Dla hożej swojej żony
Maciek wypędzony.
Porzucił dom, stodoły,
Uciekł prawie goły.
Widziałem mało potym.
Jagnę w czepcu złotym.
Przy karczmie na uciesze
Podkówkami krzesze.
Przewodzi muzykami,
Sypie złotówkami.
Ręce jej pobielały,
Oczy poczerniały.
Wszyscy ją szaNowali,
Bo się pana bali.
Nie dbają, choć to Pleban
Broni do mężatki.
Oj, będąż w piekle goreć
Po same łopatki!