Krzysztof Kamil Baczyński, fot: Autor nieznany, Muzeum Powstania Warszawskiego
Utwór „Jesień to gwiazdy...” autorstwa Krzysztofa Kamila Baczyńskiego powstał dokładnie 4 października 1941 roku. Został napisany we współpracy ze starszym o kilka lat przyjacielem poety, Jerzym Kamilem Weintraubem i wszedł w skład dorobku artystycznego obu twórców. Dzieło utrzymane jest w katastroficznym tonie, typowym zarówno dla poezji Baczyńskiego, jak i całego pokolenia artystów tworzących w okresie wojny.
Spis treści
Wiersz Baczyńskiego należy do liryki pośredniej. Podmiot liryczny nie ujawnia się, a jedynie snuje refleksje nad tragiczną jesienną rzeczywistością. Swoją opinię wyraża poprzez dokładne opisanie sytuacji lirycznej – realiów otaczającego go świata. Z tego powodu dzieło można zaliczyć także do liryki opisowej.
Utwór ma stroficzną, regularną budowę. Składa się z trzech czterowersowych strof. Liczba sylab w wersach waha się od siedmiu do dziewięciu. Wiersz jest bardzo rytmiczny. Pojawiają się w nim rymy o układzie krzyżowym, zarówno dokładne („snem” - „mchem”), jak i, w głównej mierze, niedokładne („drzew” - „brzeg”).
Warstwa stylistyczna dzieła jest całkiem rozbudowana. Znaleźć w nim można przede wszystkim epitety („spróchniałe ichtiozaury”; „biały wzrok umarłych”), liczne metafory („Przewożą arki na drugi brzeg / głowy obciętych księżyców”; „on do stołu przykuty snem / kamiennym”), ożywienia („Liście [...] syczą”; „Przewożą arki […] / głowy obciętych księżyców”), przerzutnie („Przewożą arki na drugi brzeg / głowy obciętych księżyców”; „on do stołu przykuty snem / kamiennym”) oraz porównania („Liście jak węże syczą”; „on do stołu przykuty snem / kamiennym”).
Wiersz „Jesień to gwiazdy...” stanowi głęboką refleksję nad śmiercią. Podmiot liryczny przedstawia ją w bardzo symboliczny, a zarazem tragiczny sposób. Pochyla się nad ogromną tragedią, ukazując ją niejako w trzech obrazach, które wspólnie tworzą skondensowaną, dramatyczną całość.
W pierwszej strofie poeta skupia się na opisie świata zdominowanego przez śmierć i cierpienie. Panująca w nim jesień przywodzi na myśl dni pełne niepogody i smutku. Zamiast liści, z jesiennych drzew spadają gwiazdy, a same liście podobne są do węży. Przewożą one arki pełne odciętych, martwych głów księżyców. Symbolizują brutalnie zamordowanych ludzi, niejako zdążających na wieczny odpoczynek.
Wizja ta nawiązuje do mitologicznego obrazu przewożenia umarłych dusz przez przewoźnika, Charona, do krainy zmarłych przez rzekę Styks. Jest ona wyjątkowo przygnębiająca. Zastosowane przez Baczyńskiego metafory wprowadzają atmosferę niepokoju. Przedstawiona w utworze rzeczywistość jest zupełnie niepodobna do zwykłego świata. Jawi się jako prawdziwa kraina umarłych. Dominuje w niej cierpienie, które trudno sobie wyobrazić. Wszystko zdaje się działać nie tak, jak powinno, jest pogrążone w anormalnym chaosie.
W drugiej strofie poeta kontynuuje wizję z pierwszej zwrotki. Pogłębia opisywaną przez siebie rzeczywistość o jeszcze straszniejsze opisy jednoznacznie kojarzące się z apokalipsą. Uzupełnia go o obraz konduktów przypominających ichtiozaury, czyli prehistoryczne gady morskie, wymarłe wiele miliardów lat temu. Suną one za arkami transportującymi głowy księżyców niczym żałobnicy za karawanem. Nie należą do świata żywych, lecz stają się kolejnym symbolem wskazującym na to, że przestrzeń opisywana przez poetę jest daleka od realnej i bezpiecznej.
Kondukty są zawieszone w czasie i przestrzeni, które to zdają się w ogóle nie funkcjonować w tej rzeczywistości. Czas staje w miejscu, a przestrzeń nabiera materialnych cech fizycznych. Niebo spada niczym wieko trumny na martwe ciała. Przygniata ich swoim ciężarem, stając się ostatecznym potwierdzeniem faktu, że od śmierci nie ma ucieczki. Każda istota w owym świecie nie jest już żywa, a jednak dalej cierpi. Nie może liczyć na ukojenie nawet po odejściu do wieczności.
W trzeciej, ostatniej zwrotce, podmiot liryczny znacznie zmienia perspektywę. Skupia się na konkretnym bohaterze lirycznym, którego definiuje jako „on”. Zdradza, że człowiek ten jest martwy, jednak paradoksalnie dalej jest w stanie widzieć i przede wszystkim – myśleć. Cała otaczająca go przestrzeń okazuje się jedynie dramatyczną, metaforyczną wizją okrutnej rzeczywistości wojennej. Świat jest spowity tak wielkim złem i cierpieniem, że wykracza ono poza to, co przyziemne. Bliżej mu do krainy zmarłych czy nawet biblijnego piekła.
Wymieniona w wierszu osoba obserwuje swoje otoczenie. Wszystko przypomina w nim o śmierci, nawet „lodowce porosłe mchem” przywodzą jej na myśl trumny, dlatego też w taki sposób wyglądają wykreowane przez nią wizje. Z tego powodu ukazane w poprzednich strofach obrazy apokalipsy nabierają jeszcze bardziej symbolicznego i metaforycznego wydźwięku. Zarówno osoba mówiąca, jak i bohater liryczny stają się tak przytłoczeni jarzmem wojny i cierpienia, że zaczynają postrzegać realne życie w kategoriach z pogranicza snu i jawy. W świecie pełnym bestialskiej przemocy trudno jest powstrzymać myśli o wszechobecnej śmierci i katastrofie.
Aktualizacja: 2022-08-11 20:24:01.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.