Nowela Henryka Sienkiewicza „Latarnik” powstała w 1880, po podróży do Ameryki, gdzie usłyszał historię, która zainspirowała go do napisania utworu. Opublikowano go po raz pierwszy w piśmie „Niwa” rok później. Opowiada o Polaku, który został latarnikiem w Zatoce Moskitów. Mężczyzna osiada tam, jednak nie zapomina o swoich korzeniach.
Spis treści
Nowela opowiada o polskim latarniku, Skawińskim, który otrzymał posadę w wieku niemalże siedemdziesięciu lat. Jego poprzednik zaginął na morzu, dlatego poszukiwano kogoś na zastępstwo. Był doskonały i sumienny, cieszył się z samotności oraz spokoju, którego brakowało w jego ciekawym i pełnym przygód życiu. Nigdy nie miał szczęścia, uważał, że prześladują go żywioły, ponieważ każda praca i biznes kończyły się niepowodzeniem.
Jako latarnik spełniał się, cieszył się z rutyny i jednostajnego życia. Początkowo korzystał z niedzielnego wolnego na wyjazdy do miasta, jednak z czasem zdziczał i zaniechał tychże podróży. Dni zlały mu się w jedno, a o jego obecności świadczyły tylko znikające racje żywnościowe oraz zapalana co dzień latarnia.
Z odrętwienia wyrwał go prezent, który otrzymał od Polskiego Towarzystwa w Nowym Jorku, w podzięce za wsparcie finansowe sprzed kilku miesięcy. Otrzymał „Pana Tadeusza”, a książka wprawiła go w ogromne wzruszenie i szczęście. Było to dla niego ważne, ponieważ tęsknił za ojczyzną. Pod wpływem inwokacji wspominał czas, gdy był jeszcze w Polsce. Pojawia się retrospekcja wydarzeń z powstania listopadowego. Z zaaferowania zapomniał zapalić latarni, przez co jeden ze statków się rozbił. Stracił pracę, jednak nie przejął się tym bardzo i wyruszył do Nowego Jorku, szukając innych Polaków.
Latarnik z Aspinwall, samotnej wyspy koło cieśniny Panamskiej zaginął. Założono, że mężczyzna zginął na swojej łodzi, ponieważ nie odnaleziono ani jego, ani jej. Miejscowy wysłannik Stanów Zjednoczonych, Falconbridge musiał jak najszybciej znaleźć następcę, ponieważ przez warunki panujące w Zatoce Moskitów światło latarni jest kluczowe dla ruchu statków w regionie oraz kursujących do Nowego Jorku. Praca ta jest wymagająca, ale ciężko znaleźć też na nią chętnego, z uwagi na jej specyfikę (samotność, ciągła potrzeba bycia w ruchu, sumienność). Zgłosił się jednak do niego Polak, siedemdziesięcioletni Skawiński.
Mężczyzna przedstawił referencje w postaci listów oraz orderów z Ligii francuskiej, służby w Hiszpanii i na Węgrzech. Mimo swojego wieku widać było, że jest zdrowy i silny, dlatego otrzymał posadę. Był odpowiedni na to stanowisko, ponieważ pragnął spokoju i zamieszkania w końcu w jednym miejscu, gdzie mógłby odpocząć. Jeszcze tego samego dnia wyruszył na wyspę, której nie mógł właściwie opuszczać. Raz dziennie otrzymywał jedynie zaopatrzenie w postaci żywności i wody pitnej.
Skawiński cieszył się z takiej kolei rzeczy. Całe życie spędził, wędrując. Miał ogromnego pecha, gdy za coś się zabierał, najczęściej kończyło się to niepowodzeniem. Próbował wielu zawodów, poszukiwał złota, diamentów, był strzelcem w Indiach. Gdy otwierał własny biznes, również spotykało go nieszczęście. Gdy otworzył farmę, nadeszła susza, podczas handlu w Ameryce Południowej stracił tratwę i błąkał się po dżungli. Pływając na statku, łódź zatonęła. Wierzył, że prześladuje go siła wyższa, która okazuje się w postaci żywiołów. Miał zawsze nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Teraz cieszył się spokojem i wpatrywaniem w morze.
Dni latarnika były identyczne. Codziennie spotykał się z dostawcą żywności, Johnsem, spożywał posiłki, zapalał latarnię i kładł się spać. Rano gasił jej światło, a dzień upływał mu na tym samym. Obserwował także ogrom nieba i morza. Przyglądał się statkom, zamierającemu podczas popołudniowej sjesty. Z daleka obserwował dżunglę, przez lornetę patrzył na zwierzęta. Cieszyła go bezpieczna odległość od drapieżników, które w przeszłości spotykał również z bliska.
Skawiński jedynie w niedzielę opuszczał wieżę i ruszał do kościoła, ubierając odświętny strój i ordery. Spotykał się z uznaniem ze strony mieszkańców. Zabierał wszelkie hiszpańskojęzyczne gazety od Falconbridge’a, które czytał w ciągu tygodnia. Szukał w nich informacji z Europy, cały czas tęskniąc za ukochaną ojczyzną. Cieszyła go ta rutyna, dająca mu poczucie bezpieczeństwa.
Z czasem jednak zatopił się w niej, nie wyjeżdżał już do miasta, a o jego egzystencji świadczyło jedynie światło latarni oraz znikające z brzegu racje żywnościowe. Mężczyzna stracił poczucie sensu, doskwierała mu samotność. Pogodził się, że latarnia jest jego oczekiwaniem na śmierć, z czym już nic nie może zrobić. Popadł w rezygnację, stracił poczucie odrębności. Nie myślał już o tym, że istnieje coś poza wyspą, a większość czasu spędzał na myśleniu mistycznym.
Przebudzenie się Skawińskiego nadeszło, gdy otrzymał paczkę wraz z racjami żywnościowymi. Była to polska książka, którą otrzymał od Polskiego Towarzystwa z Nowego Jorku. Przysłali mu je w podzięce za wsparcie finansowe, które przekazał kilka miesięcy wcześniej. Nie potrafił jednak sobie tego przypomnieć, a cała sytuacja wydała mu się cudem. Nie sądził, że na końcu świata, w Aspinwall będzie miał przed sobą polską książkę. Zabrał się do czytania „Pana Tadeusza”. Wzruszał się przy tym bardzo, wspominając ukochaną ojczyznę. Przeniósł się wspomnieniami do domu, który stracił w czasie powstania listopadowego. Wtedy też wyjechał z kraju. Z tego wszystkiego zapomniał jednak zapalić latarni, przez co jedna z łodzi się rozbiła. Stracił przez to posadę, jednak nie przejął się tym bardzo. Wyruszył do Nowego Jorku, w rękach trzymając książkę.
Aktualizacja: 2022-08-11 20:24:11.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.