Nie czuć, nie kochać, nie ufać, nie wierzyć,
Wżyć się w to życie gnuśne, ale nie żyć.
Kiedy dzień wstaje, na oczy naciągać
Szmatę, by oczom brzask nie mógł urągać.
Nie czekać szczęścia, ale czekać końca,
Nocy bez marzeń, wieczności bez słońca.
Albo też piersi wolą opancerzyć,
Gdzie wre wir morski, zejść, co boli przeżyć,
Z żadną się ludzką nędzą nie oswoić
I sercem walczyć i sercem się koić.
Ponad gruzami ufność snuć ze siebie
I jak skowronek tonie wiosną w niebie,
Tak się w światłości i pieśni rozpłynąć,
Potem od kuli gdzieś, na wojnie zginąć,
Czuć, że przechodzień na mogile męską
Zaśpiewa strofę, prostą, a zwycięską.