Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall stanowi niepowtarzalny wgląd w rzeczywistość warszawskiego getta w przeddzień wybuchu tam powstania. Przedstawione ono jest z perspektywy ostatniego żyjącego przywódcy ŻOB - Marka Edelmana. Brutalna a miejscami nawet kontrowersyjna książka porusza na swoich łamach kilka problemów:
Spis treści
Edelman opowiada Hannie Krall codzienność getta z pierwszej ręki. Czytelnik może się dowiedzieć o szczegółach topografii miejsca odosobnienia Żydów, jak również o poziomie życia w tamtym miejscu. Poruszony zostaje temat głodu i rozpowszechnionego wśród ludzi tyfusu. Edelman nie szczędzi również kontrowersyjnych szczegółów: opisuje prostytutki, wyrok na członku żydowskiej policji oraz sposobu przetrwania wywózek. Jednym z nich było posiadanie tzw. "numerku życia". Te kartonowe blankieciki gwarantowały posiadaczom wyłączenie z wywózki do obozu. W swoim czasie Niemcy pozbyli się również ludzi z numerkami.
Termin oznaczający "ofiarę całopalną", najczęściej używany do określenia próby eksterminacji Żydów podczas II wojny światowej. Utwór Hanny Krall stanowi naoczną relację z holocaustu, dokładnie zaś tzw. "akcji przesiedleńczej" w getcie warszawskim. W rzeczywistości Grossaktion stanowiło brutalny akt likwidacji getta, poprzez wywiezienie jego mieszkańców do obozu w Treblince. Codziennie z Umschlagplatzu wyjeżdżało pociągami ku komorom gazowym 10 tysięcy ludzi. Edelman opisuje również prześladowanie Żydów na terenie ich odosobnienia. Szczególnie w pamięć zapadła mu scena obcinania brody stojącemu na beczce chasydowi. Obserwując upodlenie starca przez Niemców, postanowił, że nigdy nie da się "wepchnąć na beczkę".
Wywiad Hanny Krall pozwala na dokładne przyjrzenie się wydarzeniom z getta warszawskiego, rozpoczętych na kanwie ogłoszenia Akcji Likwidacyjnej (Grossaktion), W dniach 19 kwietnia - 10 maja 1943 roku ŻOB podjął walkę powstańczą z Niemcami, która przeszła do historii jako powstanie w getcie warszawskim. Dowódcą akcji mianowano Mordechaja Anielewicza, po jego samobójczej śmierci komendę objął Marek Edelman. Był on też jedynym dowodzącym powstaniem, któremu udało się je przeżyć. Utwór stanowi relację z pierwszej ręki, wspominane przez ich uczestnika. Edelman dotyka również drażliwych powodów wybuchu powstania, jego rzeczywistego przebiegu i motywów kierujących bojownikami.
Edelman pokazuje uczestników tragicznych wydarzeń w getcie jako zwyczajnych ludzi, posiadających swoje słabości i prywatne życiorysy. Wiele osób po wojnie zarzuciło mu z tego powodu oczernianie bohaterów powstania. Najbardziej rażącą była sprawa Mordechaja Anielewicza - pierwszego przywódcy zrywu żydowskiego. Jego zastępca wspomniał bowiem o procederze pomocy matce w malowaniu sprzedawanym przez nią rybom skrzeli, by towar wyglądał na świeższy. Kardiolog wspomina również brak patriotycznych czy narodowych postaw wśród bojowników. Ludzie ci nie chcieli jedynie umrzeć cicho w komorze gazowej, ratowali swoją godność. Deheroizacja polegała również na pokazaniu brutalnej prawdy o braku broni, jedzenia i wyszkolenia po stronie powstańczej.
Tytuł książki Zdążyć przed Panem Bogiem stanowi zarazem motto życiowe Marka Edelmana. W Getcie warszawskim stał on przy bramie Umschlagplatzu i wyciągał z pakowanego do wagonów tłumu ludzi potrzebnych dla ŻOB. Ratował wtedy życie kogo było można, ze względu na jego dalsze znaczenie dla powstania. Po wojnie, jako kardiolog, podejmował "walkę" o przedłużenie życia ludzkiego na stole operacyjnym. Opisywał czas dany człowiekowi jako świeczkę, którą lekarz osłania dłonią przez chcącym ją zgasić Bogiem, kiedy ten nie patrzy. Kardiolog, lecząc serca, odracza moment śmierci, czasami o kilka czasami o kilkanaście lat. Edelman uważał życie za największą wartość, dlatego też jakiekolwiek jego przedłużenie było dla niego warte podejmowania walki.
Edelman nie bał się podczas powstania, za to odczuwał strach przed każdym wejściem na salę operacyjną. Uważał, że w getcie zawsze chodziło o śmierć, nigdy o życie. Istotnie ŻOB podjął walkę z Niemcami w dużej mierze jako desperacką próbę wyboru końca, nie zaś ratowania ludności żydowskiej. Wedle ostatniego przywódcy powstania ludzkość umownie przyjęła śmierć na polu bitwy za godniejszą niż ciche umieranie w obozach zagłady. Powstanie było więc w istocie walką o godność ludzką, która według Edelmana sprowadza się do wolnej woli. Ta zaś wywodzi się z możliwości podjęcia wyrobu. Getto warszawskie stanowiło sytuację skrają, pozostawiającą tylko skrajny wybór rodzaju śmierci.
Aktualizacja: 2022-08-11 20:24:01.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.