Za Ekklezjastą

Autor:
Tłumaczenie: Sydir Twerdochlib

I.

Za dniami dni, za wschodem wschód,
Popioły niesie mrący ród.

I co dnia wschodzi słońce — z mórz,
A za niem czas wieczornych zórz.

Skrzydlate wichry dmą północą
I mkną w poświstach i rechocą
I piętrzą długi szereg fal,
By znów w północną wrócić dal.

Nie przemigocą w niebie zorze,
Ani przeszumią rzeki w morze,
Ani przestanie serce snać
Miłować, czekać, słuchać, łkać.

 A zaś, co w sercu naszem ninie —
 To wszystko było, znowu zginie,
 I zawrze proch ostatni ślad
 Tych spraw, co drzemią w łonach lat.

II.

Jest pora — śnić wiosenny czar
I jest — na gzło żałobnych mar;
Sennemu kwieciu — rosy czas
I pora jego pysznych kras.

Rozkwitu czas i okwitania
I siewbie w niwach kiełkowania;
Na rozkosz z ruin jest-ci on,
Jest czas na sławę, czas na skon.

Czas śmiechu, godów i kochania,
Tęsknicy, męki czas i łkania;
Jest sercu — czas uroczych rad,
Wspomnieniom — orszak przeszłych lat.

I opromienia słońca jaśń
I ziemi trud i wieków baśń…
I co się iści w godny czas,
Ma w sobie czar tajemnych kras.

III.

Istności wszelkiej — jeden kres,
Jest śmierć wszystkiemu w ziemi łez.

Któż ostateczny zgadnie czas,
Azali — z ziem kto czeka nas?

Kto, mąk zaznawszy, odszedł stąd —
Czy najdzie Tam w niebiesiech sąd?

 Milczenia niebios nie dociecze…
 Więc pij z puharu uciech, człecze,
 W doczesnej porze — jest-ci wola,
 Osłodą jej — doczesna dola.

IV.

Więc pij z puharu… W życiu tem
Niech tęskność serca ci nie gnębi —
O pomnij, krzep się z krużów głębi,
Jak długo trzon ich — w ręku twem.

I szaty odziej się białemi,
Pójdź witać świt, do nocy noś —
Nektarem, mirrą kielich zroś,
Istnienia nędzę zatop niemi…

W miłosnych żartach od świtania,
Od wczesnej wiosny do skonania
Czyń tak, by zmódz swój ciężki czas —
Innego nikt tu niema z nas…

 Gdzie ostateczny kres powoła —
 Ni łez, ni pragnień niema zgoła;
 Tam jarzmo włoży ciemna noc
 Na czoła trud, na serca moc…

V.

Nie wraca już, co raz minęło,
Więc póki szczęście nie zasnęło —
Na falach serca, w jutrzniach dum
Chwyć ów niedbały szczęścia szum…

Upojeń raj ścigając tchem,
W znikomem sercu pomnij swem,
 Że wciąż osnuwa przestwór twój —
 Błękitów uroczysty zwój…

VI.

Tam, kędy niebios niemy dwór
Zapala gwiazd wędrowny chór —

Tam pasma twych znikomych lat
Wysnuwa nieśmiertelny Świat.

A w jego księdze przeznaczenia
Wyryte nieme twe strapienia

I jasny dzień, i ciemna noc
I szczęścia łzy, i serca moc…

On ponad sercem lot rozwinie,
Aże na łonach lat zaginie

Doczesna dal twych dni i burz
I w krańcach nieba gmina zórz;

Nim ugną cię utrapień razy,
Nie spoczną w pracy młyńskie głazy,

Nie wzejdzie z słońcem gwiezdny mlecz,
Nie cofnie morze wody wstecz,

Dopóki strun nie przebrzmią dzwony —
Nie zwiędną wieńce, z róż korony,

Dopóki z ziem nie wezwie nas
Ostatecznego sądu czas…

Czytaj dalej: W samotności - Mykoła Filański