Wysnuwam wieńce, — a nademną
I mknie i trwa światłością ciemną
Padolny kwiat, otchłanne włości,
I dal Twych niemych wysokości.
I społem wieńce snują w znoju
Na wiecznych łonach praspokoju —
Padolny kwiat, otchłanne włości,
I dal Twych niemych wysokości.
Ja zgasnę w noc… a w świt zarania
Snuć będą wciąż bez zaprzestania
Padolny kwiat, otchłanne włości,
I dal Twych niemych wysokości.