Idę nad morzem, co nieukojone,
Posłuszne tchnieniom złotego miesiąca,
Wiecznie pierś swoją rzuca w jedną stronę
I o brzeg jeden roztrąca.
I choć przychodzi taki czas, że nocą,
Na nowiu księżyc pozbędzie promieni,
Fale tak samo próżno się szamocą,
A miesiąc w górze się mieni.
I żal mój koi ta ciągła wód praca
I chcę być jako fala niewiedząca,
Co w głąb się wiecznie cofa i powraca,
Posłuszna tchnieniom miesiąca.