Przed wejściem do siódmego kręgu Wergili objaśnia Dantemu rozmieszczenie dusz potępionych w ostatnich trzech kręgach piekła i tłumaczy, dlaczego lichwa jest tak wielkim przestępstwem wobec Boga.
Idąc okólną ścieżką po wiszarze,
Co go tworzyły ściany w gruz rozbite,
Nad okropniejsze przyszliśmy cmentarze.
Powietrze było tak zaduchem syte,
Co w przepaścistej otchłani się wszczyna,
Żeśmy się skryli za grobową płytę,
Na której napis ryty wypomina:
„Tutaj spoczywa papież Anastazy,
Zwrócony z drogi prawej od Fotyna".
„Z wolna — Mistrz rzecze — schodźmy między głazy;
Niech nawyknieniem zmysł się ubezpieczy,
Po czym już dalej pójdziesz bez odrazy".
Na to ja proszę: „A tymczasem k'rzeczy
Żmudę mą innym wynagrodzić zyskiem..."
„Właśnie — odpowie — to miałem na pieczy.
Synu mój, w dole pod głazów urwiskiem
Trzy koła, jak te, co nam z ócz znikają,
Wciąż zwężającym się biegną łożyskiem.
Wszystkie przeklętą wypełnione zgrają;
Lecz, by ci potem spojrzeć wystarczało,
Dowiedz się tutaj, przecz i jak się kają:
Wszelka złość, którą niebo obrzydziło,
Celem ma krzywdę: zrządzić ją się stara,
Godząc w drugiego podstępem lub siłą.
Lecz podstęp, człecza jedynie przywara,
Jest niezbożniejszy, toteż w niższym kole
Ślęczą podstępni, których sroższa kara.
W pierwszym się mieszczą gwałtownicy kole;
Lecz że gwałt trzema sposobami chodzi,
Więc rozdzielony na troiste pole.
W Boga, bliźniego lub siebie gwałt godzi,
A to w osoby, mówię, albo rzeczy,
Jako się z dalszej mej treści wywodzi.
Gwałtem zabija się albo kaleczy
Bliźnich osobę, a dobra i mienie
Pożarem gubi, rabuje, niweczy.
Stąd skrytobójców i morderców cienie,
Zbrodniów, złodziei oddzielną komorą
Dostały pierwszy krąg na posielenie.
Może obrócić człowiek rękę skorą
Na siebie lub swój majątek; więc społem
W drugim okręgu beznadziejną biorą
Kaźń, co się sami rozstają z padołem,
Marnują dobra, trwoniąc je bez miary,
I płaczą tam, gdzie trzeba być wesołem.
Gwałt Bogu zadać można brakiem wiary
Albo bluźnierstwy, lub gdy się wyróżni
Od praw przyrody, lub gardzi jej dary.
Więc w mniejszym kręgu cechą z piekieł kuźni
Sodomski znaczon ród i kaorzany,
I ten, co Bogu w sercu swoim bluźni.
Podstęp, w sumieniu sprawiający rany,
Krzywdzi tak tego, co na wierność liczy,
Jak co ufnością nie był warowany.
Ostatni owych jeno więzów tyczy,
Które natura na ludzi nakłada,
Przeto się kołem drugim ograniczy
Obłud, złodziejstwa i symonii zdrada;
Tu więc pochlebcy, fałszerze, znachorzy,
Rufiani, szachry i inna szkarada.
Poprzedni miłość przyrodzoną morzy
I to, co z taką miłością się splata,
A co związkami swymi ufność mnoży.
Więc w mniejszym kole, gdzie jest środek świata
I kędy się Dis okropny rozsiada,
Zdrajcom wieczysta znaczy się odpłata".
„Wykład twój — rzekłem —jasno opowiada
I jasno dzieli piekielne koliska
I lud, co w piekła głębokościach biada.
Lecz powiedz: owi z błotnego bagniska
I których tnie deszcz, i których wiatr gamie
I czerń, co na się ciągle klątwy ciska,
Czemu w szkarłatną nie popadli parnię,
Skoro ich nie ma Bóg w litości swojej;
Jeżeli zaś ma, skąd te ich męczarnie?"
„Przecz — odparł — myśl twa w obłędzie się znoi,
Taką niezwykłą złudą opętana?
Czyli że może kędy indziej roi?
Zbiegłaż z pamięci twojej prawda znana,
Którą ci jasno wykłada Etyka,
O trzech nałogach, obrzydzeniu Pana?
To niewściągliwość, złość, zwierzęcość dzika:
Jako ta pierwsza mniej Boga obraża
I przeto z mniejszą karą się spotyka?
Jeżeli dobrze rozum twój to zważa,
Przypominając razem, kto są owi
Cierpiący zewnątrz parnego cmentarza,
Pojmiesz, że im się odmienne stanowi
Miejsce niż zdrajcom; że kary mniej wstrętne
Znoszą, bożemu wydani gniewowi".
„O Słońce, które wzroki leczysz mętne:
Tak mi się umysł z twych rozjaśnień złoci,
Że w nich wątpienia stają się ponętne.
Lecz niech twa dobroć — rzekłem — myślą wróci
I tę zawiłość jeszcze mi wyłoży:
Jak lichwa z ujmą jest bożej dobroci?"
„Ten filozofa błąd w tobie umorzy —
Odparł — wszak nieraz powtarza w swym wątku
Jako natura bierze źródło w bożej
Sztuce, z bożego wynika rozsądku;
A zaś kto pilnie w Fizyce poszuka,
Znajdzie w jej księgach zaraz na początku,
Że za naturą dąży ziemska sztuka,
Jako w mistrzowe uczeń dąży ślady;
Że więc jest ona jakby boża wnuka.
Jeśli na pamięć znów przywiedziesz rady
Z Księgi Rodzaju, wiesz, że brać wypada
Z obu porządek życia i zasady.
Zaś lichwiarz właśnie karność wypowiada
Naturze i tej, co w trop za nią bieży,
Skoro gdzie indziej nadzieję zakłada.
Teraz pójdź za mną; pośpieszać należy;
Na horyzoncie już zamigotały
Ryby, nad Kaurem Wóz już pewnie leży,
A nam nie tędy przyjdzie zejść ze skały".
Przejdź do Pieśni XII - Piekło