I
Al­le­gro


Za­py­taj­cie Ar­tu­ra,
daję sło­wo: nie kła­mię,
ale było jak ulał
sześć słów w tym te­le­gra­mie:
ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA
ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ
ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ.

Cóż, we­dług Ben Ale­go,
czar­no­mi­strza Kra­ko­wa,
„to nie jest nic ta­kie­go
do­roż­kę za­cza­ro­wać,

do­syć fia­kro­wi w oczy
bły­snąć spe­cjal­ną brosz­ką
i ju­żeś za­uro­czył
do­roż­ka­rza z do­roż­ką,

ale koń — nie.” Więc dzwo­nię:
— Ser­wus, to pan Ben Ali?
Czy to moż­li­we z ko­niem?
— Nie, pana na­bu­ja­li.

Za­drża­łem. Dru­ga w nocy.
Pocz­ty­lion stał jak pika.
I uro­sły mi wło­sy
do sa­me­go świecz­ni­ka:
ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA?
ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ?
ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ?

Nie­do­brze. Ser­ce. Gło­wa.
W do­dat­ku przez fi­ran­kę:

srebr­ne da­chy Kra­ko­wa
jak „se­cun­dum Jo­an­nem”,
ni­żej gwiaz­dy i li­ście
ta­kie duże i małe.

A może rze­czy­wi­ście
zgo­dzi­łem, za­po­mnia­łem?

Może chcia­łem za mia­sto?
Czło­wiek pra­gnie po­dró­ży.
Dryn­dziarz cze­kał i za­snął,
sen mu wąsy wy­dłu­żył
i go za­cza­ro­wa­li
wiatr i noc, i Ben Ali?
ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA
ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ
ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ.


II
Al­le­gro so­ste­nu­to


Z uli­cy We­ne­cja do Su­kien­nic
pro­wa­dził mnie Ar­tur i Ro­nard,
a to nie ta­kie pro­ste, gdy jest tyle ka­mie­nic
i gdy noc zie­lo­no­sza­lo­na
bo trze­ba, pro­szę pań­stwa, przez cały noc­ny Kra­ków:


III
Al­le­gret­to


Noc­ne WY­PY­CHA­NIE PTAKÓW,
noc­ne KUR­SY STE­NO­GRA­FII,
noc­ny TE­ATR KRÓL SZLA­RA­FII,
noc­ne GOR­SE­TY KO­LUM­BIA,
noc­ny TRAM­WAJ, noc­na TRUM­NA,

noc­ny FRY­ZJER, noc­ny RZEŹNIK,
noc­ny chór mę­ski CZEŚĆ PIEŚNI,

noc­ne SERY, noc­ne MLE­KO,
noc­ne TAŃCE WIE­CZY­STE­GO,

noc­ne DZIŚ PARÓWKI Z CHRZA­NEM,
noc­ne TO­WA­RY MIE­SZA­NE,

noc­na strzał­ka: PRZY KOŚCIE­LE!
noc­ny szyld: TY­BE­RIUSZ TROTZ,

sło­wem, noc­ni przy­ja­cie­le,
wiecz­ny wiatr i wiecz­na noc.


IV
Al­le­gro ma non trop­po

Przy­sta­nę­li­śmy pod do­mem „Pod Mu­rzy­na­mi”
(eech, dużo bym dał za ten dom)
i na­gle: pa­trz­cie: tak jak było w te­le­gra­mie:
przed sa­my­mi, uwa­ża­cie, Su­kien­ni­ca­mi:
ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA
ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ
ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ.
Z wie­ży Ma­riac­kiej świa­tłem pró­szy.
A koń, wy­obraź­cie so­bie, miał au­ten­tycz­ne uszy.


V
Al­le­gro can­ta­bi­le

Grzy­wa mu się i ogon bie­lą,
wiatr dmu­cha w grzy­wę i w bia­ły we­lon.

Do ślu­bu w dryn­dzie je­dzie dziew­czy­na,
a przy dziew­czy­nie sie­dzi ma­ry­narz.

Ma­ry­narz łaj­dak zdra­dził dziew­czy­nę,
my­ślał: Na mo­rze so­bie po­pły­nę.
Lecz go wie­lo­ryb zjadł na głę­bi­nie.
Ona umar­ła po­tem z mi­ło­ści,
z owej tę­sk­no­ty i sa­mot­no­ści.
Ale, że mi­łość to wiel­ka siła,
mi­łość po śmier­ci ich po­łą­czy­ła.

Te­raz do­roż­ką za­cza­ro­wa­ną
je­dzie pan mło­dy z tą mło­dą pan­ną
za mia­sto, gdzie jest sta­ra ka­pli­ca,

i tam, jak w ślicz­nej sta­rej pio­sen­ce,
wią­że im stu­łą stę­sk­nio­ne ręce
ksiądz, co po­dob­ny jest do księ­ży­ca.

Noc szu­mi. Gru­cha ko­cha­ny z ko­cha­ną,
ale nie­ste­ty, co rano

przez ba­ro­ko­wą bra­mę
peł­ną szner­klów i wzo­rów
wszyst­ko zni­ka na amen
in se­cu­la se­cu­lo­rum
ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA
ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ
ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ.


VI
Al­le­gro fu­rio­so alla po­lac­ca


Ale w knaj­pie do­roż­kar­skiej,
róg Kpiar­skiej i Ko­mi­niar­skiej,
idzie walc „Za­la­ny słoń”;
ogór­ki w sło­jach się ki­szą,
wąsy nad ku­fla­mi wi­szą,
bo w tych ku­flach miła woń.
I prze­ma­wia mistrz Onosz­ko:
— Póki do­roż­ka do­roż­ką,
a koń ko­niem, dy­szel dy­sz­lem,
póki woda pły­nie w Wi­śle,
jak tu­taj wszy­scy je­ste­ście,
za­wsze bę­dzie w każ­dym mie­ście,
za­wsze bę­dzie choć­by jed­na,
chć­by nie wiem jaka bied­na:
ZA­CZA­RO­WA­NA DOROŻKA
ZA­CZA­RO­WA­NY DOROŻKARZ
ZA­CZA­RO­WA­NY KOŃ.

Czy­taj da­lej: Kraków – Maria Konopnicka