Do Karola Rafała Berkena

Za Praw­dą idź­my, Ber­ke­nie!
Przy niej nam póty nie zgi­nąć,
Do­pó­ki tej lut­ni brzmie­nie
W na­ro­dzie wol­nym ma sły­nąć.

Sil onej gwałt nie odej­mie:
Wi­dać ją, choć świe­ci z dala.
Ona wy­mow­na na sej­mie,
Bo czu­lej ser­ce za­pa­la.

Na jej głos wiel­ki po świe­cie
Bla­dzi drżeć mu­szą ty­ra­ni:
Jak im po­dob­ni sły­nie­cie,
W czar­nej gdzieś ję­cząc ot­chła­ni.

Nic ka­dzi­dła nie po­mo­gą,
Od któ­rych dym ich ob­le­ci:
Praw­da, trą­ca­jąc fałsz nogą,
Ze mgły nik­ną­cej wy­świe­ci.

Wzru­szyw­szy po­pio­ły w gro­bie,
Bacz­na po­tom­ność nam sta­wi,
Nie jak śpie­wa­li o to­bie,
Lecz ja­kim by­łeś, Okta­wi!

Nie mógł cię ukryć przed nami,
Po­mi­mo wzglą­dów i pła­cy,
Ni lud, coć sa­dził z bo­ga­mi,
Ani z Wir­gi­lim Ho­ra­cy.

Na spro­śną ko­lej ce­za­rów,
Hań­bę, krwi roz­lew, kaj­da­ny,
Muza, ża­łu­jąc swych da­rów,
Rzu­ci­ła pod­łe Rzy­mia­ny.

I kie­dy nie­ba zda­rzy­ły
Naj­słod­sze świa­tu czcić imię,
Gdy Ty­tus pa­no­wał miły,
Już onej nie było w Rzy­mie.

Nie chcia­ła, za­bie­gł­szy w knie­je,
O tro­nie świa­ta i wie­dzieć,
Stra­ci­ła bo­wiem na­dzie­ję,
By do­bry na nim mógł sie­dzieć.

Lecz ten, co mimo jej tru­du
Dni swe ła­ska­mi ozna­czał,
Przy­ja­ciel i ociec ludu,
Ko­chał go, bro­nił, wy­ba­czał,

Sły­nie na wie­ki! bo tkli­wa
W ser­cach go pa­mięć wy­ry­je,
I tać to chwa­ła praw­dzi­wa,
Któ­ra świat cały prze­ży­je.

Czy­taj da­lej: Oda do wąsów – Franciszek Dionizy Kniaźnin