Już się spełniło przeznaczenie:
Niema wielkiego bohatera!
Groźna, w niewoli pchnięta cienie,
Napoleońska zgasła era.
Mrokami skryty grobowemi
Zniknął strasznego twórca dzieła;
Dla wygnanego z całej ziemi
Ziemia otworem znów stanęła.
O ty! którego pamięć krwawa
Przez wieki w ludach nie ustanie,
Śpij, jak rozbita burzą nawa,
Wśród skał, na pustym oceanie!
Dzika, lecz wielka to mogiła...
Przy niej narody się jednoczą,
A w urnie, co twe prochy skryła,
Znicz wiecznej chwały lśni uroczo.
Dawnoż twe orły ziemię całą
Przelatywały z końca w koniec?
Państwo po państwie upadało,
Gdzie grom twój jęknął, nieszczęść goniec.
Zagładę niosły twe sztandary,
Budząc przekleństwa i biadania;
Ślad twój znaczyły wciąż ofiary,
Pod jarzmo ludy szły wśród łkania.
Gdy światu nowe błysły zorze,
I myślał, że się szczęście ziszcza;
Gdy Gal, dławiącą rwąc obrożę,
Rozbijał kruche swe bożyszcza;
Gdy w prochu, krwawe, zbezczeszczone,
Królewskie zwłoki się tarzały;
Gdy blask przebijał chmur zasłonę,
I dzień wolności wstawał biały;
Wówczas ludowych burz zamęty
Zakląwszy słowem twardem, śmiałem,
Cel ukazałeś tłumom święty,
Razem z wszechludzkim ideałem.
Niezłomna w szczęsną gwiazdę wiara
Była największą twoją siłą,
A jak kusząco piękna mara,
Jedynowładztwo cię nęciło.
I okiełznałeś nazbyt bujne
Świeżo zbudzonych sił wybuchy,
Poczem — na hasło z góry czujne,
U stóp twych legły harde duchy;
Rwali się naprzód z żądzą wściekłą,
Pragnąc swe mrzonki stwierdzić czynem —
Tyś ich w bitewne rzucił piekło,
Zakryłeś pęta ich — wawrzynem.
Olśniła Francyę własna chwała...
Z niezabliźnioną w piersiach raną,
Swych dawnych rojeń zapomniała,
Ciesząc się hańbą pozłacaną.
Z mieczem w prawicy, zbrojną stopą
Wkroczyłeś w huczne szałem mury;
Nad wylęknioną Europą
Ciężkie gromami zwisły chmury.
Stało się! Trwożną, odrętwioną,
Przygniotła jego myśl surowa.
Tylża (już dzisiaj ruskie łono
Nie zadrży na dźwięk tego słowa) —
Szereg dzieł jego uwieńczyła.
Lecz cisza, w której naród drzemie,
Dumnemu władcy nie jest miła:
On, jak grom, musi wstrząsać ziemię.
O dumny! nowe radząc boje,
Cóż ci na myśli chmurą padło?
Tak bystre zawsze oko twoje
Czemuż przyszłości nie odgadło?
Obce ci były mroźne strony,
Obca śnieżystych burz kraina;
Zbyt późnoś poznał, zaślepiony,
Co mieszka w piersiach rosyanina..
Niech wstaną twoich praw obrońce,
Rosyo, rycerskim mocna czarem!
Austerlickie gaśnij słońce!
Niszczącym, Moskwo, buchaj żarem!
Już zdziałał swoje opór bierny,
Teraz niech hańbę zetrze męztwo;
Błogosław, Rosyo, gród swój wierny;
Śmierć jego hasłem — lub zwycięztwo!
On drętwiejącą ręką trzyma
Koronę, co mu z czoła spada,
I przepaść widzi przed oczyma
I zwolna, zwolna w nią zapada.
W zbrojnym, ze wszystkich stron, szeregu
Wojenne biegną wciąż gromady,
Biegną i giną; całun śniegu
Poległych skrywa nawet ślady.
Burza zerwała się wokoło,
Swiat przerażając swym ogromem —
I na tyrana harde czoło
Przekleństwa ludów spadły gromem.
Europa kraty więzień łamie,
Budzi się męztwo razem z cnotą —
I Nemezydy srogie ramię
Dosięga ciebie, o despoto!
Lecz dziękuj losom, z których ręki
Męczeńską-ś potem wziął koronę,
Bowiem niewoli długie męki
Na spłatę win twych policzone.
Kiedyś, przy wyspie tej wygnania
Błyśnie z północy żagiel biały,
I przybysz słowo pojednania
Skreśli na owym złomie skały,
Gdzie siadał jeniec niespokojny,
I wytężywszy wzrok na morze,
We mgłach widywał armie, wojny,
Krwawe nad śniegiem Rosyi zorze
I ukochanej Francyi niwy...
A czasem, wieńcem swym z wawrzynu
Wzgardziwszy, ojciec nieszczęśliwy,
Gorzko rozmyślał o swym synu...
Więc hańba temu, co w dzień owy
Z lichem wystąpi potępieniem,
Urągać, znęcać się gotowy
Nad tym sierocym, wielkim cieniem.
Cześć upadłemu!... On Rosyanom
Drogę do wzniosłych cnót odsłania,
Za przykład staje świata panom
I ludom wolność śle z wygnania!