Tyś mi dni wonne zamgliła chłopięctwa,
Bezsenność prósząc przez palce łaskotne;
Włos mego ojca bieliłaś pospiesznie,
Matkę przygniotłaś i siostrę stęskniłaś.
Jak smolarz z kory sosnę rosochatą,
Tyś mnie z dziedzicznej odarła prostoty:
W oczu, gdzie tlił się piastowski kaganek,
Napolejońskie zażegłaś latarni.
I bym twą postać uwielbiał dziwoką,
Istotę moje pokryłaś smutkami,
Jak kuchnię, w której pogasły ogniska...
O, gdyby nie ta polskiej mowy rozpacz
I sobótkowe przeszłości wspomnienia —
Od dawna pióro wbiłbym był w twe serce!