Pieśń czerkieska (Rusałka)

      Nad jeziorem, w dzikiej głuszy,
Mnich jakiś z wygód wyzuty,
Wśród postu — modlitw — pokuty,
      Szukał zbawienia dla duszy.

Już, już motyką ubogą,
      Kopał starzec grób dla siebie,
I li-tylko o śmierć błogą
      Upraszał świętych tam w Niebie.

Raz kiedy, latem, u progu
      Pochylonej swojej chatki,
Pustelnik myślał o Bogu,
      A dnia schodziły ostatki:

Nad jeziorem wzniósł się tuman,
      I na niebie księżyc młody
Błysnął w chmurkach — Mnich zaduman,
      Spojrzał niechcący na wody: —

Patrzy — cały prsestrachany,
      Sam siebie pojąć nie zdoła...
Widzi — zawrzały bałwany,
      I znów spokojność dokoła...

W tém, lekka jak błyskawica,
      Bielsza od świéżego śniegu
Naga wychodzi dziewica,
      I milczkiem siadła u brzegu.

Wlepiła wzrok w pustelnika —
      Mokry włos pieszcząc u ręki.
Starca dreszcz nagły przenika,
      Drży — i patrzy na jéj wdzięki.

Ta, ni slówka nie zagada,
      Tylko palcem wabi zdala;
I błędną gwiazdką przepada,
      Senna znów skryła ją fala!

Całą noc nie spał mnich smutny,
      Ani się modlił dzień cały,
Ciągle mu jéj cień okrutny
      I wdzięki na myśli stały. —

Mrok drugą noc zapowiada,
      Księźyc błysnął nad przyrodą,
I znów dziewica, nad wodą,
      Siedzi śliczniuchna, a blada.

Patrzy, patrzy — głową kiwa —
      Zdala go całuje — skacze —
Wodą się spluska — umywa —
     Jak dziecko śmieje się — płącze —

To znów jak kochanka wzdycha, —
«Do mnie! do mnie!» woła mnicha —
      I znowu pod wodą ginie —
      I znów cisza na głębinie. —

Na trzeci dzień mnich namiętny,
Już na Boga niepamiętny,
      Gdy zmrok padał, dzień uciekał —
      Siedział tam, i — czekał! czekał! —

Skoroź świt pozłocił wody,
      Nigdzie go więcej nie było —
Tylko szczątki siwéj brody,
      Falą do brzegu przybiło!


Kukuwiaczyn, 1827 r. nad Dżwiną.

Czytaj dalej: Przypomnienie - Aleksander Puszkin