Boże! Twoje zlitowanie
Dobrze padło na człowieka!
On w swoim nikczemnym stanie
Miłosierdzia tylko czeka!
Czyżem to sobie zasłużył,
Żeś mię Twej nauczył wiary?
Do swegoś mię boku użył,
Dusznemi poświęcił dary!
Do stołu Twego z drugiemi
Idę, godownik szczęśliwy!
Nie zazdroszczę bogactw ziemi,
Skarbem moim Bóg prawdziwy!
Karzą śmiercią bunty czyje;
Gdym się na Boga podnosił,
On to widział, i ja żyję;
Chce tylko, bym Go przeprosił.
A czasem choć nas zasmuci,
Że potrzebę kary czuje,
Wnet rózgę na ogień wrzuci;
Jak Ojciec, znowu żałuje.
Ten szczęśliwy Sprawca doli
Sam nas do cnót przyprowadza.
Daje łaski z swojej woli,
Potym je niebem nadgradza.
Sprawiedliwość gdy na szali
Z miłosierdziem Jego stanic,
Zawsześmy to poznawali,
Że przeważa zlitowanie!
Ale w ostatnią godzinę
Największej litości trzeba!
Ufam, Boże, że nie zginę,
Tyś dla grzesznych zstąpił z nieba.