Akademia pana Kleksa - streszczenie

Autor Jan Brzechwa
Autorką streszczenia jest: Adrianna Strużyńska.

Akademia Pana Kleksa to książka dla dzieci napisana przez znanego polskiego autora Jana Brzechwę i wydana w 1946 roku. Opowiada ona historię dwunastoletniego chłopca, Adasia Niezgódki, który trafia do tajemniczej Akademii Pana Kleksa. Jest to opowieść o przyjaźni, nauce i odwadze do stawiania czoła nowym wyzwaniom.

  • Akademia pana Kleksa - streszczenie krótkie
  • Akademia pana Kleksa - streszczenie szczegółowe
  • Akademia pana Kleksa - streszczenie krótkie

    Dwunastoletni Adam Niezgódka od pół roku uczył się w Akademii Pana Kleksa. Mogli się tam uczyć tylko chłopcy o imionach na literę A. Zanim Adaś trafił do akademii, miał problemy w szkole i w domu. W akademii wszystko się jednak zmieniło. W gmachu mieszkali uczniowie, pan Kleks i jego pomocnik: szpak Mateusz, który umiał mówić, ale wymawiał tylko końcówki wyrazów. Akademię otaczały różne bajki, które chłopcy odwiedzali. Pan Kleks nosił na twarzy piegi od golarza Filipa. Otrzymanie piega było dla chłopców największą nagrodą.

    Pewnego dnia szpak Mateusz opowiedział Adasiowi swoją historię. Urodził się jako książę, następca tronu. Ojciec chciał go wykształcić, ale Mateusz wolał jeździectwo i polowania. Kiedy król zabronił mu jeździć konno, wpadł w rozpacz. Nocą wymknął się na konną przejażdżkę, podczas której zastrzelił króla wilków. Wilk zdążył go jednak ugryźć, co poskutkowało krwotokiem, który zdołał zatamować dopiero doktor Paj-Chi-Wo. Lekarz dał mu też czapkę bogdychanów, która pozwoli mu zmienić się w dowolne stworzenie. Po kilku latach wilki zaczęły się mścić i rujnować kraj. Gdy wtargnęły do pałacu, Mateusz zamienił się w ptaka. Czapka nie miała jednak guzika, za który miał pociągnąć, aby znowu stać się człowiekiem. Pozostał więc szpakiem i błąkał się po świecie, aż przygarnął go pan Kleks. Adaś chciał za wszelką cenę znaleźć guzik od czapki.

    Akademia nie przypominała tradycyjnej szkoły. Chłopcy uczyli się kleksografii, przędzenia liter, a na lekcjach geografii grali w piłkę globusem. Pan Kleks uczył ich też rozumienia kumkania żab, czy naprawy zepsutych sprzętów. Adaś towarzyszył mu też podczas gotowania potraw z kolorowych szkiełek i jadalnych farb. Pan Kleks potrafił latać, w czym chłopcy starali się go naśladować. Adasiowi nawet się to udało i trafił do psiego raju. Spotkał tam swojego ukochanego mopsa o imieniu Reks. Psy żyły w raju spokojnie i szczęśliwie. Trafiali tam też chłopcy dręczący psy, aby zmienili swoje postępowanie.

    W akademii zapanowała plaga much. Golarz Filip zmusił Kleksa, aby przyjął do akademii dwóch jego synów. Z księżyca wróciło oko pana Kleksa, dlatego zapowiedział uroczystość, na której opowie, co widziało. Do uczniów dołączyli synowie golarza: Anatol i Alojzy. Ten drugi nie był jednak prawdziwym chłopcem, tylko lalką. Pan Kleks i Adaś poświęcili wiele godzin, aby ożył i wkrótce zaczął funkcjonować, jak żywy chłopiec. Alojzy był jednak złośliwy i wrogo nastawiony. Pan Kleks zaprosił bohaterów bajek i zaczął opowiadać o żyjących na księżycu Lunnach. Pojawił się jednak Alojzy i przepędził gości.

    Pan Kleks stawał się coraz mniejszy i słabszy, a Alojzy wszystkim dokuczał. W wigilię pan Kleks powiedział chłopcom, że bajka o akademii się kończy i wkrótce wrócą do domów. Alojzy dostał się do pomieszczenia, gdzie Kleks krył swoje sekrety. Były zapisane na tabliczkach po chińsku, a Alojzy je zniszczył. Kleks za to rozkręcił lalkę i schował jej cześci w walce. W akademii pojawił się rozgniewany golarz Filip, a chłopcy zaczęli opuszczać szkołę. Gdy Adaś się obudził, pan Kleks był bardzo mały i zmienił się w guzik. Był to guzik do czapki Mateusza. Szpak zmienił się w autora bajki Akademia Pana Kleksa.

    Akademia pana Kleksa - streszczenie szczegółowe

    Ta oraz inne bajki. Adam Niezgódka miał dwanaście lat i od pół roku uczył się w Akademii Pana Kleksa. Kiedy jeszcze mieszkał w domu, miał wiele problemów: był niezdarny, często spóźniał się na lekcje, grymasił przy jedzeniu. W końcu rodzice wysłali go do Akademii Pana Kleksa, znajdującej się na ulicy Czekoladowej, w trzypiętrowym gmachu z kolorowych cegieł. Na trzecim piętrze znajdowały się sekrety pana Kleksa, dlatego uczniowie nie mieli tam wstępu. Sam Kleks dostawał się tam przez komin. Na parterze znajdowały się sale szkolne, na pierwszym piętrze sypialnie i jadalnia, a na drugim mieszkali pan Kleks ze szpakiem Mateuszem. Reszta pomieszczeń na drugim piętrze była zamknięta.

    Do akademii przyjmowano tylko chłopców, których imiona zaczynały się na A. Pan Kleks nie chciał zawracać sobie głowy zapamiętywaniem innych liter alfabetu. Było tam dwudziestu czterech uczniów: czterech Adamów, pięciu Aleksandrów, trzech Andrzejów, trzech Alfredów, sześciu Antonich, jeden Artur, jeden Albert i jeden Anastazy. Kleksowi pomagał uczony szpak Mateusz, który umiał mówić, ale wypowiadał tylko końcówki wyrazów. Szpak pomagał chłopcom w pracach domowych, a nawet zastępował Kleksa, prowadząc czasem lekcje.

    Uczniowie nie mogli opuszczać terenu akademii bez pana Kleksa. W murze znajdowały się furtki zamykane na srebrne kłódki, które prowadziły do różnych bajek. Nikt nie wiedział, ile ich jest, a pan Kleks przechowywał kluczyki w srebrnej szkatule. Czasem wysyłał chłopców do różnych bajek, często był to Adaś, bo był rudy i rzucał się w oczy. Pewnego dnia nakazał Adasiowi udać się do bajki o dziewczynce z zapałkami, aby kupić paczkę zapałek. Chłopcu było żal zziębniętej dziewczynki, ale spotkał Andersena, który pocieszył go, że to tylko bajka.

    Pewnego dnia w akademii pojawił się jeden z bohaterów bajki o śpiącej królewnie i siedmiu braciach – jeden z jej braci. Okazało się, że dwie postaci baśni zaginęły, pan Kleks wysłał Adama i Andrzeja, aby pomogli je znaleźć. Później królewna zaprosiła chłopaków na podwieczorek: poczęstowała ich słodyczami i owocami. W bajkach można było jeść, ile się chce, bo nigdy nie chorowało się z przejedzenia. Królewna zaprosiła pana Kleksa, aby odwiedził ją po motylki w czekoladzie. Planowała też odwiedzić bajki pana Kleksa – wtedy Adaś dowiedział się, że Ambroży ma własne bajki.

    Pan Kleks zawsze miał przy sobie złotą tabakierkę z piegami różnej wielkości i koloru, które przyczepiał sobie do twarzy. Twierdził, że świetnie działają na rozum i zapobiegają przeziębieniu. Co czwartek golarz Filip przynosił mu kolejną porcję piegów, które podczas golenia zdejmował z twarzy swoich klientów. Otrzymanie piega było dla uczniów nagrodą za dobre zachowanie i sukcesy w nauce. Adaś bardzo chciał otrzymać piega, ale pan Kleks powiedział mu, że jeszcze za mało umie. Zużytymi piegami żywił się za to Mateusz. Kiedy wpadał w zły humor i nie chciał rozmawiać, pan Kleks dawał mu piegi i nastrój szpaka szybko się zmieniał. Pewnego dnia, pan Kleks zasnął i pogryziony przez komary, zdrapał sobie wszystkie piegi. Adaś zebrał je i dał Mateuszowi, a szpak zaufał mu i opowiedział historię swojego życia.

    Niezwykła opowieść Mateusza. Szpak wyznał, że naprawdę nie jest ptakiem, tylko księciem. Był jedynym synem i następcą tronu, wychował się w luksusie. Zapisywano każdy jego uśmiech i każdą jego łzę. Jego ojciec był bardzo bogaty i potężny, wzbudzał respekt i miał ogromny skarbiec. Posiadał skarby i pałace, złote korony i berła i drogocenne kamienie. Wojsko było tak potężne, że kraj nie miał wrogów i wszyscy zabiegali o przychylność króla, a jego okręty panowały na czterech morzach. Matka Mateusza za to słynęła z urody. Cztery siostry Mateusza wyszły za królów: hiszpańskiego, włoskiego, portugalskiego i holenderskiego. Królewicz miał odebrać wykształcenie u największych uczonych, ale jego pasjonowały tylko konna jazda i strzelectwo. Miał sto dwadzieścia wierzchowców krwi arabskiej i angielskiej oraz czterdzieści osiem stepowych mustangów. Uczył się strzelać strzelbami myśliwskimi, wykonanymi specjalnie dla niego. Mateusz tak kochał polowania, że nie umiał skupić się na niczym innym. Ku jego rozpaczy, ojciec zabronił mu jeździć konno. Chłopiec płakał tak mocno, że aż ogłoszono żałobę narodową. Milczał, do wszystkiego stracił chęci, ale ojciec stwierdził, że nie wsiądzie na konia, dopóki nie skończy czternastu lat. Tak doradzili mu medycy i chirurdzy, dlatego nie zamierzał zmieniać zdania. Mateusz nie mógł się z tym pogodzić, po nocach śniły mu się ukochane konie.

    Pewnego wieczoru, pod okno sypialni królewicza przyszedł jego wierzchowiec Ali-Baba. Chłopiec wymknął się na przejażdżkę, ponieważ nie bał się sam jeździć w nocy. Nagle koń stał się niespokojny: na drodze stał wielki, agresywny wilk. Mateusz nakazał mu zejść z drogi w imię króla, ale zwierzę nie posłuchało. Chociaż książę miał dopiero osiem lat, nie spanikował, ale zastrzelił zwierzę. Konający wilk zdołał już tylko ugryźć księcia w nogę. W lesie rozległo się złowrogie wycie wilków. Mateusz szybko pocwałował do pałacu. Książę poszedł spać, a gdy się obudził, stali nad nim lekarze i uczeni. Nikomu nie przyznał się do swojej nocnej przygody, dlatego nie wiedzieli, dlaczego zaczął się u niego krwotok

    Z rany w udzie wciąż sączyła się krew. Matka Mateusza zalewała się łzami, a król obiecał za jego uleczenie tak wielką nagrodę, że można było kupić za to całe państwo. Pojawiało się tylu uczonych i lekarzy, że w pałacu brakowało dla nich pomieszczeń, ale nikt nie umiał zatrzymać krwawienia. Rodzice stracili nadzieję na uzdrowienie Mateusza, a kraj pogrążył się w żałobie. Nikt nie wierzył w powodzenie leczenia, gdy w końcu na dworze pojawił się nadworny lekarz ostatniego cesarza chińskiego doktor Paj-Chi-Wo. Król obiecał mu klejnoty, postawienie pomnika i stanowisko ministra, jeśli tylko zdoła uleczyć Mateusza. Doktor Paj-Chi-Wo dmuchnął na ranę, a ta zniknęła – książę był uzdrowiony. Lekarz nawet nie chciał nagrody za swoje dokonanie. Poprosił za to o rozmowę z księciem. Doktor ostrzegł Mateusza, że zabił króla wilków i te się na nim zemszczą. Ofiarował chłopcu cudowną czapkę bogdychanów, otrzymaną od cesarza. Gdy królewicz ją założy, zmieni się w dowolną istotę, a gdy pociągnie za guzik, odzyska swoją normalną postać. W ten sposób uratuje się w groźnej sytuacji. Doktor zniknął, nie przyjmując żadnej nagrody ani zapłaty. Uradowany król wyprawił wielkie uczty dla wszystkich ubogich w całym kraju oraz rozdawał im klejnoty. Po tych zdarzeniach Mateusz stracił serce do polowania i skupił się na nauce. Zawsze miał przy sobie czapkę bogdychanów, bo nie wiedział, kiedy przyjdą po niego wilki.

    Po kilku latach w królestwie zaczęły grasować olbrzymie stada wilków, polujących na ludzi i bydło w biały dzień. Żadnym sposobem nie można było ich powstrzymać, chociaż próbowano trucizny, wilczych dołów i wojska. W królestwie panował głód, a wilki porywały ludzi z ich własnych domów. Król próbował nad tym zapanować, ale chociaż wciąż zmieniał ministrów, żaden nie poradził sobie z plagą wilków. W końcu zwierzęta dotarły nawet do stolicy, Mateusz miał wtedy czternaście lat. Kiedy wtargnęły do pałacu, próbował bronić siebie i rodziców, ale powstrzymał go król wilków, przebrany za jednego z halabardników. Gdy się ocknął, jego rodzice już nie żyli. Próbował krzyczeć, ale wypowiadał tylko końcówki wyrazów, miał potłuczoną głowę. Mateusz sięgnął po czapkę od doktora Paj-Chi-Wo, jednak zauważył, że nie ma na niej guzika, dlatego nie wróci już do ludzkiej postaci. Mimo wszystko postanowił ratować życie i zamienił się w ptaka. Z wysokości obserwował upadek swojego królestwa, zrujnowanego przez wilki. Opłakiwał los swoich rodziców i poddanych. Minęło sześć lat, od kiedy dostał czapkę, nie miał pojęcia, gdzie zgubił guzik. Odwiedził każdą ze swoich sióstr, ale żadna nie rozumiała jego mowy i brała go za zwyczajnego ptaka. Królowa hiszpańska podarowała go nawet infantce w prezencie na imieniny. Ta znowu sprzedała Mateusza wędrownemu handlarzowi. Przechodził z rąk do rąk, aż w końcu na targu w Salamance kupił go Ambroży Kleks.

    Osobliwości pana Kleksa. Adaś za wszelką cenę chciał pomóc Mateuszowi, dlatego zbierał wszystkie guziki, jakie tylko mógł. Obcinał nawet guziki od ubrań napotkanych ludzi, za co często spotykały go nieprzyjemności. Niestety wciąż nie udało mu się znaleźć guzika do czapki bogdychanów. Adaś nie rozumiał, czemu pan Kleks nie pomoże Mateuszowi. Ten jednak wyjaśnił, że nie jest czarownikiem, ale po prostu lubi wynalazki i zna się na bajkach. Twierdził też, że nie wtrąca się w cudze sprawy. Pan Kleks powiedział też Adasiowi, że jest o dwadzieścia lat od niego młodszy. Szpak potwierdził, że on i pan Kleks śpią na parapecie w małych łóżeczkach. W nocy nauczyciel zmieniał się w niemowlę, a dopiero rano powiększał się za pomocą pompki powiększającej oraz łykał tabletki na porost włosów. Wykorzystywał pompkę również do powiększania potraw dla uczniów akademii.

    Pan Kleks na śniadanie jadł kilka szklanych kulek, które popijał zielonym płynem. Podobno płyn przywracał mu pamięć, ponieważ pan Kleks codziennie zapominał, co było wcześniej. Kiedy płyn się skończył, trzeba było mu go natychmiast przynieść butelkę od trzech wesołych krasnoludków, ponieważ Kleks nie pamiętał, kim jest on sam ani Mateusz.

    Po śniadaniu przyklejał też swoje ulubione piegi. Pan Kleks miał wiele wynalazków, które trzymał w kieszeniach, zdających się nie mieć końca. Już jego wygląd sugerował, że jest nieprzeciętną postacią. Nosił spodnie na wietrze przypominające balon, obszerny, długi surdut koloru czekoladowego lub bordo i aksamitną cytrynową kamizelkę. Często nosił szpaka Mateusza w kieszeni surduta. Kleks miał też bujne włosy mieniące się wszystkimi kolorami tęczy i bujną, zwichrzoną, czarną brodę. Nos przekrzywiał mu się na prawo lub lewo, w zależności od pory roku, nosił binokle, a pod nosem rosły mu pomarańczowe wąsy. Widział praktycznie wszystko, ponieważ w razie potrzeby wkładał swoje oko do balonika i wysyłał je w podróż.

    Pewnego dnia golarz Filip przybiegł do akademii z wiadomością, że zepsuł się tramwaj i blokuje drogę. Nikt nie potrafił go naprawić, dlatego pan Kleks włożył swoje oko do balonika i wysłał je na miejsce, aby sprawdzić, co się stało. Następnie udał się z chłopcami na miejsce i szybko naprawił usterkę. Okazało się, że tramwajowi zabrakło smaru w lewym tylnym kole, a ponadto do przedniej osi dostał się piasek. 

    Podczas jednej z lekcji, kiedy uczniowie zapisywali kumkanie żab, pompka powiększająca wpadła panu Kleksowi do stawu. Wrzucił tam swoje oko i od razu wiedział, gdzie jest zguba. Adaś zanurkował i odzyskał pompkę. Pan Kleks opowiadał też, że wysłał swoje oko na księżyc, aby napisać bajkę o księżycowych ludziach.

    Adaś podziwiał, że pan Kleks nie tylko umie zjeżdżać w dół po poręczy, ale też latać – wystarczy, że wydął policzki. Swobodne unoszenie się pomagało mu szczególnie podczas polowań na motyle, które jadł zawsze na drugie śniadanie. Pan Kleks jadł tylko to, co kolorowe: motyle, kwiaty, różne kolorowe szkiełka oraz potrawy, które sam malował na swoje ulubione kolory. Uczniowie próbowali go naśladować, ale mimo wielkich wysiłków, nie potrafili latać. Udało się to tylko Adasiowi, który wzleciał tak wysoko, że przeżył zaskakującą przygodę, nietypową nawet dla pan Kleksa.

    Nauka w akademii. Mateusz budził uczniów codziennie o piątej, uruchamiając śluzy, przez które zimna woda kapała im na nosy. Następnie myli się w wodzie sodowej z sokiem i ubierali mundurki. Chłopcy nosili granatowe koszule, białe, długie spodnie, granatowe pończochy i

    białe trzewiki. Gdy coś przeskrobali lub nie uczyli się, za karę musieli nosić żółty krawat w zielone grochy. O wpół do szóstej udawali się na śniadanie, zabierając senne lusterka. Pan Kleks jadł śniadania i kolacje osobno, ale unosił się w powietrzu nad stołem i polewał dania różnokolorowymi sosami. W zależności od koloru miały różne właściwości: wzmacniały zęby, poprawiały wzrok, oczyszczały krew czy zwalczały łupież. O szóstej Mateusz dzwonił srebrnym dzwoneczkiem, ogłaszając apel. Pan Kleks witał się ze wszystkimi uczniami i oglądał lusterka senne, na których zapisane były ich sny z zeszłej nocy. Te złe wyrzucał, a dobre zbierał za pomocą waty nasyconej sennym kwasem i wyciskał do miseczki, a następnie ucierał na proszek i tworzył pastylki. Uczniowie zażywali je na noc, dzięki czemu mieli coraz piękniejsze sny. Najciekawsze z nich były zapisywane w senniku akademii i czasem czytał na głos.

    O siódmej rozpoczynały się lekcje, które jednak były całkiem inne, niż w zwyczajnej szkole. Dzięki temu chłopcy z chęcią podchodzili do nauki i nigdy nie wiedzieli, czego się spodziewać. Uczniowie uczyli się między innymi kleksografii – uczniowie zapisywali historyjki pasujące do kształtu kleksów z atramentu. Adaś podejrzewał nawet, że pan Kleks powstał z takiego kleksa z atramentu, a Mateusz nie zaprzeczał. Oprócz tego uczyli się przędzenia liter: rozplątywali je ze stron książek, a następnie nawijali na szpule, jak nitkę. Pan Kleks wiązał na niej supełki, czytając w ten sposób książki. Obiecywał, że kiedy nawiną na szpule wszystkie książki, nauczy chłopców czytać palcami, aby nie męczyli wzroku. 

    Pewnego dnia pan Kleks powiedział, że pokaże chłopcom, jak leczyć chore sprzęty. Zabrał ich do jednego z zamkniętych pokojów na drugim piętrze. Pacjenci cieszyli się na jego widok, a uczniowie obserwowali, jak naprawia zegar, szafę czy pęknięte szkło. Używał maści, proszków, olejów i angielskich plastrów. Na koniec lekcji okazało się, że pan Kleks zgubił swoją złotą wykałaczkę. Powiedział, że nie opuści szpitala, dopóki jej nie znajdzie. Chłopcy pomagali mu w poszukiwaniach, ale też nie mogli znaleźć zguby. Na szczęście dzięki pomocy chorych sprzętów, udało się ją znaleźć w fałdach firanki tuż nad podłogą.

    Następnie pan Kleks udał się na połów motyli, a Mateusz zaprowadził chłopców na lekcję geografii, całkiem inną niż w tradycyjnej szkole. Uczniowie grali w piłkę globusem – wymieniali nazwę miejsca, w które trafili czubkiem buta. Gdy popełniali błąd, Mateusz gwizdał. Uczniom przytrafiła się przygoda: globus wypadł im do bajki o królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach. Jej bohaterowie przynieśli im zgubę, ale trwało lato i było im za ciepło. Szybko stopnieli i zmienili się w mały strumyczek. W akademii nadszedł czas na obiad.

    Kuchnia pana Kleksa. W akademii nie zatrudniano służby, ponieważ uczniowie robili wszystko sami. Zajmowali się otwieraniem i zamykaniem bramy, prali, cerowali, przyszywali guziki, sprzątali, podawali do stołu i myli naczynia. Każdy z nich miał przydzielone zadanie, ale w kuchni pracował tylko pan Kleks. Wszyscy zastanawiali się, jak daje radę gotować dla tylu osób, jednak pozostawało to sekretem. Adaś wszedł do środka, dopiero kiedy nauczyciel wyznaczył go na swojego pomocnika. 

    Pan Kleks przygotowywał potrawy z kolorowych szkiełek i tajemniczych proszków, a niektóre składniki malował pędzlem. Do podgrzewania wykorzystywał płomyki świec. Wszystkie potrawy były wyśmienite, chociaż ich przygotowywanie trwało zaledwie kilka minut. Podczas przygotowywania pieczeni pan Kleks wykorzystywał pompkę powiększającą, aby mięsa wystarczyło dla wszystkich uczniów. Sam pan Kleks żywił się piegami, kwiatami, motylami i pastylkami na porost włosów. Opowiedział Adasiowi, że przygotowywania potraw jadalnymi farbami nauczył go doktor Paj-Chi-Wo. To od niego dowiedział się, że konkretne farby mają swoje smaki: niebieska farba jest kwaśna, zielona jest słodka, czerwona jest gorzka, żółta jest słona. Odpowiednio je mieszając, pan Kleks otrzymywał smaki pośrednie. Nie tylko tego nauczył się od doktora Paj-Chi-Wo. Pokazał mu też, jak oceniać znaczenie imion, dlatego pan Kleks przyjmował do akademii tylko uczniów o imionach na literę A – wiedział, że będą zdolni i pracowici. Szpaka nazwał za to Mateuszem, bo to imię przynosiło pomyślność. Najszczęśliwsze było jednak imię Ambroży, które sam nosił. 

    Po obiedzie chłopcy bawili się w poszukiwaczy skarbów. Adaś i Artur weszli do wielkiego, dębowego pnia. W środku znaleźli trzy żelazne skrzynie. W pierwszej z nich była żabka z koroną na głowie. Poprosiła, aby jej nie dotykali, bo pochodzi z bajki o Królewnie Żabce, która nie ma zakończenia – jeśli dotkną żaby, sami na zawsze się w nie zmienią. Żabka już od pięćdziesięciu lat czekała, aż ktoś wymyśli, jak zakończy się jej bajka. W zamian za zostawienie jej w spokoju ofiarowała im to, co było w pozostałych skrzyniach: złoty gwizdek i złoty kluczyk. Najpierw byli rozczarowani znaleziskiem, ale pan Kleks wytłumaczył im, że złoty gwizdek zabiera człowieka, tam, gdzie chce być, a złoty kluczyk otwiera wszystkie zamki. W nagrodę Adaś i Artur dostali od pana Kleksa piegi, ponieważ podczas poszukiwania skarbów spisali się najlepiej ze wszystkich. 

    Moja wielka przygoda. Adaś opowiedział kolegom o swojej przygodzie, gdy udało mu się unieść w powietrze. Na początku cieszył się, podziwiając świat z wysokości. Z czasem jednak zaczął się bać, ponieważ nie umiał sterować kierunkiem, w który leciał. Gdy zrobiło się ciemno, rozpłakał się ze strachu. W końcu dotarł do muru z niebieskiego szkła – jak się okazało, znajdował się za nim psi raj.

    Ludzie i psy mówili tam tym samym językiem. Psi raj znajdował się niżej niż ten ludzki, w połowie drogi. Wielu ludzi zatrzymywało się tam po drodze, a psy chętnie ich przyjmowały, bo kochały człowieka. Ku swojej radości Adaś spotkał tam swojego ukochanego mopsa Reksa – pies kilka miesięcy wcześniej wpadł pod koła samochodu. Reks przedstawił mu swoich przyjaciół, między innymi pilnującego bramy buldoga Toma i znającego rozmaite sztuczki pudla Glu-Glu. Adaś zobaczył również czekoladowy pomnik Doktora Dolittle. Psy codziennie go zjadały i odbudowywały, bo w raju nie brakowało czekolady. Gdy pomnik został zjedzony, psy wiedziały, że minął jeden dzień. Foksteriery na tej podstawie prowadziły kalendarz i kontrolowały upływ czasu. Na okolicznych roślinach rosły serdelki, a z kranu leciało śmietankowe mleko.

    Reks zabrał Adasia na ulicę Dręczycieli: trafiali tam we śnie za karę chłopcy znęcający się za psami. Kiedy się budzili, myśleli, ze to był tylko sen, ale i tak zmieniali swoje postępowanie. Adaś myślał, że już na zawsze zostanie w psim raju i zaczął tęsknić za akademią. Chociaż psy dobrze go przyjęły i mógł dowoli objadać się słodyczami i serdelkami, tęsknił za normalnym jedzeniem i szkolnym towarzystwem. Ku jego radości, pewnego dnia przyleciał po niego Mateusz. Przyniósł list od pana Kleksa, który wytłumaczył Adasiowi, jak sterować kierunkiem swojego lotu. Adaś podziękował psom za gościnę i udał się w drogę powrotną. Dzięki wskazówkom od pana Kleksa, po dwunastu dniach wreszcie udało mu się dotrzeć do akademii. Obiecał panu Kleksowi, że więcej nie będzie latał.

    Fabryka dziur i dziurek. Pan Kleks zabrał chłopców na wycieczkę do fabryki prowadzonej przez inżyniera Bogumiła Kopcia. Wyrabiano tam dziury i dziurki różnych rozmiarów. Pan Kleks skorzystał z okazji i wymienił swoje dziurki w nosie na nowe. Wykonywano też dziury na łokciach, kolanach, w moście czy w niebie. Pracownicy odpowiednio je sortowali i pakowali. Chłopcy otrzymali dziury do obwarzanków, dzięki czemu zrobili sobie w akademii deser. Inżynier Kopeć był też linoskoczkiem i ćwiczył oplatanie jednej nogi wokół drugiej oraz zaplatał palce w warkoczyki. Pan Kleks rozmawiał z nim po chińsku na temat doktora Paj-Chi-Wo.

    Po powrocie okazało się, że akademię opanowały muchy. Żadną metodą nie można było się ich pozbyć, dlatego pan Kleks przyniósł pająka krzyżaka i powiększył go za pomocą swojej pompki. Niestety, kiedy pająk wrócił do swoich normalnych rozmiarów, muchy go rozszarpały. Efekty przyniosła dopiero wymyślona przez pana Kleksa muchołapka – zrobił kleiste bańki z kleju i mydła. Muchy padły, a chłopcy je posprzątali. Dopiero po pokonaniu plagi much, okazało się, że w akademii jest golarz Filip. Zdenerwowany powiedział panu Kleksowi, że ma znaleźć nowego fryzjera dla siebie i chłopców. Pan Kleks zapowiedział przybycie dwóch nowych uczniów.

    Sen o siedmiu szklankach. W niedzielę pierwszego września chłopcy korzystali z wolnego czasu. Tylko pan Kleks był nie w humorze od czasu rozmowy z Filipem. Zdarzało mu się mylić farby podczas gotowania, a podczas zajęć coraz częściej zastępował go Mateusz. Każde pukanie do bramy wywoływało u niego niepokój. W końcu wyznał Adasiowi, że może mu wyznać prawdę, bo jest najlepszym uczniem akademii. Pan Kleks martwił się, bo golarz zażądał, aby umieścić w akademii jego dwóch synów. Zagroził nawet, że w razie odmowy odbierze Kleksowi wszystkie piegi. Adaś postanowił zapytać Mateusza o golarza Filipa. Po drodze zobaczył jednak, że ktoś spuścił całą wodę ze stawu. Na pomoc żabom i rakom przyszła królewna Żabka, ale ryby dusiły się bez wody. Okazało się, że to pan Kleks spuścił wodę ze stawu, aby ugasić pożar płomyków świec. Gdy Adaś do niego dotarł, pan Kleks był wielkości Tomcia Palucha i bujał się na zegarowym wahadle. Nie podobało mu się, że uczeń mu przeszkadza. Choć był zdenerwowany, dał Adasiowi złoty kluczyk, aby królewna Żabka mogła otworzyć bramę do bajki i zaprowadzić zwierzęta do wody. W zamian za pomoc księżniczka dała mu Żabkę Podajłapkę, która pomoże mu we wszystkim, za co się zabierze. Żabka zamieszkała we włosach Adasia, miał karmić ją ziarenkami ryżu. Tymczasem pan Kleks z chłopcami zaniósł ryby w koszach do bajki o rybaku i rybaczce. Oko pana Kleksa wróciło z księżyca. Był zachwycony tym, co zobaczył, ale nie chciał jeszcze nic mówić chłopcom.

    Po obiedzie Kleks przeczytał uczniom sen Adasia o siedmiu szklankach. Śniło mu się, że wszystkie sprzęty w akademii zamieniły się w uczniów. Następnie wsiedli do pociągu i jechali, aż rozpętała się burza. Pan Kleks bał się o swój pociąg, dlatego Adaś wszedł na drabinę i do sześciu szklanek zebrał wszystko, co było w chmurze: deszcz, śnieg, grad, grzmot, błyskawicę i wiatr. Z chmury nic nie zostało, miał za to pustą, siódmą szklankę. Chłopcy zmienili się w srebrne widelce, został tylko Adaś i pan Kleks. Nauczyciel był zły, że chłopak ukradł chmurę i teraz umrą z gorąca. Adaś polał go wodą, a następnie posypał śniegiem. Gdy rozpętała się śnieżyca, chciał przegonić ją wiatrem. Pan Kleks zmienił się w bałwana, dlatego Adaś polał go wrzątkiem z czajnika. Mężczyzna nagle zaczął rozkwitać, aż wypuścił pąki, ale niestety zaczęły żądlić go pszczoły. Adaś próbował pomóc mu gradem, ale Kleks po prostu zdjął sobie głowę z ramion i rzucił ją w zarośla. Chłopak wykorzystał błyskawicę, aby w ciemności znaleźć głowę Kleksa. Udało mu się to, ale Kleks zgłodniał, dlatego Adaś dał mu do zjedzenia grzmot. Rozległ się potężny huk i mężczyzna rozpadł się na kawałki. Adaś złapał tylko jedną z jego głośno śmiejących się części i schował do pustej szklanki. Chłopcy, wciąż pod postacią sztućców, chcieli się do niej dostać, ale Adaś schował Kleksa w kredensie i wtedy się obudził. 

    Anatol i Alojzy. Cały wrzesień lało. Pan Kleks był bardzo przygnębiony, stawał się coraz mniejszy. W nocy golarz Filip zaczął pukać do bram akademii w towarzystwie dwóch nowych uczniów: Anatola i Alojzego Kukuryków. Golarz przyniósł nowe piegi, dlatego Adaś pobiegł obudzić pana Kleksa, ale ten nie otworzył drzwi. Adaś postanowił więc sam przygotować kolację dla nowych przybyszów. Ku swojemu zdziwieniu, znalazł Kleksa w szklance w kredensie tak jak w swoim śnie. Kiedy Kleks się obudził, szybko powiększył się za pomocą pompki i zabronił Adasiowi komukolwiek o tym mówić. Z golarzem chciał spotkać się dopiero rano.

    Anatol powiedział kolegom, że jego młodszy brat Alojzy bardzo nie lubi, gdy się go budzi. Chłopak ciągle spał, nawet rankiem, gdy wszyscy wstali. Pan Kleks nie był w stanie go obudzić i powiedział chłopcom, że Alojzy tak naprawdę jest lalką. Był niezadowolony, bo nigdy nie chciał przyjmować lalek do swojej akademii. Kazał chłopcom zanieść Alojzego do szpitala chorych sprzętów. Adaś został z Kleksem, aby pomóc mu w pracy nad lalką. Przez kilka godzin nacierali Alojzego maścią, aż w końcu zaczęły pojawiać się u niego naczynia krwionośne. Adaś następnie udał się na obiad, a pan Kleks zajął się mózgiem lalki. Podczas deseru, Alojzy dotarł do jadalni, podtrzymywany przez pana Kleksa. Zaczął nawet mówić i jeść. Robił takie postępy, że po tygodniu nikt nie domyśliłby się, że kiedyś był tylko lalką.

    Historia o księżycowych ludziach. Rankiem pan Kleks zapowiedział, że podczas specjalnej uroczystości opowie, co jego oko widziało na księżycu. Na tę okazję zaprosił mieszkańców różnych bajek, a w akademii rozpoczęły się przygotowania. Niestety coś zakłóciło sprzątanie: na posadzce pojawiła się plama atramentu, ktoś pociął poduszki, ktoś wysmarował krzesła klejem, pojawiła się sadza i ostre gwoździe, a kuchnię i łazienkę zalała woda. Po południu Adam przyłapał Alojzego, jak przecina druty elektryczne. Koledzy chcieli go powstrzymać, ale zagroził, że podpali szkołę. Kiedy dowiedział się o tym pan Kleks, bardzo się zmartwił, bo wiedział, że lalkę można zaprogramować, aby wykonywała pewne czynności. Niestety nie znał mechanizmu Alojzego, bo był sekretem Filipa. Anatol był dobrym kolegą, ale Alojzy wykorzystywał każdą okazję, aby dokuczyć innym. Kleks kazał chłopcom nie zwracać uwagi na Alojzego. Lalka powiedziała Adasiowi, że przy pierwszej okazji ucieknie do Chin. Podczas spaceru Alojzy zasnął i chłopcy już go nie widzieli.

    Następnego dnia zebrali się goście, aby posłuchać o księżycowych ludziach. Wszyscy szanowali pana Kleksa, a chłopcy podawali gościom jedzenie. Pan Kleks zaczął opowiadać o księżycowych ludziach, nazywanych Lunnami. Na księżycu panował mróz i nie było tam żywych istot oprócz Lunnów, którzy mieli postać mglistej miazgi bez ciała i kości. Czas wolny spędzali w szklanych naczyniach o różnych kształtach, nie mieli światła, bo sami mogli błyszczeć, gdy tego potrzebowali. W Wielkiej Srebrnej Górze mieszkał ich groźny władca król Niesfor. Był podobny do człowieka i nie potrzebował nawet szklanego naczynia, aby utrzymać stałą postać. Pewnego dnia wyszedł na powierzchnię góry, co było niespotykane.

    W tym momencie pan Kleks przerwał opowieść, bo pojawił się Alojzy z kijem w dłoni. Zdenerwował się i zaczął rozpędzać gości. Próbowała zapanować nad nim Wieszczka lalek, ale nie udało się, bo Alojzy nie był już zwykłą lalką. Goście opuścili akademię, a pan Kleks zawołał chłopców na obiad.

    Sekrety pana Kleksa. Pompka powiększająca przestawała działać: pan Kleks stawał się coraz mniejszy, podobnie jak sprzęty i cała akademia. Alojzy był coraz bardziej nieznośny, wszystkim dokuczał, a pan Kleks nie reagował, jakby się go bał. Pan Kleks przestał o siebie dbać, chłopcy przewidywali, że akademia niebawem zostanie zamknięta.

    Nadeszła Wigilia Bożego Narodzenia. Pan Kleks ze smutkiem powiedział chłopcom, że bajka o akademii już się kończy. Z niego samego miało niewiele zostać, a uczniów czekał powrót do domu. Pan Kleks kazał Anastazemu otworzyć bramę, a następnie wrzucić klucz do przerębli: to był koniec bajki. Chłopcy spotkali się na uroczystej kolacji. Nie było jednak wśród nich Alojzego: Anatol powiedział, że jego brat znajduje się w sekretach pana Kleksa.

    Do pokoju wpadł Alojzy ze szkatułką pana Kleksa, w której znajdowały się porcelanowe tabliczki zapisane chińskim pismem. Tylko Alojzy znał chiński i mógł poznać sekrety pana Kleksa. Kiedy jednak pojawił się Kleks, Alojzy szybko zniszczył tabliczki, bo wiedział, że nie zdąży ich przeczytać. Pan Kleks zażył tabletki na porost włosów i użył pompki powiększającej: odzyskał swoją dawną, potężną postać. Rozgniewany, rozkręcił Alojzego na części i schował je do walizki. Tylko Anatol był zasmucony, bo bał się, co powie Filipowi. Po chwili pan Kleks znowu zaczął przypominać dziecko. Po zniszczeniu swoich sekretów stracił wszystkie umiejętności. Do akademii dostał się golarz Filip, który brzytwą zaczął obcinać płomyki świec na choince. Rozgniewał się, że Kleks nie stworzył z Alojzego człowieka. Anastazy otworzył bramę, a chłopcy po ciemku zaczęli opuszczać akademię.

    Pożegnanie z bajką. Adaś obserwował, jak akademia kurczy się w oczach. Chłopiec zasnął, a kiedy się obudził, dawny gmach akademii miał formę klatki, w której siedział Mateusz. Pan Kleks był bardzo mały, jak we śnie Adasia i przyszedł się z nim pożegnać. Po chwili Kleks zmienił się w guzik. Mateusz natychmiast wyfrunął z klatki i go porwał – był to guzik do czapki bogdychanów. Rzeczywiście odzyskał ludzką postać, mężczyzny w wieku ok. czterdziestu lat. Powiedział Adasiowi, że naprawdę nie jest księciem, ale autorem tej historii. Odstawił na półkę książkę pod tytułem Akademia pana Kleksa.


    Przeczytaj także: Szpak Mateusz - charakterystyka

    Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.