Sa­mot­ność po­wstań­ca i jej tra­gicz­ne zna­cze­nie. Omów za­gad­nie­nie na pod­sta­wie opo­wia­da­nia Ste­fa­na Żerom­skie­go Roz­dzió­bią nas kru­ki, wro­ny.... W swo­jej od­po­wie­dzi uwzględ­nij rów­nież wy­bra­ny kon­tekst.

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

W dziejach Polski wiele jest tragicznych wydarzeń. Szczególnie wyróżniają się na ich tle powstania-zbiorowy wysiłek narodu w celu zrzucenia jarzma zaborcy. Czy jednak aby na pewno był on tak zbiorowy, jak chcemy dzisiaj wierzyć? Prawda jest taka, że każdy chce trzymać ze zwycięzcami, niewielu ma w sobie, chociaż odrobinę lojalności dla przegranej sprawy. Nieudane powstania i ich uczestnicy byli więc ostatecznie skazani na osamotnienie, nadające ich losowi tragicznego wydźwięku. Doskonale obrazuje to Stefan Żeromski w swoim Rozdziobią nas kruki, wrony... oraz Eliza Orzeszkowa na łamach Gloria victis. Poniższa praca pochyli się nad tymi dwoma przykładami tragizmu samotności powstańca.

Rozdziobią nas kruki, wrony... robi szczególne wrażenie ze względu na zawarty tam naturalizm. Sceny krwawej rozprawy Moskali z Szymonem Winrychem, czy długiego konania jednego z koni budują brudną, przesiąkniętą deszczem i krwią atmosferę. Doskonale jednak pracują na rzecz ukazania tragicznego losu powstańców styczniowych pod koniec ich insurekcji.

Winrych doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak potoczyły się losy walki o niepodległość kraju. Niegdyś znany, swawolny szlachcic jest obecnie brnącym przez błoto straszydłem w porwanych butach, napędzanym gorzałką i kawałkiem chleba ze słoniną. Powstaniec jest samotny podwójnie. Prawie nikt już nie walczy po jego stronie, sprawa okazała się ewidentnie przegraną. Po jego śmierci zaś okrada go chłop, o którego wolność narodową oraz uwłaszczenie walczył. Szczególnie to drugie wydarzenie ukazuje tragizm losu powstańca.

Borycki to człowiek stawiający pewną ideę ponad własne życie. Kochając wolność oraz ojczyznę, idzie za nią walczyć. Tymczasem zderza się nie tylko z trudnościami natury militarnej, ale również niezrozumieniem. Trudno jest zarzucić prostemu chłopu z tamtego okresu konformizm, myśli on jednak bardziej kategoriami darwinowskiej walki o byt, niż ideałami styczniowego zrywu narodowego. Głodny biedak nie ma czasu myśleć o Polsce, bo musi okraść trupa partyzanta dla przedłużenia własnego życia.

Tutaj leży cały tragizm samotności Winrycha. Opuścili go bowiem ci, za których walczył-lud Polskich wsi. Paradoksalnie na swoje szczęście nie dożył chwili, by tego doświadczyć. Zdążył jednak poczuć się niczym zaszczuty pies, zmoknięty i nieposiadający domu. Uosabia tym samym dolę każdego powstańca. Są to bowiem członkowie nieregularnych formacji, partyzanci. Walczą więc wojną szarpaną, zawsze z silniejszym. Nie ma dla nich innej drogi niż samotność, niż ból, za który nikt nie zechce odpłacić. Prości ludzie pozbawieni są zdolności zrozumienia. Oni chcą tylko zdjąć skórę z zabitego konia, przeżyć kolejny dzień. Winrych zaś trwa przy swoim. Trwa uparcie, chociaż zdaje sobie sprawę z bycia ostatnim pośród walczących. Dotyka prawdziwej samotności-opuszczenia w obliczu nieuchronnej klęski i śmierci wszystkich, którzy mu towarzyszyli pośród leśnych ostępów.

Jeszcze gorszemu osamotnieniu styczniowych powstańców chciała zapobiec Eliza Orzeszkowa w swoim Gloria victis. Pięćdziesiąt lat po wydarzeniach tego narodowego zrywu, znająca osobiście Romualda Traugutta pisarka, świadoma była odchodzącej pamięci tych dzielnych ludzi. Młodzież ulegała rusyfikacji, przez co porzucała pamięć swoich bohaterów narodowych. Samo to jest już samotnością ponad wszelką miarę. Czy jest bowiem głębsza alienacja niż bezdenna otchłań zapomnienia? Gdy ludzie wyrzucają z serca nawet pamięć o swoich wielkich przodkach, czynią ich osieroconymi duchami.

Aby temu zapobiec, Orzeszkowa napisała swój utwór, polecający historię powstańczych mogił przyrodzie. Niosący chwałę pokonanych wiatr miał ustrzec ich dziedzictwo od porzucenia, rozniecając je ponownie w sercach ludu. Wiemy, że po części udało się to, czego autorka od niego oczekiwała. Tragedią powstania styczniowego jest już jednak sama potrzeba przypominania o zarosłych mogiłach, jakby krew umierających samotnie pośród dziczy ludzi bezowocnie wsiąknęła w ziemię polską. Sama historia przytaczana przez las również opisuje samotność powstańców.

Szczególnie warto zwrócić tu uwagę na postać Romualda Traugutta. Nabiera ona na łamach dzieła cech mesjanistycznych. Inteligent poświęca się walce zbrojnej, bierze do ręki oręż i naraża na trudy większe, niż może znieść. Niczym Chrystus, bierze na barki ciężar całego powstania. Nikt nie może pomóc mu go nieść, jest więc osamotniony ze swoim brzemieniem. Samotny przywódca, pierwszy pośród równych sobie wolnych ludzi, przeżywa jednak największą boleść.

To właśnie Traugutt uosabia tutaj samotność powstańca, człowieka przygniecionego swoją dziejową odpowiedzialnością na równi z brzemieniem przegranej. Rodzi to tragizm losu, który szlachetny zryw zamienia w mieszaninę cierpienia i śmierci. Promykiem nadziei może być tutaj martyrologia, nadająca krwawemu końcowi powstania cech poświęcenia. Bez tego cierpienia, bez krwi przelanej oraz samotności pośród głuszy nie byłoby wolnej Polski. Nie zmienia to jednak faktu tragizmu tego losu. Walcząc o Polskę, ginie się bez zwycięstwa, by dopiero pokolenia potem krew w ziemi wydała plon.

O tragizmie i cierpieniu Polacy mogą powiedzieć wiele. Mało jest nacji na świecie, które tak często wykrwawiał się w imię ideałów przez siebie wyznawanych. Niestety nie robiła tego cała społeczność, a walki te bardzo często przegrywaliśmy. Późniejszych ojców niepodległości i pomnikowych bohaterów współcześni im potrafili opuścić czy nawet wykorzystać w momencie największego upokorzenia. Polacy jako narów katolicki bez problemu dostrzegą w tym obraz Chrystusa-którego pod krzyżem opuścili prawie wszyscy bliscy. Jednak jak Zbawiciel, tak też ludzie ci paradoksalnie zwyciężyli poprzez przegraną. Nie chodzi tu jednak o militarną wiktorię a zasianie ducha, który nigdy nie umiera.Można się bowiem kłócić nad zasadnością wielu zrywów narodowych, wydaje się jednak że ich ofiara ożywiała narodowe uczucia. Paradoksalnie więc spełniają się słowa Elizy Orzeszkowej, zawarte w tytule przytaczanego powyżej dzieła. Niech będzie chwała pokonanym-gloria victis.


Przeczytaj także: Czło­wiek i na­tu­ra jako bo­ha­te­ro­wie li­te­rac­cy. Omów za­gad­nie­nie na pod­sta­wie opo­wia­da­nia Ste­fa­na Żerom­skie­go Roz­dzió­bią nas kru­ki, wro­ny.... W swo­jej od­po­wie­dzi uwzględ­nij rów­nież wy­bra­ny kon­tekst.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.