Zinterpretuj metaforę szkoły w Ferdydurke

Autorką opracowania jest: Adrianna Strużyńska.

Powieść Witolda Gombrowicza Ferdydurke przedstawia losy Józia Kowalskiego, metrykalnie dorosłego, ale niedojrzałego mężczyzny, który został cofnięty przez swojego nauczyciela profesora Pimkę do czasów szkolnych. Gombrowicz opisał szkołę w zdecydowanie negatywny sposób - celem edukacji nie był rozwój uczniów, ale wtłaczanie ich w sztywno ustalone schematy.

W powieści międzywojenna rzeczywistość została przedstawiona w satyryczny sposób. Józio Kowalski wrócił do szkoły jako trzydziestoletni mężczyzna, pod pretekstem uzupełnienia braków w wiedzy. W rzeczywistości jednak, w szkole dyrektora Piórkowskiego trudno było się czegokolwiek nauczyć. Nauczyciele byli całkowicie pozbawieni energii, anemiczni, potrafili tylko powtarzać slogany, które wcześniej wtłoczono im do głów. Z wyjątkiem pilnego, niewinnego Syfona, uczniowie przychodzili na lekcje nieprzygotowani, podając najbardziej absurdalne wymówki. Nauczyciele nie potrafili zapanować nad klasą, czekali na koniec lekcji, tak samo jak uczniowie. Grono pedagogiczne wywoływało pożałowanie nawet u dyrektora Piórkowskiego, ale był on przekonany, że bezwolni, żałośni nauczyciele są idealni do wychowywania posłusznej młodzieży, pozbawionej umiejętności samodzielnego myślenia.

Gombrowicz ukazał absurd szkoły Piórkowskiego na przykładzie lekcji polskiego i łaciny. Nauczyciel od polskiego, nazywany Bladaczką, nie potrafił zainteresować uczniów literaturą, zamiast tego zmuszał ich, aby zachwycali się poezją Słowackiego, ponieważ Słowacki wielkim poetą był. Gdy uczniowie nie chcieli się z nim zgodzić, wpadał w rozpacz i brał ich na litość, mówiąc, że ma rodzinę na utrzymaniu. Bladaczka bał się dyrektora i inspektora, robił wszystko, aby nie wzbudzić ich dezaprobaty. Profesor od łaciny z kolei, zanudzał uczniów gramatyką, ale był przekonany, że budzi w nich zamiłowanie do kultury klasycznej. Jego metody wychowawcze były jednak całkowicie nieskuteczne.

Najważniejszym celem Piórkowskiego i Pimki było upupienie uczniów, czyli wymuszenie na dorastającej młodzieży dziecięcej niewinności i nieświadomości. Pimko był inspektorem i sprawdzał, czy proces przebiega prawidłowo. Podczas wizytacji widział co prawda, że uczniowie wypisują na drzewach brzydkie słowa, ale całkowicie to zignorował. Był przekonany, że nawet nie wiedzą co, to znaczy. Za płotem szkoły stały matki, które obserwowały nastoletnich młodzieńców, jakby byli małymi dziećmi. Pimko był przekonany, że jeśli wystarczająco długo będzie wmawiał uczniom, że są nieświadomi i niewinni, oni rzeczywiście się tacy staną.

Wobec upupiania i manipulacji, uczniowie przyjmowali dwie różne postawy. Klasa podzieliła się na dwie grupy: niewinne i nieświadome chłopięta oraz zbuntowanych chłopaków. Chłopiętom przewodził Syfon, klasowy prymus, który jako jedyny przygotowywał się na lekcje. Przywódcą chłopaków był zbuntowany, wulgarny i agresywny Miętus.

Syfon był przekonany, że zachowanie niewinności jest bardzo ważne, ponieważ ojczyzna wywodzi się właśnie od chłopięcia i dziewczęcia. Miętus był innego zdania - chciał pić, przeklinać i romansować z kobietami. Do kulminacji konfliktu doszło podczas pojedynku na miny. Syfon walczył wzniosłymi, anielskimi wyrazami twarzy, a Miętus - odrażającą, agresywną gębą. Syfon miał wygraną w garści, ale koledzy Miętusa powalili go na ziemię, a ten zgwałcił go przez uszy, mówiąc do niego odrażające, uświadamiające słowa. Wśród uczniów zmuszanych do niewinności, dochodziło więc do aktów przemocy.

Gombrowiczowska szkoła to miejsce, gdzie uczniowie są pozbawiani osobowości, własnego zdania, indywidualizmu. Mimo wymuszonej niewinności, młodzieńcy walczyli między sobą i nie wahali się przed użyciem przemocy.


Przeczytaj także: Wyjaśnij istotę relacji międzyludzkich przedstawionych w Ferdydurke

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.