwraca się do niej „Eluś”, co wzbudza w kobiecie wspomnienia związane z nadaniem go przez ciotkę Luizę. Imię Ewa czy też Ewelina uznała za dużo bardziej stosowne, niż Róża.
Przypomina jej się chwila, gdy jako mała dziewczynka wyrwała się do biegu w Łazienkach Królewskich. Wzbudziło to duże zamieszanie wśród spacerujących, tym bardziej że Luiza wołała za nią „Rojza”. Wszyscy śmiali się z niej i uznali ją za Żydówkę. Imieniem Róża zwracał się do niej tylko Michał.
Adam przymierza zrobione przez żonę gamasze. Irytuje ją, jak bardzo powolnie i niezdarnie radzi sobie mąż. Jest mu przykro, ponieważ wie, że po prostu nie jest Michałem. Już miesiąc po ślubie zobaczył ją leżącą z jego zdjęciem w dłoni. Nauczył się jednak z tym żyć.
Rozdział 4. Adam i Róża sprzeczają się o przeszłość. Kobieta całe życie czuła, że wszystko było na jej głowie i właściwie sama musiała utrzymywać dom, a także miała wrażenie, że to przez Adama ich syn Kazimierz, zmarł. Przychodzący do nich felczer masował Adama chorą rwę kulszową Adama (ischias), a to od niego syn zaraził się dyfterytem (błonicą). Adam bardzo przeżył oskarżenia ukochanej, co doprowadziło do ostrej wymiany zdań, która doprowadziła do omdlenia kobiety. Mąż mimo wszystko pomagał dojść jej do siebie.
Do domu wrócił syn Marty Zbyszek, niezbyt lubiany przez Różę z powodu jego podobieństwa do Adama. Była dla niego niemiła, robi mu wyrzuty na temat jego kultury osobistej. Za dzieckiem wstawia się jej mąż, jednak i tak doprowadza malca do płaczu. Zbyszek wybiega z domu.
Rozdział 5. Do domu przyszedł Władysław, najstarszy syn, wraz z żoną Jadwigą. Kobieta była mu bardzo oddana, mieli razem trójkę dzieci. Widząc słabą matkę, zaniepokojony pytał o jej stan. Był o nią zawsze bardzo zatroskany, ponieważ kobieta zawsze zwracała na siebie uwagę. Już gdy był dzieckiem, wymusiła na nim takie zachowanie. Przykładem tego może być sytuacja, gdy kiedyś poszła na koncert, a dzieci zostały pod opieką babki, miała im za złe, że nie martwiły się o nią, a bawiły wesoło.
Rozdział 6. Do domu Marty wchodzi najstarszy syn, Władysław. Mężczyzna ma problemy w pracy. Jest bardzo chudy, mizerny. Wdał się w ojca. Róża wspomina pierwsze spotkanie z Haliną, pierwszą narzeczoną Władysława. Dziewczyna od początku bardzo ją rozczarowała, czego nie omieszkała jej pokazać. Halina wyszła, przez co Władysław pokłócił się z matką. Byli wtedy w Berlinie, gdzie mężczyzna studiował. Później poszli do parku, gdzie ktoś nazwał ją Fremde, czyli cudzoziemka. Wtedy ponownie poczuła, że nie ma jasnej przynależności narodowej, i nigdzie nigdy nie będzie czuła się u siebie. Władysław spędził z nią kilka dni, co jej bardzo pomogło. Po wyjeździe zerwał zaręczyny z Haliną.
Rozdział 7. Władysław przychodzi do matki. Kobieta jest do niego opryskliwa, ciągle uważa, że wszyscy traktują ją jak wroga. Żona mężczyzny, Jadwiga, próbuje dodać mu otuchy.
Narrator opisuje okoliczności ślubu pary. Rodzice zostali zawiadomieni o uroczystości listownie, nigdy wcześniej nie spotykając wybranki Władka. Była to dla niego dobra partia, która pozwalała na dalszy rozwój kariery. Zapoznanie miało miejsce na kilka godzin przed ślubem. Było dość oschłe, głównie ze względu na zachowanie Róży, która krytykowała syna za to, że nie ubrał kamei otrzymanej od matki.
W trakcie przyjęcia, które miało miejsce w domu Żagiełtowskich, Róża również krytykowała niecarskie zwyczaje oraz robiła koło siebie mnóstwo zamieszania. Źle potraktowała również Jadwigę, której zarzuciła „wołowe” oczy. Krytykowała też Polaków i Polskę. Władysław zrozumiał, że musi wybrać między matką i żoną - dlatego wraz z żoną wyjechali.
Róża utrzymywała z synem stały kontakt listowny, a także często do nich przyjeżdżała. Traktowała Jadwigę jak wroga, choć początkowo jej wizyty były przyjazne. Potem jednak zaczynała rozporządzać obowiązkami i wtrącać się w życie młodych. Na koniec wybuchała awantura, po której Róża wyjeżdżała. Taki schemat wizyt często się powtarzał.
Rozdział 8. Kiedy pojawiły się dzieci, Jadwiga bardzo je kochała i okazywała im dużo czułości. Władysław często widząc ich życie, wspominał swoje trudne dzieciństwo. Było one pełne dodatkowych zajęć i obowiązków, nie otrzymał od matki ciepła. Róża przyjeżdżała do niego na wakacje i na święta, nie poświęcała wtedy jednak uwagi wnukom. Uprzykrzała życie służbie rodziny syna. Przyglądała się ich pracy, którą ciągle krytykowała.
Goście Władysława byli traktowani przez Różę podejrzliwie. Opowiadała im o swoich korzeniach, podkreślając ich oddanie dla ojczyzny. Jadwiga źle znosiła wizyty teściowej, często dostawała nerwicy - mimo tego mężczyzna chciał, aby dzieci utrzymywały kontakt z babcią.
Rozdział 9. Rok po ślubie z Jadwigą Władysław przyjechał do rodziców. Matka zabrała go wtedy na spacer do lasu, w którym zawsze czuła się lepiej niż w mieście. Robiła mu wyrzuty, że ożenił się bez posagu, przez co nie może podróżować. Wtedy obiecał matce, że i tak zabierze ją za granicę. Udało mu się jednak spełnić tę obietnicę dopiero 10 lat później, gdy został dyplomatą w Rzymie.
Róża była zachwycona miastem, choć szybko wszystko zaczęło ją irytować. Krytykowała sposób życia Włochów, kuchnię, wystrój czy synową. Zorganizowała polskie przyjęcie w domu syna. Wszyscy byli zachwyceni polską kuchnią i muzyką Róży. Zagrała Mazura Apolinarego Kątskiego. Nie cieszyła się jednak z gratulacji składanych przez dyplomatów.
Pewnego dnia syn usłyszał płacz z jej pokoju. W rękach miała wiele symbolicznych przedmiotów, m.in. fotografię zaręczynową Władysława, lok zmarłego syna, krzyżyk zabrany od Michała po rozstaniu. Następnego dnia ruszyli do Ostii. Przechadzali się po parkach, aż dotarli do umarłego miasta Lido. Ten widok uzmysłowił Róży nieuchronność śmierci, co bardzo ją poruszyło.
Rozdział 10. Podróż była dla Władysława rozliczeniem się z matką. Dzięki temu czuł się już wolny od zobowiązań w jej kierunku. Co prawda dalej utrzymywali kontakt, jednak z jego strony było to pozbawione emocjonalnego zaangażowania.
Narracja powraca do wydarzeń bieżących - Władysław próbuje dowiedzieć się od ojca, co było powodem zasłabnięcia Róży. Przekazał mu, że winni tego stanu było zachowanie wnuka i niezgrabne przymierzanie kamaszy przez Adama oraz nieobecnością Marty. Matka postanowiła ruszyć do Królewca do lekarza, w czym obiecał pomóc jej syn.
Z kurtuazji Róża zapytała synową o jej rodzinę, na co Jadwiga odpowiedziała, niezgodnie z prawdą, że wszystko jest w porządku. Zmarł jej ojciec, pozostawiając matkę bez środków do życia. Rodzina się podzieliła przez liczne tragedie. W domu pojawiła się Marta.
Rozdział 11. Róża wspomina dzień poczęcia córki. Było to dziesięć lat po śmierci Kazia. Małżeństwo wróciło z cmentarza. Adam poszedł na zebranie do szkoły, a Róża została sama w domu. Rozmyślała na temat Boga. Czuła się przez niego porzucona. Modliła się o szczęście z Michałem, a ten zaręczył się z inną kobietą.
Kobieta miała tendencje do rozdrapywania ran i cierpienia z powodu swojego losu. Znajdowała w tym ukojenie, ponieważ dawała sobie prawo do gniewu. Pod wpływem emocji niemalże zastrzeliła Władysława. Chciała w ten sposób uwolnić się. Ocknęła się jednak i zaczęła grać na skrzypcach. Gdy Adam wrócił, zobaczył ją zapłakaną ze skrzypcami w dłoni. Uspokajał ją, a następnie zaciągną siłą do sypialni. Wtedy poczęła się Marta.
Rozdział 12. Marta nie przeprosiła matki za spóźnienie, co nie umknęło jej uwadze. Róża powraca wspomnieniami do czasów ciąży. Gdy się o niej dowiedziała, opuściła męża i przebywała u rodziny. Po narodzinach córki nie chciała się nią zajmować. Opieką zajął się Adam i jej matka.
Róża traktowała dziewczynkę obco, lubiła ją podglądać i straszyć. Gdy jako siedmiolatka zachorowała na błonicę, czuła satysfakcję. Wydarzenie traktowała jako zwycięstwo nad mężem, który był zakochany w dziewczynce. Raz, podając jej lekarstwo, kobieta chciała zwiększyć dawkę, aby zabić Martę. Nie potrafiła tego jednak dokonać.
Po chorobie Róża zaczęła interesować się córką. Kontrolowała ją i nie pozwalała spotykać się z koleżankami, co Marta bardzo przeżywała. Raz w roku organizowała przyjęcie, po którym zawsze krytykowała jej przyjaciółki.
Rozdział 13. Córka była osobą zamkniętą w sobie, lecz pogodną. Buntowała się przeciwko zakazowi przyjaźni. Ojciec próbował jej to tłumaczyć nieszczęściem matki. Nigdy nie przestrzegała w pełni zasad narzuconych przez Różę. Korzystała na momentach, gdy przyjeżdżał Władysław. Wtedy wymykała się z domu do koleżanek. Choć cieszyła się ze swobody wynikającej z obecności brata, zazdrościła mu wspólnych przeżyć z matką.
Rozdział 14. Gdy Marta była po maturze, jej rodzice kłócili się na temat jej przyszłości. Adam chciał, by poszła do szkoły ogrodniczej, a matka, aby uczyła się śpiewu. Dziewczyna miała ogromny talent, którego Róża nie chciała stracić. Początkowo Adam bał się, że nie utrzyma dwóch domów, lecz otrzymał posadę w Warszawie, co przesądziło o edukacji córki. Uczyła się śpiewu u Włocha, a po zajęciach matka spędzała z nią mnóstwo czasu na powtórkach.
Relacja Adama i Marty bardzo na tym cierpiała, co nie podobało się dziewczynie. Róża nie pozwalała im się kontaktować, co zawsze kończyło się jej fochem. Córka nie chciała jednak zawieść matki, dlatego sumiennie ćwiczyła kolejne arie, co ją uspokajało.
Rozdział 15. Relacja Marty i Władysława nie należała do prostych. Z jednej strony dziewczynka kochała brata, przez którego czuła się rozpieszczana - otrzymywała od niego zabawki, spędzali razem czas. Wszystko zmieniało się, gdy Róża potrzebowała syna. Wtedy chłopak od razu biegł do matki i zostawiał siostrę. Marta nie umiała mu tego wybaczyć.
Z tego względu z czasem wizyty starszego brata budziły w niej irytację. Pewnego razu, gdy Władysław przyjechał do domu, dziewczyna udała chorą. Wieczorem natomiast śpiewała przy akompaniamencie matki pieśń Schumanna. Brat, patrząc na nią, zobaczył wtedy duże podobieństwo do matki. Był to jeden z niewielu razów, gdy Róża przytuliła serdecznie córkę do siebie.
Rozdział 16. Talent Marty został zauważony na salonach. Dziewczyna została znaną na cały kraj śpiewaczką. Róża miała obsesję na punkcie jej śpiewu, przez co była pewna, że matka przyszła do niej sprawdzić, czy ćwiczy śpiew. Bohaterka jednak zaprzeczyła. Następnie Róża, Adam, Marta, jej mąż Paweł oraz syn Zbyszek usiedli razem do obiadu. Matka zachowywała się nie do poznania. Żartowała, piła wino, chwaliła kuchnię Sabiny. Wspominała też swojego dziadka, który był żołnierzem napoleońskim. Walczył w Hiszpanii, gdzie ożenił się z Kreolką. Z miłości do niej przestał pić. Zachowanie Róży dziwiło wszystkich. Po posiłku Adam z żoną opuścili dom Marty.
Rozdział 17. Z domu córki Róża i Adam pojechali na ulicę Wilczą, gdzie kobieta wynajmowała pokój. Nie mieszkała z mężem, który żył razem z panią Kwiatkowską.
Bohaterka po raz kolejny powraca wspomnieniami do dnia, gdy przyjechała z Taganrogu do Warszawy. Polska została dla niej miejscem wygnania. W ciągu chwili musiała przenieść się do innego świata. Był to kraj, do którego jej bliscy, a ona czuła się w nim całkiem obco. Jedyne istotne dla niej rzeczy to była muzyka, ból, który w sobie pielęgnowała i tęsknota. Pod koniec przejażdżki pogodziła się z mężem za rzeczy, które wydarzyły się przez czterdzieści lat małżeństwa.
Rozdział 18. Marta spotkała ojca w bramie, gdy wychodził od Róży. Córka przypomina sobie czasy młodości. Matka często powtarzała jej, że nie powinna poświęcać uwagi mężczyznom, zamiast tego jedyną prawdziwą miłością powinna być sztuka. Przełożyło się to na życiowe wybory kobiety - pewnego razu, zamiast spotkać się ze Stefanem, śpiewała z Różą, która zagrała na pianinie „Elegię” Masseneta. Niedługo później rozstała się z chłopakiem.
Dwa następne lata spędziła, zdobywając sławę i uznanie na salonach swoim śpiewem. W tym czasie poznała Pawła, który został jej mężem. Matka aprobowała jej wybór, ponieważ rozumiał on sztukę i nie ograniczał jej pasji. Byli szczęśliwi, jednak pozbawieni silnych namiętności, co prowadziło do częstych flirtów Marty z innymi mężczyznami. Róża bardzo to przeżywała.
Rozdział 19. Podczas wizyty córki Róża opowiedziała jej o swojej pierwszej wizycie u doktora Gerhardta w Królewcu. Po zbadaniu jej zwrócił uwagę na problemy z sercem i zalecił jak najwięcej spokoju. Wysłuchał jej, bez oceniania, obrażania czy schlebiania. Uważał, że powinna więcej się uśmiechać i przebaczyć ludziom wokół, co może pomóc jej wyzdrowieć.
Bohaterka ponownie wróciła wspomnieniami do czasu, gdy z ciotką Luizą jechały do Polski. Wyobrażała sobie kraj jako miejsce piękne, spokojne, sielankowe. W końcu to do takiego miejsca musieli tęsknić jej przodkowie. Dziwiły ją drzewa identyczne jak w Taganrogu. Była też oburzona zachowanie pewnego Polaka, który zrzucił z półki jej kuferek i jak gdyby nigdy nic postawił tam swoją walizkę. W jej bagażu znajdowała się ważna dla niej pamiątka, lusterko ojca. W wyniku zachowania mężczyzny rozbiło się. Na koniec wizyty nakazała Marcie, aby zawsze kierowała się potrzebami serca, ponieważ dla niej nie jest jeszcze za późno.
Rozdział 20. Po opuszczeniu przez Martę mieszkania Róży główna bohaterka położyła się na sofie. Nie czuła się najlepiej - nagle zrobiło się jej bardzo gorąco, traciła przytomność. Zaczęła majaczyć i wspominać swoją jedyną miłość, Michała, oraz swoich synów. Zapragnęła mieć w ręce krzyżyk, który przez jakiś czas należał do ukochanego, jednak okazało się to dla niej za trudne. Ledwo podeszła do komody, a zamknięta na klucz szuflada nie dawała się otworzyć.
Nagle zasłabła, na kolanach doszła do łóżka i położyła się. Po cichu ciągle powtarzała sobie, że wróciła. W tej chwili do pokoju Róży weszła służąca, aby podać swojej pani herbatę. Widząc stan kobiety, pobiegła po Strawskich, u których mieszkały. Kiedy wpadli do jej pokoju, bohaterka leżała sztywno na łóżku i przerażająco płakała. Było to na granicy śmiechu i łkania.
Rozdział 21. Marta po opuszczeniu matki poszła do kina. Późno wróciła do domu, co nieprzyjemnie skomentował jej mąż. Kobieta powróciła myślami do wielu trudnych wspomnień z dzieciństwa, między innymi narzekań matki, modlitw ojca czy powrotów starszego brata do rodzinnego domu ze studiów. Z zamyślenia wyrwał ją telefon. Był to Strawski, który kazał jej jak najszybciej przyjechać.
W tej chwili Marta zdała sobie sprawę, że matka umiera. Ruszyła pędem na postój taksówek, gdzie dogonił ją jej mąż, Paweł. Gdy dojechali, Róża była przytomna. Złościła się na Strawskiego, że zrobił wszystkim tyle kłopotu i zerwał ich w nocy. Wyglądała dostojnie, choć widać było, że nie jest najlepiej. Cieszyła się z zamętu, który był wokół niej. Lekarz poinformował rodzinę, że matka miała zawał. Nakazał rodzinie sprawdzać puls i dzwonić, gdyby stan chorej się pogarszał.
Niedługo później przyszedł Władysław i Jadwiga. Wszyscy milczeli, nikt nie miał odwagi się odezwać. Nagle Róża zaczęła kaszleć. Władysław rozcierał matce stopy, a Marta przygotowała lemoniadę. Nie dało się jednak jej napoić. Puls zaczął słabnąć, a kaszel nie ustawał. Wszyscy ruszyli do telefonu, aby wezwać lekarza. W końcu na odwagę zebrała się Marta. Róża umierała. Jej ostatnie słowa brzmiały „napiszcie, że wróciłam”.
Wtedy do mieszkania wpadł Adam, który wziął ze sobą włóczkowe kamasze, które skończyła dziś dla niego żona. Zaczął rozpaczać nad ukochaną, która dalej miała otwarte oczy i wyglądała, jakby przyglądała się zgromadzonym. Jej powieki same przykryły gałki oczne. Wszyscy stali wokół niej w milczeniu, rozważając wszystko, co usłyszeli od Róży w ciągu tego dnia. Nagle wydały się im bardziej zrozumiałe. Marta wzięła czarny szal koronkowy, który matka przywiozła z Taganrogu i przypominał jej zawsze czasy bezpieczne i dobre, po czym przykryła nim ciało matki.
Aktualizacja: 2024-03-09 12:50:07.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.