Duchową żądzą palony
Zbiegałem pustynię ciemną;
I ujrzę z niebieskiej strony
Serafin spłynął nademną.
Lekkiem dotknięciem, jak tchnienie,
Sięgnął on mojej źrenicy,
I zbudził wieszcze widzenie,
Jak u strwożonej orlicy.
I on się dotknął mojego ucha,
I usłyszałem dźwięków łoskoty, —
Harmonię niebios, harmonię ducha,
I ciche aniołów loty.
Morskich żywiołów i podniebnej chmury
Słyszałem mowę tajemną,
I życie roślin, życie natury,
Otworzyło się przede mną.
I on mojemi owładnął usty —
I wyrwał język, język rozpusty,
Grzeszny obłudą, dźwięki próżnemi
I żądło węża mądrego —
W miejsce języka grzesznego
Włożył mi dłońmi krwawemi.
I krwawym mieczem pierś mi otworzył,
I wyrwał serce zeń drżące;
I boskim ogniem żary płonące,
W rozdartą moją pierś włożył.
Jak trup pustyni zaległem posłanie,
I głosu Boga słyszałem wezwanie:
«Powstań proroku z życia bezdroża,
Niech się ma wola w tobie rozbudzi;
Przejrzyj i pomnij — zbież lądy i morza
I słowem serca pal ludzi».