Szal czarny

Rozpaczą, wściekłością i żalem miotany,
Poglądam dzień cały na szal krwią zbryzgany.

Przed laty, gdym jeszcze był płochy i młody,
Kochałem Greczynkę przecudnej urody.

Przecudna dziewica łudziła mię wzajem,
Lecz krótko, ach krótko świat dla mnie był rajem!

Sprosiłem przyjaciół na ucztę wspaniałą,
Do drzwi mych Żyd podły zapukał nieśmiało.

«U ciebie — rzekł — goście godują weseli,
Greczynka z kim innym pieszczoty swe dzieli».

Z przekleństwem mu kiesę cisnąłem pod nogi,
Mój arab za chwilę był gotów do drogi.

Jak wicher, jak piorun leciałem przez błonie,
Wiatr świszcząc wokoło żal głuszył w mym łonie.

Lecz próg jej zaledwo ujrzałem z daleka,
Krwią serce zabiegło, łzą trysła powieka.

Jak wściekły pobiegłem w znajome ustronie,
Ormianin niewierną piastował na łonie.

Skry w oczach mi błysły, miecz zagrzmiał, uderzył,
Nim usta od ust jej odchwycił — już nie żył.

Patrzałem z rozkoszą jak drżąca i zbladła,
Dłoń wznosząc na klęczkach do nóg mi upadła.

Pamiętam błagania, krwi strumień i jęki,
Zginęła Greczynka i miłość i wdzięki.

Z wściekłością szal czarny zerwałem z jej skroni,
I krew nim ciekącą otarłem z mej broni.

Niewolnik mój, skoro wieczorna mgła wstała,
W głębinę Dunaju powrzucał ich ciała.

Ach! odtąd mię piękność przywabia daremnie,
Ach! odtąd sen cichy uleciał ode mnie.

Rozpaczą, wściekłością i żalem miotany,
Poglądam dzień cały na szal krwią zbryzgany.

Czytaj dalej: Przypomnienie - Aleksander Puszkin