Do Marii Skłodowskiej-Curie

(2 grudnia 1913 r.— Na przyjęciu w Resursie Kupieckiej)

Pani, słów wiele słyszałaś. — Wieńczyły
Skroń Twoją chórem rodzinnej Twej mowy.
Nie dziw się temu! Rzadki dzień godowy
Dałaś Ojczyźnie, macierzy swej miłej.
Przez Ciebie pełna radości i dumy.
Więc na Twój widok milczenie się kruszy.
Nie z ust, lecz z serca tych słów płyną tłumy,
Bo słowo — dźwięcznym jest promieniem duszy.

A dusza widzi, widzi w walk kurzawie
Tę najszczytniejszą, — której się nie godzi
Nawet zwać walką, bo nie w krwi powodzi,
Ni w łzach ni w jękach, ale w czystej sławie,
W tryumfie wspólnym wszystkim ludom błyska, —
Widzi szturm prawy genjuszu i myśli
Po nową prawdę do wiedzy zamczyska...
A tam wśród pierwszych Twa postać się kreśli!

Dusza narodu jest jak dusza matki:
Lubi na czele widzieć swych junaków
I „ten mój!” — wołać. Blizn ni zasług znaków
Nie zapomina i tęczowe kładki
Między rodzeństwem ponad wieków głębie
Przerzuca chętnie. — Wierzaj! w dumie rączej
Na przodowników ona widzi zrębie
Ciebie za mędrcem z Torunia... i łączy...

Słońce — to z nieba! Nie ludzkie — wolności,
Ale to — Boskie, dla wszystkich świecące!
Jak my nie mamy dumni być, o słońce,
Że z tej krainy są, co w twej jasności
Pierwsi tajników głównych nić dostrzegą,
Nauki wzrokiem przejrzą Apollona!
Polak królewskość odkrył tronu twego,
Polka dobyła rdzeń twojego łona...

Pani! Ojczyźnie dałaś dzień godowy,
Nie z ust, lecz z serca witamy Cię słowy.

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński