Recenzja filmu T. Konwickiego pt. "Lawa", w oparciu o Dziady

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Niewiele jest dzieł tak ważnych dla naszej kultury i tożsamości, jak „Dziady” Adama Mickiewicza. Wszystkie jego części w pełni zasłużył sobie na miano dramatu narodowego. To właśnie ten status, na równi z niescenicznością dzieł romantycznych, wymuszają delikatne podejście do jakiejkolwiek próby ich ekranizacji. Srebrny ekran pozwala co prawda na więcej niż scena, potrafi jednak obedrzeć dzieło z jego sensu, duszy. Tymczasem w Dziadach najważniejsze jest właśnie przesłanie, ukryta za wizualnym romantyzmem gorejąca wiecznie prawda. Tadeusz Konwicki zdawał się to rozumieć, co tłumaczyłoby wybór tytułu jego ekranizacji dramatu Mickiewicza - „Lawa”.

  • Nazywam się Milijon
  • Mickiewicz zekranizowany
  • Konrad rozdwojony
  • Oto obchodzimy Dziady! Zstępujcie w święty przybytek
  • Nazywam się Milijon

    Prastary obrzęd dziadów gromadzi na cmentarzu mieszkańców litewskiej wsi. Dzisiejszej nocy ofiarują pomoc uwięzionym między światami duszom, odbywającym czyśćcową pokutę. Pośród mroku nocy grekokatolickiego księdza również nawiedzi na plebanii tajemniczy gość - przybysz z dawnych lat. 1 listopada 1823 roku, pośród murów klasztoru dominikanów w Wilnie umrze zaś kochanek, by narodzić się mógł wieszcz-poeta ciemiężonego narodu. Dobro i zło stoczy walkę o jego duszę, a pokorny bernardyn dostąpi łaski poznania przeznaczenia umęczonej ojczyzny. Polska stanie się Mesjaszem Narodów.

    Mickiewicz zekranizowany

    Romantyczny dramat wymyka się łatwym próbom swojej adaptacji. Jedną z jego cech jest bowiem niesceniczność. Przekłada się to również w pewnym stopniu na obraz filmowy, wymagający zaistnienia m.in. logicznie poukładanych wątków fabularnych. Tymczasem „Dziady” to nie tylko kalejdoskop fantastycznych zdarzeń i oddalonych w przestrzeni scen, ale również trzy oddzielne części jednego dramatu. Tadeusz Konwicki stanął więc przed trudnym zadaniem, wymagającym nie tylko ekranizacji treści, co oddania stojącego za nią ducha. Z tego powodu „Lawa” stanowi adaptację wszystkich trzech części „Dziadów”, splecionych ze sobą w misterną całość. Rzecz jasna wymagało to usunięcia wielu z nich, przesłanie dzieła nie traci na tym jednak ani trochę. Wręcz przeciwnie, Konwicki zdaje się bowiem rozumieć zamierzenie samego wieszcza. Ponadczasowy charakter opowieści reżyser oddaje poprzez wplecenie w XIX wieczne sceny kadrów ze współczesnej Warszawy.

    Konrad rozdwojony

    Na ekranie zadziwi widza plejada wybitnych gwiazd kina i teatru, często zaczynających wtedy swoje kariery. Zobaczy więc Teresę Budzisz-Krzyżanowską jako matkę Rollisona, czy Maje Komorowską jako klimatycznego Guślarza. Zadziwić jednak może podzielenie głównej roli Gustawa-Konrada pomiędzy dwóch aktorów. Młody Artur Żmijewski odgrywa namiętnego, przepełnionego cierpieniem patriotę. Gustaw Holoubek z kolei to Pustelnik, duch i wadzący się z Bogiem buntownik. Ten ruch odkrywa geniusz Konwickiego, działającego zarazem na dwóch płaszczyznach: artystycznej i symbolicznej. W Konradzie-Holoubku dostrzegamy bowiem rysy samego Mickiewicza. Zarazem jednak pamiętamy o niepokornej adaptacji z 1968 roku z aktorem w roli głównej. Wielka Improwizacja z „Lawy”, która weszła już na stałe do kanonu polskiego kina, rozbrzmiewa wtedy jeszcze wyraziściej.

    Oto obchodzimy Dziady! Zstępujcie w święty przybytek

    Z całą stanowczością mogę polecić „Lawę” każdemu spragnionemu obcowania pośród ducha polskiej kultury i sztuki wysokiej. Film stanowi bowiem swoisty hołd dla twórczości Mickiewicza. Uczniów ostrzegam jednak solennie, „Lawa” nie jest dokładną adaptacją „Dziadów”, a raczej oddaniem ich przesłania i ducha. Dlatego lepiej zawczasu przeczytajcie książkę. Nie pożałujecie.


    Przeczytaj także: Dziady cz. III - scena VI - streszczenie i interpretacja

    Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.