Ojczysta mowo, narodu skarbnico!
Ty jesteś święta jakoby sakrament;
Na kresach dziejów — błyszczącą strażnicą
Stokroć wspanialszą niżeli firmament,
W gwiazdy pisany na jesiennym niebie:
Ojczysta mowo, kocham — wielbię Ciebie!
Ty bez początku jesteś i bez końca
Jak Bóg! Kto twoje narodzenie zbada?
Lub kto przepowie zachód twego Słońca,
Jako śmiertelnym rzeczom przepowiada
Wieszcz, losów przyszłych świadomy, upadek?
Tyś nieśmiertelna i pełna zagadek.
Ja Ciebie kocham! Kiedym był chłopięciem,
Żywiłaś myśli w czarodziejskiej baśni:
Szczęściem, nie byłem powity hrabięciem,
Którego uczą rodziciele właśni
Jawnie pogardzać językiem Ojczyzny,
Rozpieszczać ucho dźwiękiem francuszczyzny.
A potem pierwszy raz na dziadów grobie,
Skrapiając łzami rozsypane kości,
Pierwszą modlitwę wygłosiłem w Tobie
Na znak ze światem umarłych łączności;
A kiedy pierwsza boleść mię drasnęła —
To w Tobie skarga z piersi wypłynęła.
Ojczysta mowo, o, arko przymierza!
Dziś rdza i kurze rycerstwo oplotły,
A jednak w Tobie szczęka broń rycerza,
A jednak w Tobie grzmią surmy i kotły,
Majestatycznie proporzec rozpięty
Zdaje się szumieć by orzeł zaklęty.
Dzisiaj zamczyska leżą w gruzach, cegły
Porosłe chwastem, szmaragdową pleśnią;
Choć po nich duchy zniszczenia przebiegły,
Ty je ożywiasz wulkaniczną pieśnią,
W Tobie tkwi życie tajemniczych ruin;
Płaczesz nad nimi, jak płacze Beduin
Wiernego konia, któremu wiatr żarki
Pustyni oczy zagasił na wieki;
Ty cofasz w sobie czasu obieg szparki
I odzwierciedlasz świat ludziom daleki,
Drzemiący cicho, bezwiednie, pochmurnie
Na cmentarzyskach — w zasklepionej urnie.
Gdy Ciebie słyszę, zda mi się, że w gęśli
Płaczliwe struny uderzają piewce;
Że ci, na których popioły natrzęśli
Wielkie kurhany, wstają — dzierżąc drzewce;
Że orszak starców podąża na wiece,
Szumiąc w obradach, jak szumi nurt w rzece.
Jesteś świątynią, gmachem Panteonu,
W którym się chwała dni ubiegłych mieści,
Gdzie siadła Boleść u wielkości tronu,
Odziana szatą mitycznej powieści,
A wznosząc w górę natchnione źrenice,
Głosi Sfinksowi wieków tajemnice.
Ojczysta mowo! Ty, córko łagodna
Puszczy i dąbrów, wiatrami pieszczona,
Brzmiej w moim uchu, dumna i pogodna,
Żyj w moim sercu zawsze ubóstwiona,
Rozrzewniaj duszę staroświecką gadką,
Dziesiątka wieków kochanko i matko!
W twym dźwięku słyszę płacz pękniętej liry,
Eolskiej harfy akord nieprzebrzmiały,
Lecących orłów tajemnicze skwiry,
Wicher trzepiący o bory i skały,
Burzę, co szałem owładnięta jęczy,
Znikając w echu śród promieni tęczy.
Brzmiej! Dziwnie w Tobie jestem rozkochany,
Bo mię odurzasz, upajasz, hołubisz,
Porywasz duszę z sobą w kraj świetlany,
Myśli w harmonii czarodziejskiej gubisz,
Żem i od świata, i ludzi daleki:
Ojczysta mowo, jestem twój — na wieki!