Wuj pa­ra­sol so­bie spra­wił.
Le­d­wo w kąt­ku go po­sta­wił,
Za­raz Jul­ka, mały Ja­nek,
Cap za nie­go, smyk na ga­nek.
Z gan­ka w ogród i przez pola
Het, uży­wać pa­ra­so­la!

Idą peł­ni ani­mu­szu:
Ja­nek za­miast w ka­pe­lu­szu,
W ba­ran­ko­wej ojca czap­ce,
Jul­ka w czep­ku po pra­bab­ce,
Do wia­tra­ka pana Mola!...
A wuj szu­ka pa­ra­so­la.

Już w ogro­dzie żab­ka mała
Z pod krzacz­ka ich prze­strze­ga­ła:
— Deszcz! deszcz idzie! Deszcz, deszcz leci!
Więc do domu wra­cać, dzie­ci!
Mała żab­ka, ta, na cza­sie
Jak eko­nom sta­ry, zna się,
I jak krzyk­nie: deszcz! — to hola!
Trza tę­gie­go pa­ra­so­la!

Lecz kom­pan­ja na­sza miła
Wca­le żab­ce nie wie­rzy­ła.
— Niech tam woła! Niech tam skrze­czy!
Taka żaba!... wiel­kie rze­czy!
Co nam wra­cać za nie­wo­la!
Czy nie mamy pa­ra­so­la?

Wtem się wi­cher ze­rwie sro­gi.
Dzie­ci w krzyk, i da­lej w nogi...
Szu­mią tra­wy, gną się drze­wa,
To już nie deszcz, to ule­wa;
A naj­gor­sza te­raz dola
Nie­szczę­sne­go pa­ra­so­la.

W górę gną się jego że­bra,
Deszcz go chlu­sta, jak­by z ce­bra,
Pękł ma­ter­jał... Aż pod chmu­ry
Wzniósł pa­ra­sol pęd wi­chu­ry.
Dar­mo dzie­ci krzy­czą: Hola!
Łapaj! Trzy­maj pa­ra­so­la!

Nie wiem, jak się to skoń­czy­ło,
Lecz po­dob­no nie­zbyt miło;
Żabki o tem może wie­dzą,
Co pod grzyb­kiem so­bie sie­dzą;
— Pro­sim pań­stwa, je­śli wola,
Do na­sze­go pa­ra­so­la! —

Czy­taj da­lej: Tęcza - Bolesław Leśmian