I znów powracam, Mistrzu Świętojański,
Do przezacnego w mych myślach imienia;
Znów, wspominając zbiór pieśni twych Pański
Owiany jestem kadzidłem zbożnienia.
Na polskiej ziemi szumią stare drzewa,
Przez polskie usty psalmy grzmią Dawida,
Pieśń dzwoni grzecznie, tren żałosno śpiewa.
Sobótka gore, Krzyżak hardość kida,
Satyr śród ludzi mężne rogi niesie,
A złote lipy pachną w Czarnymlesie.
Przebacz, co rzeknę, Panie nad panami:
Bodajbyś niemym stał się był z maleństwa!
Bo oddychając twych rytmów kwiatami,
Można oszaleć, umrzeć z nabożeństwa.