Do Deotymy

(W dniu Jej jubileuszu.)

Kiedy przed laty niby ranna gwiazda
Błysnęłaś strugą kryształowej pieśni,
Roje skowronków porwały się z gniazda,
Chórem śpiewacy ozwali się leśni,
Tysiącem pereł górskie zdroje trysły,
Wiatr halny orłem rzucił się w przestworze,
Wzdęła się fala siwo-płowej Wisły,
Rytmiczniej jęło kołysać się morze.

Stały się dziwy! ku Twej młodej głowie
Zewsząd czarowne spłynęły widziadła: —
Wróżki w zielonej zaklęte dąbrowie,
Wabne rusałki z modrych wód zwierciadła,
Białoksiężnice w dolin śpiące głębi,
W habrowych wieńcach złotych niw boginie,
Cały świat duchów nad Tobą się kłębi
1 na fantazji wzdętych żaglach płynie,
Niewidny tłumom, lecz Tobie widomy. —
Z ruin zamkowych wybiegają gnomy,
Mistyczne róże, ciosane w granicie,
Kwitną dla Ciebie, z pod siedmiu pieczęci
Swe tajemnice zdradzają Ci skrycie
Księgi, — mądrości Stróże i pamięci.
A nad Twem czołem w obłoku zawiśli: —
Złoty duch piękna i srebrny duch myśli.

Dzieją się dziwy! Z Twej duszy natchnionej,
W alabastrowej słów rzeźbionych szacie
Cudne ku niebu strzeliły postacie:
Białe genjusze, skrzydlate eony,
Symbole pojęć, ideałów mary,
Uczuć odbicia — i w promieniach wiary
Płyną świetlane pod stropem błękitu,
Na szczytach myśli, śród zagadnień bytu.

A gdy je miłość ziemi zarumieni,
Wdół mkną, choć nieba nie traci ich oko.
O! jak się dumnie rozlały w przestrzeni,
O! jak się w czasie zaryły głęboko,
Na tej równinie, poprzez cierpień pole!
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Czas wstecz się cofa — jak skrzydła sokole
Mignęły wieki; — przeszłości otchłanie
Tętnią... Czy znowu pędzi huf rycerzy?
To rapsod dźwięknął — krótko, niespodzianie,
Jak miecz, gdy w pancerz stalowy uderzy;
To epos rozbrzmiał, jak trąb złotych granie,
Jak wiatr od morza, potężny i świeży.

To pieśń jest Twoja! Walkę serc i dłoni
I poświęcenia pielgrzymkę tę długą,
Kędyś u morskiej rozpoczętą toni
O dziejów świcie, — promienistą smugą
Oświetla, wiodąc od chwały do chwały
Aż na Kahlenberg, gdzie wielki, wspaniały,
Stanął chrześcjaństwa zwycięski obrońca,
Jak przed zachodem — złota tarcza słońca.

To jest pieśń Twoja! Wielkie śpiewa czyny;
A tern jest większa, że w każdym swym tonie
I w strofie każdej — nad ziemskie wawrzyny
Do Boga ducha podnosi i dłonie,
1 wielbi godło, przed którem się zniża
1 korzy wszystko, święte godło Krzyża.

O Deotymo! gdyś jak ranna gwiazda,
Błysła przed laty na wyżynach pieśni,
Gdyś białym orłem porwała się z gniazda,
Twój lot z zachwytem śledzili współcześni.
A wieszcze nasi, ci wielcy i smutni,
Których grobowce dawno laur oplata,
Dziedziczkę w Tobie uznali swej lutni,
I w Tobie, siostrze, powitali brata!

O! wieszczem było wieszczów pozdrowienie!
Dzisiaj po latach jakże Cię uczcimy?
Jak spełnim godnie naszych serc pragnienie,
Gdy nad proch życia, ponad śniegi zimy,
Wzniosłaś świątynię, co stoi wspaniała,
Zdobna w posągi, kolumny, marmury,
1 wiary zniczem na ołtarzu pała,
1 w niebo strzela sklepieniem wyniosłem...

Rzekłaś: Od wieków do wieków pieśń posłem,
Lecz kim jest przeto ten, co pieśni stwarza,
Co z bram przeszłości w przyszłości podwoje
Skrzydlate posły śle nakształt mocarza?
Pieśniarz jest królem, jeśli pieśni swoje
Oblekł królewskim Sztuki majestatem,
Jeśli roziskrzył wieszcze natchnień słowo
Blaskiem nadziei, miłości szkarłatem...

Oto Ci niesieni koronę laurową
I pieśni polskiej głosimy królową!

(27. V. 1897)

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński