Rozhuśtały dwie ważki karuzelę nad rzeką,
która odlegle, odlegle bulgoce, sepleni.
I maluję ją teraz szafirem strumiennym
w błękitne grona winne, w niebieskie porzeczki.
Pięknaż będzie łożnica. A ja, leń i szczęściarz,
gardzę tą karuzelą jak diabelskim młynem.
Czekam tak, popijając nieb akwamarynę,
aż cierpkim jabłkiem spadnie dostały dzień szczęścia.
sierpień 1943