Przechadzka

Było jakoś w jesieni; wraz z tobą szedłem za miasto,
Szumem ostatnim drzew smutnych napawać ucho i serce.
Była ulica dość wąska, po bokach domki drewniane
Słały się, chyląc z starości, podparte z boku belkami.
Tędy szliśmy za miasto, a zimno było w powietrzu,
Wiatr, szeleszcząc dokoła, zrywał kapelusz z twej głowy.
W on czas rzekłem do ciebie: «Czy chcesz iść ze raną pospołu
W świat, gdzieś daleko od ludzi, gdzie słońce cieplej przygrzewa?
Tyś z uśmiechem spytała: «I cóż byś robił tam ze mną?»
«Tylko kochał » — odrzekłem, a tyś dodała: «To mało;
Z czegóż byśmy tam żyli, czym odziewali się wreszcie?»
«Tam — odrzekłem ci — rosną wysmukłe palmy w koronach,
Na nich wiszą podłużne daktyle i figi z słodyczą;
Każdy może je zrywać i ja bym rwał je dla ciebie,
Znosił, jak można, najwięcej, pod dach lekkiego namiotu.
Głodu byś nie zaznała; a gdyby suknie się zdarły,
Z liści miałabyś szatę szerokich palmy figowej;
Może suknia z tych liści prędzej by tobie przystała
Niźli z przędzy jedwabnej, kroju i szycia miejskiego.»
Szliśmy dalej za miasto, a ty się znowu spytałaś,
Czemu iść chcę daleko od ludzi i dobrych przyjaciół.
Ja odrzekłem: «Bo ludzie za wiele troszczą się o mnie,
Z sobą zbyt wiele gadają o moim życiu i czynach.
Żyć bym pragnął w spokoju, nie słysząc uwag niczyich,
Dobrze li czynię, że kocham, czy wstyd też dla mnie zbyt wielki
Serce w piersi mieć czułe i piękno kochać tym sercem,
Wzniosłym rzeczom hołdować, szlachetność cenić nad wszystko.»
Znowu się zapytałem: «Czy chcesz iść ze mną, gdzie pragnę?»
Tyś po chwili odrzekła, badawczo patrząc w me oczy:
« Jakie dziwne żądanie, dzieciństwo przez nie prześwieca!»
W on czas trysnął rumieniec na twarz mi smutku i wstydu,
Szedłem nazad milczący i zachmurzony, i gniewny,
A przybywszy do domu uciekłem w kącik samotny:
W uszu brzmiały boleśnie noc całą twoje wyrazy.
Dziś, po czasie, wspomniałem ową jesienną przechadzkę,
Myśląc: byłem szczęśliwym jeszcze zaiste w tym czasie,
Gdym otwarcie i śmiało wszystko wyznawał, co myślę.
Dziś bym tak nie zapytał jak wówczas, kiedy w mym sercu
Więcej było prostoty, nauki dużo mniej w głowie.

Czytaj dalej: Do Stefana George'a, posyłając opłatek - Wacław Rolicz-Lieder