Kilka wzgórków mchem porosłych,
Zburzonych pomników szczątki,
Nad niemi, kilka drzew wzniosłych —
To wszystko człeka pamiątki.
Jego marzeń ideały;
Sny — co prędko się prześniły,
Róże — które kwitnąć miały
A zwiędły w łonie mogiły.
W chwili zgonu, hymn pogrzebu,
Dźwięcząc tony żałobnemi,
Ma powrócić duszę niebu,
Ziemskie ciało, oddać ziemi.
Gdzie zebrani przyjaciele,
Niosą z smutkiem do grobowca,
Kilka westchnień, łez nie wiele,
Dla innych światów wędrowca.
Anioł śmierci, na mogile,
Którą zdobi próżność złota,
Garstką piasku liczy chwile,
I przecina nić żywota,
I tak nuci, szydząc skrycie,
Gdy wiatr pędzi zmarłych kości:
„Patrz, człowiecze! czym twe życie,
Czym marzenia twej wielkości!“