Nie ma mojego Anioła!
A świat tak zimny i pusty...
I wszystko, wszystko dokoła
Blademi szepce mi usty:
Nie ma mojego Anioła!
Jak piorun przebiegł przez ciemnie
W męczeńskim blasku i cześci
A odkąd zniknął odemnie,
W głuchej go ducha boleści
Daremnie wzywam, daremnie!
O gdzieżeś gwiazdo przewodnia
Młodości mojej natchnienia!
O gdzieżeś! szukam cię co dnia,
Gdzie leżą perły wspomnienia,
I zgasła twoja pochodnia!
W ciężkiej, samotnej żałobie,
Jak kwiat mi serce usycha…
A w zimnym piersi mych grobie,
Jak lampa blada i cicha
Tli tylko pamięć o tobie!
Odkąd na stosie ofiarnym
W ogni ujrzałam cię blasku –
Ginącym w tym tłumie gwarnym
Bez łzy... współczucia... oklasku...
Świat w mroku zniknął mi czarnym!
Pierzchły sny dumne od czoła,
Bezwładnie ręce owisły,
I nic już wrócić nie zdoła
Chwil, co jak piorun przebłysły...
Nie ma mojego Anioła!
Nie ma mojego Anioła...
I gdy mnie do walki z losem,
Do czynu ludzkość, powoła,
Zgasłym odpowiem jej głosem:
Nie ma mojego Anioła!