Wyobraź sobie, że w świecie Zemsty pojawia się bohater innej lektury szkolnej i jego działania zmieniają losy bohaterów komedii. Napisz opowiadanie, w którym udowodnisz, że bardzo dobrze znasz obie lektury

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Zimno. To dokuczało Rejentowi najbardziej. Ciężki kirys husarski był w istocie kawałem łuskowatej stali, który potrafił przymarzać do skóry, a gruba przeszywalnica nic sobie z tego nie robiła. Stary szlachcic zaciskał jednak zęby niczym tary wilk brodzący w śniegu po samą słabiznę. Honorem było, żeby Cześnik nie widział go szczekającego z zimna albo nie zastał go w umówionym miejscu. To byłaby blaga i afront, której nie zdołałby przeżyć nawet on, człowiek tak pokorny.

Mimo tego wszystkiego, co o nim mówili, Rejent Milczek był człowiekiem ceniącym swoje dobre imię, strach przed śmiercią chowający jedynie do wiadomości Wszechmogącego. Dlatego coraz mocniej zaciskał palce na rękojeści wysłużonej, czarnej szabli. Ach, husarska przyjaciółka. Broń kawaleryjska, idealnie nadająca się do rozłupywania głów z grzbietu konia. Niektórzy fechmistrze mogliby zganić wybór Rejenta, jeżeli idzie o broń do pojedynku, niemniej nie było lepszego ostrza w narodowym arsenale niż tego typu szabla. Ustępowała szybkościom wschodnim ostrzom, zaś węgierki bywały od niej nieco dłuższe. Ciężar pióra dawał mu jednak niepowstrzymaną siłę, a doskonałe wyważenie pozwalało na pokazy istnej wirtuozerii śmierci. Słyszał kiedyś o pewnym małym rycerzu, który to swym ostrzem wywijał takie wiatraczki...

- Gdzież on się podziewa, tam do kata! - Warknął stary sarmata, spoglądając w kierunku lasu. Cześnik już dawno powinien być na umówionym miejscu. Czyżby specjalnie zwlekał z pojawieniem się w miejscu pojedynku? Rejent czytał niegdyś o pewnym dalekowschodnim wojowniku, samurajami zwano ich w dalekich stronach, który specjalnie odwlekał pojawienie na ubitej ziemi. Miało to wytrącać przeciwnika z równowagi i czynić łatwiejszym do pokonania.

O niedoczekanie jego! Może aparycja mnicha oraz wysublimowany intelekt nie klasyfikował Rejenta w poczet wielkich rębajłów, miał on jednak burzliwą przeszłość. Znał wielu mistrzów szabli, niekiedy udzielali mu oni nawet lekcji za umarzanie pewnych długów. Swego czasu pewien Żyd ze Lwowa pokazał mu nawet kilka ciosów starożytnej sztuki samoobrony, podobno wymyślonej przez samego Mojżesza jeszcze w Egipcie!

Niemniej Rejent skwapliwie unikał walk, uważając je za niechrześcijańskie, niepotrzebne i nieekonomiczne. O wiele lepiej było kogoś do sądu pozwać, przynajmniej balwierz nie miał potem problemu z parowaniem i przyszywaniem uszu. Niemniej, trudno było walczyć bez przeciwnika. Cześnik zaś spóźniał się już o wiele za długo. Gdy przez głowę Milczka przeszła myśl o odejściu z powrotem do zamku, coś błysnęło między parowami znaczącymi początek leśnego ostępu. Stary szlachcic zmrużył oczy, kierując kroki w tamtą stronę. Czyżby dostrzegł... złoto?

Nie czekając długo, skierował kroki w tamtą stronę. Kiedy już miał schylić się po dziwny, podłużny obiekt lśniący w ostatnich promieniach słońca, jego uszu dotarł przeraźliwy jęk. Metal zabrzęczał w jego dłoni, gdy ta zaplotła się na rękojeści czarnej szabli. Sarmata rzucił gniewnie spojrzeniem po lesie, wolną dłonią czyniąc znak krzyża.

- Kto tam?! - Rzucił, czując, iż o tej porze jedynie nieludzki może być aspekt natury takiego zjawiska. Rzeczypospolita, tamtymi czasy była jeszcze bowiem pełna prastarych, słowiańskich dziwów, łaknących ludzkiej krwi i dusz. Takich, których niewiele już uchowało się pośród leśnych ostępów, pradawnych bagien i ponurych górskich dolin.

- Na Bóg miły, któż tam?! - Krzyknął ponownie, a nim zdążył zrobić cokolwiek więcej, między drzewami zalśniła biała, chłopska sukmana. Człek to był młody, być może nawet dobrze ubrany jak na chłopa. Być może, gdyż cały oblepiony był błotem, listowiem i krwią. Wychynął on spomiędzy drzew, by tuż przed Rejentem paść jak długi na ziemię. Niewiele myśląc, szlachcic rzucił się ku chłopu, obracając go twarzą do słońca. Bo choć podlejszego stanu, nadal był li to człowiek i pomóc mu rzecz chrześcijańska. Gdy już go uniósł, dostrzegł niezwykle młody wiek, wręcz niewiele młodszy od jego własnego syna. Czując ciepło innego ciała, chłopak otworzył oczy i ubłoconą ręką dotknął policzka Rejenta.

- Uważajcie Panie... On nadchodzi.

Słowa te zmroziły krew w żyłach Milczka. Zza półprzymkniętych powiek chłopaka dostrzegał coś, co budziło jego przestrach. Szaleństwo człowieka, który widział rzeczy nieprzeznaczone dla śmiertelnych. Kątem oka dostrzegł co, leżało w błocie, niedaleko miejsca upadku młodego chłopa. Był to róg, róg sygnałowy ze szczerego złota. Rejent nigdy w swoim długim życiu nie widział tak kunsztownego artefaktu. Chciał sięgnąć... lecz palce chłopaka zacisnęły się kurczowo na wymacanym przedmiocie. Odgadł od razu. Róg musiał należeć do niego.

- Kto nadchodzi. Mówże... kto nadchodzi chłopie? - Rzucił niecierpliwie. Ten, słysząc strach w głosie Rejenta, ponownie otworzył oczy. W jego gardle słychać było charkotanie. Szlachcic zbliżył twarz do jego ust, by lepiej słyszeć prawie agonalny szept.

- Wprosił się do nas... teraz idzie na zamek. Na wesele... nie będzie wesela....będą krwawe gody...
- Co?! Co ty mówisz, chłopie!?
- To Chochoł...

Wykrztusił jedynie młody chłop, nim stracił przytomność. W tym momencie pierwsze agonalne krzyki dobiegły Rejenta od strony zamku. Poznał je doskonale...

- Klara... Wacław.... O Boże!


Przeczytaj także: Napisz opowiadanie o Twoim spotkaniu z bohaterem Zemsty, w czasie którego przedstawi on zabawną sytuację nawiązującą do treści lektury

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.