Mówisz, że taka jest gwiazda, co leci
Poprzez wszechświaty - od setek stuleci...
Zrównoważone po przestworach słońca
Jej nie wstrzymają. Ona mknie bez końca,
Poza granice, które światom kreśli
Astronom myślą, poza krańce myśli,
Gdzie wyobraźnia chwili nie wytrzyma,
W pustkę, za którą - nawet pustki nie ma.
Odkąd patrzące oczy są na ziemi,
Ten świat osobny lśnił i biegi nad niemi,
A choćby oczy wygasły patrzące,
Będzie wśród starych słońc iść śmiałe słońce.
Może tęsknota zmusza do tej jazdy
Gwiazdę, znużoną przez słońca i gwiazdy,
Może ma kiedyś łzą pozostać jasną
Po starych światach, co z wolna wygasną,
Może ją czeka jaka przyszłość nowa,
Może ją wiedzie palcem swym Jehowa,
Kreśląc jej prosty w niebie szlak, że leci
Przez proch wszechświatów i przez dni stuleci.
Mówisz mi o tym z wolna, cicho, skromnie...
Do siebie mówisz półgłosem, nie do mnie,
Mówisz majową i pełną` gwiazd nocą.
A ponad nami nie tak się trzepocą
Ptaki na starych lipach, jak przez moce
Słów twoich dziwnych serce się trzepoce.
Ujrzałem dzisiaj, że i w piersiach ludzi
Są gwiazdy, które świat i wszechświat nudzi,
Gwiazdy zmuszone iść za nieskończoną
Dal, w której słońca jak pył złoty płoną,
"Dusze, co znają Wizyj tłum powiewny,
Czystych i jasnych, dumnych jak królewny,
Zawsze gotowych z głowy zdjąć koronę,
Gdy wkroczą inne Myśli namaszczone,
Gdy przed człowiekiem nowy się otworzy
Świat, bardziej wielki, prosty, bardziej Boży.
Mówisz tak cicho. Północne niebiosa
Nad nami drgają. Na bzy spadła rosa
I z bzów, z jaśminów wstały wonie młode.
Kroczysz, jak senny, marzysz, ja cię wiodę.
Wieża Wawelu ponad nami stoi,
Jak opiekunka duszy twej i mojej.
Prastare gwiazdy wleką się po niebie,
Słowa już dzisiaj nie śmiem rzec do ciebie
I tylko w górze - szukam skry, co leci
Przez proch wszechświatów i przez dni stuleci.