„Nie rusz, Andziu, tego kwiatka,
Róża kole“ — rzekła matka,
Andzia matki nie słuchała,
Ukłuła się i płakała.
MIKOŁAJ REJ
Posłuszeństwo rodzicom — wielka roskosz
Wierę, najpirwej dziatkom godzi się poćciwość,
Jako z ni jest żywota wszelaka szczęśliwość,
Wżdy się to w wirszu snadnie może pokazować,
Iżby się rodzicielskim słowiem nie sprzeciwiać.
Rzekła matka Anusie, by róż nieruchała,
Aleć rozważne mowy Anuś nie słuchała;
Nizacz to wszytko maiąc, naprzeciw przestrodze,
O kolec się ukłuwszy, zapłakała srodze.
LEOPOLD STAFF
Wiem... zbyt drogo okupię radość nikłej chwili,
Która mnie smętkiem szczęścia złudnego upoi,
Gdy się za różą bladą tęsknota wysili
I zakwitnie przedziwnie w wątłej dłoni mojej.
Lecz muszę dłoń wyciągnąć, co mi służy wiernie,
Bo nazbyt mi tęsknota w cichem sercu wzbiera.
I krwawi się dłoń jedna o kolące ciernie,
Gdy druga — łzy radości i szczęścia ociera.
HENRYK HEINE
Dzisiaj nocą o niej śniłem
I płakałem rozrzewniony;
Moja luba była w sadzie,
Gdzie rósł róży pąk czerwony.
Ach, szczęśliwy mały kwiatek!
Chciała zerwać róży pączek,
Choć ją mama ostrzegała,
By nie skaleczyła rączek.
I figlarna ma pieszczotka
Poraniła się boleśnie
I płakała — ach, tak smutnie,
Jak i ja płakałam we śnie.
ADOLF NOWACZYŃSKI
dwa meandry
Gdy czech żelazem pracuje i stalą,
To u nas kwitną złotych śnień ogrójce,
Płodzą się poezjanci i przemysłobójce,
Judejczykowie falą na nas walą.
A fe-Feldmany „miss Tykę“ nam chwalą.
— Gwiźdżę na waszą romantyczną trójcę!
Katerloróże rwać — to wasza gratka!
Kwiatka poezji młódź nie zaniechała
I ustawicznie gustawicznie pała.
Niech pamiętają, co raz rzekła matka
Do Andzi! Aby nie ruszała kwiatka
I jako potem Andzia — zapłakała...
OR-OT
Na Kanonji jest facjatka,
Co się w zwojach bluszczu chowa,
Mieszka w niej z córeczką Andzią
Zacna pani Maciejowa.
Cnót mieszczańskich zawżdy pomna
Urodziwą córę chroni,
Kwitną mores jak za dziadów
Na facjatce, na Kanonji.
Kwitną także przednie róże
W oknie pani Madejowej,
Ostrzeżona matki słowy.
Nie rusza ich śliczna Andzia
Bowiem rzekła Maciejowa,
Jak troskliwa, zacna matka:
,.Róża kole, moja Andziu,
Nie rusz tedy tego kwiatka”!
Płyną lata, lata płyną,
Kiedyś Andzia zapomniała,
W dłoń dziewczęcą kwiat chwyciła,
Ukłuła się i płakała.
STANISŁAW PRZYBYSZEWSKI
Hanka stała z utkwionemi w jeden punkt oczyma. W mózgu jej płonęły wściekłe nawałnice szalonych paroksyzmów boleści. Te róże---------- te róże czerwone---------- Wirski zaśmiał się... „He, he... Pani patrzy na kwiaty... A róże kolą... Krew! Rozumie pani?“. Z histerycznem łkaniem chwyciła róże z wazonu i zaczęła wbijać sobie w palce długie, ostre ciernie... „Ryszardzie, miłość moja! Ryszardzie — ten obłędny taniec, taniec śmierci! Ryszardzie, krew!“.
Wirski wstał, kopnął ją, napił się koniaku, wypalił nerwowo kilka papierosów i wyszedł.
A Hanka szlochała.
...szlochał deszcz za oknem.
TADEUSZ MICIŃSKI
Ja — bardów król!
Ja — wareg śród wulkanów!
Od Orizawy stóp do Kamczadałów pędzę...
To los, mój los...
W Sybirach mroźnych lucyferowe siwych matek
jęki:
Córko moja!
Anno złotowłosa!
Żołdactwo cię hakami szarpie,
Złowieszcze pędzą harpie...
O, róży sarońskiej nie rwij dłońmi blademi!...
Ellenai... Ellenai...
Rozpuszczasz zwoje złotych kos
I krwawisz sobie palce o ciernie
I plączesz,
Królewno anheliczna, magów Gwiazdo!
...To los twój, los...
MAURYCY MAETERLINCK
(z cyklu ,.Quinze chansons")
Matko... zakwitł blady kwiat...
Córko... jedzie ktoś z oddali...
Matko... pierścień w wodę wpadł...
Córko... światło się nie pali...
Matko... zerwę blady kwiat...
Córko... ktoś nas długo szuka...
Matko... czekam tyle lat...
Córko... ktoś do okna puka...
Córko... córko... kole krzew...
Matko, kwiat ten zerwać muszę...
Córko, na twych dłoniach krew...
Matko, płaczą nasze dusze...
KAZIMIERZ LASKOWSKI (EL)
Rach, ciach, ciach, stoi chatka,
A przed chatką pani matka,
Stoi córuś przy stodole
Córuś, córuś, róża kole!
Prosiak w błocie, kot na płocie,
Stoją pola w szczyrym zlocie,
Rach, ciach, ciach, dana — dana,
Stoi córuś zapłakana!
Nie pomogła matki rada,
Ukłuła się, teraz biada,
Teraz biada zapłakana,
Rach, ciach, ciach, dana — dana!!!
1914
Źródło: Jarmark rymów, Julian Tuwim, 1934. Pierwodruk: Nowy Kurier Łódzki, r. 1915, nr 249.