O kwiaty moje czemu więdniecie?
Czy wam tu krzywda się dzieje?
Wczoraj tak piękne, tak woni pełne,
Tracicie życia nadzieję.
Różanne listki spadają z wolna,
Choć wazon pełen jest wody,
I bzy kwieciste się pochylają,
Niepomne swojej urody.
Cóż mam uczynić abyście żyły?
Kwitły świeżością ogrodu,
Ojczyznę wam tu stworzyć bym chciała,
Więc mi nie róbcie zawodu!
Ile to razy byłam dziś u was,
By waszą oddychać wonią,
I tak się długo z wami pieściłam,
Gładząc wam główki swą dłonią.
I zdaję mi się gdy z wami mówię,
Nowe wstępuje w was życie,
Skoro odejdę śmierci zagłada,
Truciznę siączy wam skrycie!
O bądźcie przy mnie, boście mi drogie,
Czemu mnie smucić bez końca?
Wy do mnie żalu mieć nie możecie —
Że nie dość u mnie tu słońca...
Niech świeżość wasza nie traci krasy,
I moje raduje oczy,
Abym wam pieśni śpiewała moje —
O maju co jest uroczy!
A piosnki moje to siostry wasze,
O wy ich jeszcze nie znacie,
Grają na lutni serca mojego,
Wy nowy polot im dacie!
Opublikowano w: Łzy-perły
Źródło: Łzy-perły, Maria Paruszewska, 1910.