„Podróże z Herodotem” to dzieło autobiograficzne. Jego autorem jest polski reportażysta, Ryszard Kapuściński. Dzieło to ukazuje jego liczne podróże po Azji i Afryce oraz refleksje, które łączą się z lekturą „Dziejów” Herodota. Tekst wydano w roku 2004.
Spis treści
Dzieło rozpoczyna się wspomnieniem czasu studiów narratora i wykładów z historii starożytnej Grecji. Wspomina on, że „Dzieje” Herodota ukazały się w Polsce z opóźnieniem z powodu sowieckiej cenzury. Po studiach zaczyna pracować w redakcji „Sztandaru Młodych”, która wysyła go w podróż do Indii. Udaje się tam z przystankiem w Rzymie.
W Indiach początkowo źle się czuje z powodu bariery językowej, ale zwiedza Delhi i święte miasto Banares, gdzie zmarłych pali się na stosach na brzegu rzeki Ganges. Zatrzymuje się w Kalkucie, gdzie widzi tłumy bezdomnych, i dochodzi do wniosku, że nie da się dogłębnie poznać tak dużego i zróżnicowanego kraju. Ma problem z brakiem wizy i wraca przez Moskwę do Warszawy. Podróż ta pokazuje narratorowi, że na wyjazdy należy być przygotowanym, zaczyna się więc uczyć o kulturze Indii i poznawać język angielski. Próbuje zgłębić więcej informacji dotyczących Herodota. Otrzymuje wiadomość o planowanym wyjeździe do Chin.
Bohater w Chinach otrzymuje tłumacza Li, który stale go kontroluje. Podczas wizyty na Wielkim Murze rozmyśla o sensie izolacji. Nieznajomość języka uniemożliwia mu samodzielne poznanie kultury. Zastanawia się nad genezą taoizmu, konfucjanizmu i buddyzmu. Pobyt przerywa wiadomość o rozwiązaniu kolegium „Sztandaru Młodych” w Polsce.
Narrator podczas pobytu w Chinach ma przydzielonego tłumacza Li, który chodzi za nim krok w krok. Wycieczka na Wielki Mur skłania go do refleksji nad sensownością odgradzania się od innych. Z powodu bariery językowej nie może samodzielnie poznać chińskiej kultury. Interesują go źródła i rozwój chińskich religii: taoizmu, konfucjanizmu oraz buddyzmu. Pobyt w Chinach przerywa wiadomość o odwołaniu kolegium redakcyjnego „Sztandaru Młodych” w wyniku przemian politycznych w Polsce. Po powrocie dziennikarz podejmuje pracę w Polskiej Agencji Prasowej, gdzie zajmuje się redagowaniem depesz z krajów azjatyckich. Wolny czas poświęca refleksjom nad twórczością Herodota i jego „Dziejami”, analizując sposób, w jaki autor starożytny rozumiał historię i pamięć. Uważa Herodota za „człowieka drogi”, czyli historyka, reportażystę i antropologa, który jako pierwszy dostrzegł wielokulturowość świata. Przedstawia trzy zasady jego dzieła: święte prawo zemsty, nietrwałość ludzkiego szczęścia i nieuchronność przeznaczenia, którego nie może uniknąć nawet bóg. Na przykładzie historii Krezusa Herodot ukazuje marność ludzkiego losu. Autor przypomina opowieść o wyprawie Cyrusa przeciw Massagetom, zakończoną jego klęską i śmiercią z rąk królowej Tomyris.
W opowieściach narratora pojawia się też Afryka. Wspomina wyprawę Herodota do Egiptu, jego obserwacje nad Nilem i zwyczaje Egipcjan, których osiągnięcia stały się inspiracją dla cywilizacji greckiej. Podczas pierwszej podróży do Kairu dziennikarz przekonuje się, jak działa system dyktatury. Ludzie zdają się być wzajemnie kontrolującymi agentami. Opowiada historię spotkania z Egipcjaninem Ahmedem, który zaprowadził go na szczyt minaretu, by tam go okraść. Następnie narrator wspomina pobyt w Chartumie, gdzie podczas oczekiwania na towarzyszy pali haszysz z dwoma studentami, a później uczestniczy w koncercie Louisa Armstronga, który nie wzbudza wśród Sudańczyków większych emocji. Po przyjeździe znajomych wyrusza do Konga, gdzie dociera do osady Aba na skraju dżungli.
Z powodu braku benzyny zatrzymuje się w belgijskiej misji w kongijskim miasteczku. Wspomina wtedy opis Herodota o podboju Babilonu przez Dariusza, który dzięki podstępowi Zopyrosa zdobył miasto. Po tym zwycięstwie Dariusz rusza na Scytów, jednak ci unikają walki, zmuszając tym samym Persów do odwrotu.
Powracając do historii z „Dziejów”, narrator przywołuje losy Histiajosa z Miletu, który po ocaleniu imperium Dariusza wszczyna powstanie przeciw Persom, kończące się jego śmiercią i wbiciem na pal. Dariusz, pamiętając zasługi buntownika, nakazuje pochować jego głowę z honorami. Korespondent zestawia te antyczne wydarzenia z wojną domową w Kongu, podczas której przebywa w Lisali u austriackiego lekarza Rankego. Obserwuje uchodźców różnych plemion i ich zwyczaje, dostrzega też ogrom kulturowego zróżnicowania Afryki. Uważa, że od Herodota można się nauczyć sztuki opisu świata.
Następnie narrator przenosi się do Addis Abeby w Etiopii. Jego kierowcą zostaje Negusi, z którym porozumiewa się gestami, gdyż mężczyzna nie mówi po angielsku. W hotelu poza stolicą oddaje się lekturze Herodota, czytając o przygotowaniach Kserksesa do wyprawy przeciw Grecji. Zjawy senne wpływają na decyzje króla, co narrator interpretuje jako dowód na niewolę człowieka wobec przeznaczenia. Po czteroletnich przygotowaniach Kserkses rusza na Grecję, zwycięża pod Termopilami, lecz później ponosi porażki i ginie zamordowany przez własnego człowieka. Reporter wraca do opisu klęski floty perskiej pod Salaminą.
Kolejnym etapem pracy dziennikarza jest Tanzania i miasto Dar es-Salaam, czyli w tłumaczeniu „Dom Pokoju”. Tam jego codzienność przenika się z lekturą Herodota, co powoduje zatarcie granicy między przeszłością a teraźniejszością. Dla autora wydarzenia antyczne stają się równie rzeczywiste jak współczesne zamachy stanu. Wkrótce ambasador Algierii sugeruje mu podróż do swojej ojczyzny. Po przybyciu do Algieru dziennikarz zastaje sytuację po zamachu stanu z 1965 roku, kiedy to liberalnego władcę obalił milczący wojskowy, co zapoczątkowało falę podobnych przewrotów w Afryce. Reporter analizuje różnice między islamem rzeki, otwartym i tolerancyjnym, a islamem pustyni, bardziej fundamentalistycznym i surowym.
Powraca następnie do dziejów wojny grecko-perskiej. Opisuje bitwę pod Platejami, w której śmierć Mardoniosa decyduje o klęsce Persów. Wśród Greków wyróżniają się Spartanin Aristodemos, pragnący odkupić wcześniejsze tchórzostwo, i Ateńczyk Sofanes, który przykuwa się kotwicą do ziemi, by nie ustąpić z pola bitwy. Kolejnym wspomnieniem reportera jest pobyt w Dakarze podczas pierwszego festiwalu sztuki czarnoskórych, zorganizowanego przez prezydenta Senghora, poetę i twórcę idei négritude. Wydarzenie to ma umożliwić odrodzenie i potwierdzenie odrębności kultury afrykańskiej. Dziennikarz mieszka na wyspie Gorée, miejscu, z którego przez wieki wysyłano niewolników do obu Ameryk.
Na Gorée narrator ponownie sięga po Herodota i opisuje cztery końcowe sceny „Dziejów”. Pierwsza to bitwa pod Mykale, kończąca starcie Greków z Persami. Druga to seria tragicznych romansów Kserksesa po jego powrocie do Persji, zakończonych śmiercią kochanków. Trzecia scena przedstawia zemstę Greków i ukrzyżowanie Artayktesa, satrapy Kserksesa. Czwarta to z kolei refleksja o poszukiwaniu swego miejsca na świecie. Narrator wspomina rozmowę z czeskim korespondentem Jardem, w której tłumaczy, że Herodot fascynuje go jako pierwszy reporter w historii literatury. Jego badania oparte były głównie na podróżach i ciekawości świata.
Herodot jawi się jako zwolennik wolności i demokracji, przeciwnik tyranii i despotyzmu. Najbardziej uderza w jego dziele tragizm oraz przekonanie, że ludzie pamiętają nie fakty, lecz to, co chcą zapamiętać. Istnieje więc wiele wersji historii, a nie jedna obiektywna prawda. Poznawanie innych kultur jest dla człowieka drogą do samopoznania. Narrator przyznaje, że nie zawsze w podróży towarzyszyła mu lektura „Dziejów”, lecz duch Herodota nigdy go nie opuszczał. Z czasem coraz bardziej fascynuje go przekraczanie granic czasu, nie przestrzeni. Dzięki Herodotowi wyzbywa się myślenia ograniczonego do bieżącej chwili. Widzi w „Dziejach” konflikt między pragnieniem opisania dziejów ludzkości a oparciem się na relacjach innych, co czyni historię niepełną i subiektywną.
Pod koniec wspomina podróż z Grecji na tureckie wybrzeże, do Halikarnasu (obecnie Bodrum), gdzie odwiedza Muzeum Archeologii Podwodnej. Oglądane w półmroku amfory, misy i czary, oświetlone niewielkimi lampami, przypominają mu podwodną ucztę u Posejdona. W tym miejscu kończy swoje rozważania. W recepcji wita go uprzejma Turczynka.
W tym zbiorze eseistycznych reportaży narrator zaczyna od zapowiedzenia swoich przyszłych podróży i tekstów, jakie mają powstać dzięki nim. Przy okazji mają one też pozwolić mu na odkrycie postaci Herodota. Narrator wcześniej jednak pisze o wykładach dotyczących historii starożytnej Grecji, w których uczestniczył około sześć lat po zakończeniu wojny, gdy uczęszczał na Uniwersytet Warszawski. Zauważa także, że większość studentów wywodziła się z mniejszych miejscowości, przez co historia antyku mogła im się wydawać wręcz nierealna. Wspomina też, jak wyglądały sale.
Narrator wspomina także o pierwszym tłumaczeniu na język polski „Dziejów” Herodota, którego autorem był Seweryn Hammer. Dodaje informację, że tekst ten był gotowy już w latach czterdziestych, ale opublikowano go dopiero w roku 1955, kiedy w Polsce zapanowała swoista odwilż po śmierci Józefa Stalina. Narrator jest zdania, że wydanie tekstu przeciągano ze względu na szczególną czujność cenzury, a w tym antycznym tekście czytelnicy mogli odkryć wiele nawiązań do współczesności. Zdaniem narratora doskonałym przykładem była historia Periandra, młodego władcy Koryntu. Dyktator Miletu, Trazybul, przekonał go do wymordowania najlepszych obywateli swego państwa, by nie stanowili oni dla niego zagrożenia. Potencjalnie inspirująca była też historia dziejów Kambyzesa, władcy Persji. Miał on zamordować swoje rodzeństwo i grupę najlepszych obywateli perskich. Herodot podaje takie informacje dotyczące wyprawy, które sugerują, że zbrojąc się przeciw Etiopom, zaniedbał kwestię odpowiednich zapasów dla wojska i musiał się z niej wycofać. Wśród żołnierzy miał się bowiem szerzyć kanibalizm. Narrator opowiada też o swojej pierwszej posadzie dziennikarza, kiedy to działał dla „Sztandaru Młodych”. Podróżował wtedy po Polsce, szukając ciekawych historii, które czytelnicy przysyłali w listach do redakcji. Ciekawym doświadczeniem był dla niego pobyt na terenach przygranicznych, które wspomina jako ciche. Zastanawiał się wówczas, co znajduje się po drugiej stronie i co by czuł, gdyby przekroczył tę linię. Uznawał to za coś mistycznego.
Gdy w redakcji pracował już od roku, wysłano go do Indii. Były one pierwszym krajem, nie licząc państw bloku sowieckiego, którego premier zawitał do Polski. W związku z tym narodziła się idea przybliżenia polskim czytelnikom tego, jakim miejscem właściwie były Indie. Narrator w trakcie przygotowań do podróży otrzymał od redaktorki gazety „Dzieje” Herodota jako lekturę na wyjazd, przez co czyta te teksty niemal przez cały czas tej opowieści. Towarzyszyły mu one już podczas pierwszego lotu samolotem do Rzymu. Gdy wylądował, od razu dostrzegł różnicę między znanym mu Wschodem a Zachodem. Te kraje były „lżejsze”, kolorowe, wszędzie widać było różnorodne towary, działały bary i kawiarnie. Narrator czuł się w tym wszystkim obco.
Rzym był jedynie pierwszym przystankiem w podróży, a dalej narrator leciał samolotem Air India do miejsca docelowego. Dziwi go strój stewardessy i zapachy w samolocie. Po drodze dalej czytał „Dzieje” i dowiedział się wielu rzeczy o postaci Herodota i czasach, w jakich żył, a także o sposobie, w jaki opisywał on antyczny świat. Narrator właściwie nie rozstaje się z tą lekturą. Obserwuje bezkres niebios i snuje historyczne przemyślenia. Na lotnisku okazuje się, że ma pewien problem, ponieważ nie zna tu nikogo, nie wie, dokąd iść i nikt na niego nie czeka, jednak ostatecznie udaje mu się dotrzeć do hotelu samodzielnie. Zawozi go tam spotkany przypadkiem człowiek i narrator spędza noc w skromnym pokoju.
Kolejny dzień przeznacza, by zwiedzić Stare Delhi. Kupuje sobie między innymi powieść w języku angielskim, „Komu bije dzwon” autorstwa Hemingwaya. Niestety nawet słownik nie pomaga mu w zrozumieniu tekstu. Uświadamia sobie zatem, że obcy język może być dla niego ogromną barierą, której nie pokona. Musi jednak zostać w Indiach i przygotować materiał, jakiego się od niego oczekuje.
Narrator podejmuje zatem naukę języka angielskiego poprzez czytanie powieści, spisywanie zawartości afiszy i wsłuchiwanie się w rozmowy innych ludzi. To właśnie przez język udaje mu się lepiej zrozumieć Indie, dostrzega transcendentalną i mistyczną moc języka, a także ścisły związek między nazywaniem i istnieniem. Rozumie, że widzi tylko to, co potrafi nazwać. Ludzie z recepcji udzielają mu wskazówek, dzięki którym udaje się do Banares, świętego miasta. Gdy tam jedzie, widzi ludzi, którzy stracili domy w powodzi, a także pielgrzymów, niezrozumiałe obrzędy i stosy, na których pali się ciała zmarłych. Potem jedzie dalej pociągiem do Kalkuty, a w trakcie podróży dowiaduje się, że potrzebuje nie tylko biletu, ale też własnego materaca. Rozważa także hierarchię miejscowego społeczeństwa. W Sealdah spotyka tłum bezdomnych, którzy starają się osłonić przed deszczem. Narrator odkrywa, że część z nich to ofiary wojny między hinduistami i muzułmanami. Przez ten konflikt powstały niepodległe Indie oraz Pakistan, ale kosztowało to wiele ludzkich żyć.
Kolejny dzień spędza w całości na nauce angielskiego. Próbuje też pojąć otaczający go porządek społeczny, w tym podział społeczeństwa na kasty. W Hajdarabadzie widzi wiele świątyń, a każda z nich poświęcona jest innemu bóstwu. Idzie do świątyni bogini zniszczenia, czyli Kali. W pałacu radży widzi służących chodzących boso i wspomina, jak w roku 1942 nie miał butów przed zimą. Sprzedawał zatem zielone mydełka wytwarzane przez właściciela w domu, by zarobić czterysta złotych na obuwie.
Narrator wraca do Delhi, gdzie czeka na niego bilet powrotny do Polski. Zwiedza jednak dalej miasto, uczy się angielskiego i czyta Herodota. Zwraca uwagę na fragment z opisem „dzikości ludu Indów”. Następuje opis podróży do Madrasu, Bangalore, Bombaju i Chandigaru. Narrator widzi, że kraj zdaje się nie mieć granic, przez co wydaje się, że nie da się go dobrze poznać.
W trakcie powrotu do Polski zostaje zatrzymany z powodu braku wizy, ale pomaga mu pewien przedsiębiorca z Polski. Kupował tam fabrykę. Z Moskwy leci dalej do Warszawy i obserwuje jednego z pasażerów płaczącego podczas lądowania. Domyśla się, że mężczyzna wraca do ojczyzny z gułagu, do którego trafił podczas II wojny światowej.
Po indyjskiej wyprawie narrator nabiera pokory i uświadamia sobie, że podróże wymagają uprzedniego przygotowania. Stroni zatem od ludzi i miejsc mu znanych, gdzie porozumiewanie się nie wymaga od niego wysiłku. Zaczyna też czytać teksty, dzięki którym pragnie lepiej zrozumieć kulturę Indii. Sięga po traktaty filozoficzne dotyczące zdrowia i oddychania. To między innymi „Wspomnienia. Błyski z Bengalu” autorstwa Rabindranatha Tagorego. Był on słynnym kompozytorem i poetą, wyróżnionym Nagrodą Nobla. Czyta tam o Kalkucie i wspomina swój własny pobyt w mieście. Pod oknami jego hotelu przeszła demonstracja, którą rozgoniła policja. Potem odkrył, że był to jeden z wymiarów wojny językowej, powód ostrych konfliktów w Indiach. Język był bowiem podstawą tożsamości.
Narrator nieustannie poszerzał również własną wiedzę o Herodocie, jednak szybko okazało się, że nie ma wielu informacji na jego temat. Wiadomo, że przyszedł na świat w Halikarnasie między 490 a 480 rokiem przed naszą erą, prawdopodobnie jako dziecko pary o różnym pochodzeniu etnicznym, co nadawało mu wyjątkowości w ówczesnym świecie. Żył bowiem w pewien sposób na jego pograniczu. Narrator zaś wyobrażał sobie jego dzieciństwo i to, kim był jego ojciec, gdyż w historii zachowało się jedynie wspomnienie jego wuja, autora poematów i eposów. Okazało się, że Herodot z wujem i ojcem dość szybko opuścił Halikarnas, by osiedlić się na wyspie Samos. W wieku trzydziestu pięciu lat Herodot trafia do Aten, gdzie żyją Sokrates, Perykles i Sofokles. Nie może jednak uzyskać ateńskiego obywatelstwa, zatem osiedla się w greckiej kolonii Thurioi, na południu Italii. Nie wiadomo nic więcej o jego życiu, nawet o okolicznościach śmierci.
Narrator wraca do pracy w redakcji po powrocie z Indii, a jesienią roku 1957 dowiaduje się, że tym razem zostanie wysłany do Chin.
Podróż do Chin wiedzie przez Amsterdam, Tokio i Hongkong, a na ostatnim etapie trzeba jechać kolejką, a następnie iść pieszo. Za granicą stoi pociąg, którym narrator jedzie do Pekinu. Na miejscu witają go przedstawiciele miejscowej gazety dla młodzieży, którzy witają go nawiązaniem do polityki „stu kwiatów” przewodniczącego Mao. Zostaje mu przydzielony tłumacz na stałe, Li. Narratora cieszy myśl o opisaniu chińskiej kultury; opisuje miejsca i ludzi, których spotyka. Z czasem przekonuje się, że Li nie opuszcza go nawet na krok. Narrator oddaje się studiowaniu pism Mao Tse-Tunga, który jest postacią niezwykle ważną dla miejscowych. Czyta też książkę taoisty Czuang-cy i planuje wycieczkę na Wielki Mur. Nie jest nią jednak podekscytowany, gdyż uważa, że zamiast oddzielania się od innych można było rozwinąć między innymi edukację. Potem jednak zaczyna rozumieć, że mur służył też kontroli tego, co było w jego środku, a nie tylko ochronie przed zewnętrznymi zagrożeniami. W ten sposób staje się jeszcze bardziej krytyczny wobec tej idei. Uważa, że mur sztucznie budował w ludziach przekonanie o wyższości tego, co znajdowało się w jego obrębie. Zmierza jednak do niego i po drodze przygląda się niemal identycznie ubranym mieszkańcom okolicy. Zaczyna pojmować też, że przez nieznajomość języka nie ma właściwie możliwości samodzielnego zbierania informacji o kraju. Może polegać jedynie na tłumaczu Li, a wszelkie prośby o spotkanie z kimś innym są ignorowane.
Kiedy nie spędza czasu z Li na z góry zaplanowanych aktywnościach, narrator studiuje różne książki o Chinach. Coraz bardziej odczuwa różnice i bariery językowe, przez które nie jest w stanie w pełni doświadczyć tego miejsca. To z kolei prowadzi go do refleksji dotyczącej pochodzenia różnych alfabetów z całego świata. Zaczyna też porównywać Hindusów do Chińczyków i widzi ważne różnice między nimi.
Następnie narrator dociera do Szanghaju, gdzie czuje się sparaliżowany przez wielkość i różnorodność miejscowej architektury. Jego uwagę zwracają dwie najważniejsze religie Chin, czyli konfucjanizm i taoizm. Jest poruszony faktem, że powstały one około pół tysiąclecia przed pojawieniem się chrześcijaństwa na ziemi. Skupia się na praktycznej wymowie filozofii chińskiej, której zadaniem jest podpowiedzieć człowiekowi, jak ma żyć na świecie, na którym pojawił się bez swojej zgody.
Narrator zauważa, że konfucjanizm zakłada, iż człowiek jest częścią społeczeństwa; musi zatem przestrzegać jego reguł i zasad oraz okazywać wobec nich pokorę. Taoizm i nauki Lao-cy mówią zaś, że człowiek powinien trzymać się na uboczu i nie przywiązywać się do niczego, ponieważ wszystko, co istnieje, jest nietrwałe. Przetrwanie ma opierać się na „bezużyteczności”, byciu niepotrzebnym i przestrzeganiu tao. Religie te ukazywały bardzo odmienne sposoby życia, ale chińska filozofia łączyła je ze sobą.
Narrator wraca do Pekinu i zgłębia historię Han Yu, poety z IX wieku. Zbuntował się on przeciwko buddyzmowi, za co chiński cesarz postanowił go wygnać. Wtedy też do narratora dociera informacja, że Komitet Centralny postanowił usunąć kolegium redakcyjne „Sztandaru Młodych”, gdyż jego członkowie sprzeciwili się decyzji o zamknięciu pisma „Po prostu”. Narrator postanawia zatem wrócić do kraju, chociaż czuł, że wolałby dalej zgłębiać ten wyjątkowy świat. Widział to jednak jako niebezpieczną „chorobę”, ponieważ sądził, że poznanie jakiejś kultury może zająć całe życie, a on pragnął się nie zatrzymywać. W Polsce uświadomił sobie, że zatrzymano procesy demokratyzacji, które ruszyły w wyniku odwilży po śmierci Stalina.
Narrator zatrudnia się w Państwowej Agencji Prasowej, gdzie zostaje uznany za specjalistę od dalekiej Azji. Otwiera to dla niego drogę do studiowania wiedzy o takich miejscach jak Malaje, Sumatra, Birma czy Filipiny. Dzięki temu coraz lepiej rozumie, jak złożony i skomplikowany jest ten kontynent. Do jego obowiązków należy redagowanie depesz z różnych azjatyckich krajów. W tym okresie nie porzuca lektury „Dziejów” Herodota, gdyż nie rozstaje się z tymi tekstami. Zadaje sobie też pytania dotyczące tego, co sprowokowało Herodota do jego badań. Zastanawia się, czy była to jego samodzielna decyzja, czy raczej ktoś mu to zlecił. Rozmyśla też nad różnicami w sposobie pojmowania pamięci w czasie starożytności i w czasach internetu. Uświadamia sobie, że w okresie antyku, jeśli chciało się dotrzeć do poznania historii, należało znaleźć człowieka, który ją znał. Narrator uznaje to za początek sztuki pisania reportażu. Myśli o refleksjach przy ognisku, kiedy to powstawały mity i legendy, co uznaje za wyraz pamięci, historii oraz wspólnoty.
Narrator dostrzega, że Herodot, spisując historie, które wydały mu się interesujące, przeciwdziałał sile przemijania. Antyczny historyk zdawał się doskonale pojmować powagę swego powołania. Dzięki temu łamał ustalone granice i „przekroczył” nawet Homera, o którym mówiono, że spisuje dzieje ludzkości. Wszystko to prowokuje narratora do rozważania natury wojny. Uznaje też Herodota za „człowieka drogi”, łączącego w sobie umiejętności i kompetencje historyka, etnografa, antropologa i reportera. Herodot jako pierwszy odkrył, że świat składa się z wielu kultur i to coś, co trzeba zaakceptować. Świat Herodota ogranicza się jednak do basenu Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu. Nie wie bowiem o istnieniu Chin, Ameryk czy Australii.
Herodot próbował odkryć przyczynę silnego konfliktu między Wschodem a Zachodem. Natrafił na tezę, że za wszystko odpowiedzialni są Fenicjanie, gdyż to oni zaczęli porywać kobiety. Pojawia się historia porwania królewny Io. Narrator uważa, że taka historia w „Dziejach” została umieszczona w celu zainteresowania odbiorców tekstem. Istnieje też więcej takich przykładów. To jednak tylko dodatki, a Herodot nie traci z oczu tego, co dla niego najważniejsze. Rozumie bowiem, że historia ludzkości to przede wszystkim historia zemsty. Strach przed nią powstrzymuje większość ludzi przed popełnianiem przestępstw i zbrodni.
Herodot stawia też tezę mówiącą o tym, że szczęście nie jest wieczne, co pokazuje historia Krezusa, króla Lidii. W VI wieku przed Chrystusem władał on wyjątkowo bogatym państwem leżącym między Grecją a Persją. Gromadził majątek i uznawano go za najszczęśliwszego człowieka. Na jego dwór zawitali jednak mędrcy z Solonem, a ten przypomniał królowi, że człowiek jest igraszką w rękach przypadku. Bogowie najpierw człowiekowi sprzyjają, a potem zabierają mu wszystko. To właśnie stało się po wyjeździe Solona. Bogowie postanowili ukarać Krezusa za pychę. W wypadku zginął jego syn, Atys. Potem Krezus widział, jak Persja rośnie w siłę, i zaplanował atak na nią. Poszedł do wyroczni, a tam usłyszał, że jeśli zaatakuje Persję, to upadnie wielkie państwo. Krezus uwierzył, że to dla niego pomyślna wróżba, zatem rozpoczęła się wojna Persów i wojsk króla. Okazało się, że Krezus faktycznie zniszczył potężne państwo, ale nie Persów, tylko własne. Król trafił do niewoli, a na stosie wezwał imię Solona. Władca Persji, Cyrus, chciał go ocalić, ale na to było już za późno. Krezus wezwał jednak jeszcze imię Apollona, a ten zesłał burzę, która ugasiła stos. Tak zatem uratował się Krezus, a Cyrus rozkuł go i pozwolił mu usiąść obok siebie. Krezus wykazał się pokorą, ale winę za wojnę widział w bogach.
Krezus wysłał swoje kajdany do Delf i pytał o niewdzięczność wyroczni. Ta zaś odpowiedziała i tę odpowiedź Herodot uznał za trzecie prawo: swojego przeznaczenia nie uniknie nawet bóg.
Krezus odpokutował za grzechy swego pradziada, który zamordował swojego pana i przejął w ten sposób majątek, który do niego nie należał. Apollo postarał się, by kara doszła do skutku dopiero w przypadku potomków Krezusa, ale przeznaczenia nikt nie oszuka. Ostatecznie Krezus zyskał świadomość własnego losu.
Narrator znów wraca do historii Cyrusa i Krezusa, gdy ruszają oni na wojnę przeciwko plemieniu Massagetów, które żyło na krańcach znanego wówczas świata. Perski władca, Cyrus, był przekonany o swojej wyjątkowości, zatem postanowił wykorzystać oszustwo do podbicia ludu. Udawał, że pragnie poślubić jego królową, Tomyris. Dochodzi jednak do zdemaskowania intrygi, co powoduje wybuch bitwy i wielkie poświęcenie perskiego wojska. Cyrus nie ma zamiaru się wycofać, więc jego żołnierze giną z wycieńczenia, a żądza władzy ich króla nie ma granic.
Tomyris składa Cyrusowi propozycję, że albo ona wycofa się w głąb kraju na trzy dni marszu, albo zrobi to on. Krezus stara się przestrzec Cyrusa i namówić go do podstępu wobec wrogów. Cyrus pozostaje jednak głuchy na ostrzeżenia; ma złe przeczucia, lecz nie rezygnuje z walki. Zwycięża po raz pierwszy dzięki temu, że Massagetowie dają się porwać świętowaniu, a Persowie atakują ich w nocy. Udaje się wtedy pojmać królewicza Spargapisesa, syna Tomyris.
Tomyris żąda wypuszczenia syna i wycofania się z jej ziem. Grozi Cyrusowi, że się zemści, ale ten nie zamierza iść na ustępstwa. Spargapises odbiera sobie życie. Kolejna bitwa przynosi zwycięstwo Tomyris, a także śmierć Cyrusa i klęskę Persji. Tomyris zanurza głowę pokonanego władcy Persji we krwi poległych.
Do narratora dochodzą kolejne wieści o wydarzeniach w Indonezji, Wietnamie i w Chinach. Coraz więcej zainteresowania poświęca jednak Afryce, z której napływają informacje o walce o niepodległość. Narrator wspomina też swoją lekturę drugiej księgi „Dziejów”, dzięki której postrzega Herodota jako prawdziwego reportera. Jednocześnie opowiada o wędrówce Herodota z najemnikiem i porównuje ich do Don Kichota i Sancho Pansy.
Uwagę dziennikarza zwraca władca Egiptu, Psammetych, który panował tam niemal dwa wieki przed dotarciem na te ziemie Herodota. Próbował ustalić, który język i lud pojawił się na tych ziemiach pierwszy, zatem wysłał na pustynię dwoje niemowląt. Pierwsze wypowiedziane przez nie słowo miało dać odpowiedź. Herodota jednak bardziej interesowały źródła Nilu, lecz nie udało mu się rozwiązać ich zagadki; zamiast tego przybliża egipskie obyczaje. Wierzył, że różnice między Grekami a Egipcjanami nie będą przeszkodą w zgodnym życiu. Skrytykował jednak grecką pychę i uznawał, że greccy bogowie pochodzą właśnie od Egipcjan. W tych opisach Herodot starał się pozostać obiektywny.
Narrator przedstawia pogląd zaczerpnięty z „Dziejów” Herodota, według którego europejska cywilizacja może mieć korzenie poza Europą. Zarówno dla starożytnego historyka, jak i dla współczesnego narratora, ta różnorodność kulturowa jest fascynująca. Narrator po raz pierwszy widzi na własne oczy Nil dopiero w 1960 roku, kiedy Egipt staje się centrum świata antykolonialnego. Zaledwie dwa lata wcześniej powstaje Zjednoczona Republika Arabska pod przewodnictwem pułkownika Nasera. Dzięki lekturze Herodota narrator przywołuje bogatą historię tego kraju.
Narrator wyrusza do centrum miasta, gdzie czuje się nieustannie obserwowany, choć planuje jedynie wyrzucenie pustej butelki po piwie. W Egipcie trwa wówczas szeroka i zaangażowana kampania przeciwko alkoholowi, więc narrator pozbywa się butelki dopiero po zmroku. Ma wrażenie, że egipskie uliczki są pełne „oczu i uszu” i że jest śledzony. Rozmyśla nad mechanizmami dyktatury, która potrafi przekształcić obywateli w darmowych, wszechobecnych informatorów.
Jednym z przywołanych przykładów jest Ahmed, który towarzyszy narratorowi w wyprawie do meczetu z widokiem na cały Kair. Na szczycie budowli Ahmed kradnie narratorowi wszystkie pieniądze. W trakcie późniejszych, wielokrotnych spotkań obaj udają, że się nie znają.
Narracja rozpoczyna się od podania informacji: Chartum, Aba, rok 1960. Następnie autor opisuje swoją podróż z tego okresu. Po przylocie do Chartumu trafia prosto z lotniska do hotelu nad Nilem. Panujący upał sprawia, że miasto ożywa dopiero wieczorem. Dwóch poznanych studentów proponuje narratorowi kupienie i wspólne palenie haszyszu, na co mężczyzna się zgadza. Wpada w stan odmiennej świadomości.
Dwa dni później dociera do niego informacja o koncercie Armstronga, który ma się odbyć na stadionie. Bierze w nim udział, ale dostrzega, że publiczność nie reaguje na magię muzyki, a sam artysta ma dwie strony: czarodzieja sceny i człowieka zmęczonego pracą. Widzi też kontrasty między Afryką z przeszłości a współczesną. Wspomina także zagrożenia na pustyni, burze piaskowe i brak wody, które w przeszłości doprowadziły do zagłady armię perskiego króla Kambyzesa.
Z dwoma Czechami narrator wybiera się do Konga pogrążonego w konflikcie.
Narratorowi kończy się paliwo, przez co trafia do miasteczka Paulis i do szkoły, którą prowadzą belgijscy misjonarze. W Kongu tymczasem trwa okrutna wojna, a narrator inspiruje się Herodotem i przenosi się myślami do konfliktu pomiędzy królem Persów, Dariuszem, a zbuntowanym Babilonem, czyli największym, najszybciej rozwijającym się miastem tamtego świata. Babilończycy pragnęli odzyskać niezależność i zdecydowali się na brutalne rozwiązanie: by oszczędzić zapasy, udusili wszystkie kobiety oprócz matek.
Narrator stara się wyobrazić sobie przebieg tych wydarzeń; wspomina oblężenie miasta przez wojska perskie i zastosowaną przez nie strategię. Zopyros, ich dowódca, okaleczył się poprzez odcięcie nosa i uszu, a także ogolenie głowy, po czym udał się do Babilonu i obwinił Dariusza o swoje nieszczęścia. Przyjęto go tam i mianowano dowódcą. Zopyros odnosi „pozorne zwycięstwo” nad rodakami, którzy przegrywają celowo, by wzbudzić zaufanie Babilończyków wobec Zopyrosa. Ten otrzymuje dostęp do bram miasta i wpuszcza do niego wojska perskie, a Dariusz zdobywa Babilon. Rozkazuje zburzyć jego mury i stracić trzy tysiące najodważniejszych obywateli. Zopyros zostaje mianowany nowym zarządcą miasta.
Dariusz zdobywa Babilon, a następnie kieruje się na Scytów, których ziemie leżą daleko od Persji. Narrator próbuje zrozumieć, co kierowało królem podczas poszukiwania wciąż nowych terenów do podboju. Dariusz atakuje Scytów, którzy rzekomo wiek wcześniej zajęli ziemie Medów.
Scytowie byli głównie pasterzami, ale uważano ich za gwałtownych i agresywnych. Nie potrafili się zjednoczyć, jednak wspólnie przyjmowali strategię odwrotu. Zostawiali spaloną ziemię i zatruwali lub blokowali źródła. Dariusz próbował zmusić ich do walki, której oni unikali, ceniąc swą wolność i nie zamierzając znaleźć się pod władzą Persji. Zajęli się atakowaniem perskich oddziałów poszukujących żywności, co osłabiało całą armię Dariusza.
Ostatecznie Scytowie wysyłają Dariuszowi mysz, żabę, ptaka i strzały. Persowie uznają to za akt kapitulacji, jednak jeden z doradców króla widzi w tym ostrzeżenie: Persowie powinni nauczyć się żyć pod ziemią, skakać jak żaby i latać jak ptaki, w przeciwnym razie mają się wycofać. Rozpoczyna się potyczka, lecz między wojska nagle wpada zając, a Scytowie rzucają się za nim. Dariusz widzi w tym wyraz pogardy i rezygnuje z dalszej walki. Scytowie powstrzymują zatem najazd Persów na Europę.
Narrator znów wspomina moment, kiedy Dariusz wycofuje się z kraju Scytów, ale ci lepiej znają teren niż on, zatem przed nim docierają do mostu na Dunaju. Proponują Jonom jego zniszczenie, by odciąć Persom drogę powrotną. Do zburzenia mostu przekonuje Miltiades, ale Histiajos mówi, że upadek Dariusza przyniósłby utratę władzy jońskich tyranów. Most nie zostaje zniszczony, a Persowie wracają do swojej ojczyzny. Histiajos otrzymuje pozycję doradcy króla, a w Milecie rządzi jego zięć, Aristagoras.
Aristagoras i Histiajos wzniecają bunt przeciwko Persom. Sparta odmawia im pomocy, ale Ateńczycy wysyłają dwadzieścia statków. Wybucha powstanie Jonów, lecz zostaje brutalnie stłumione. Aristagorasowi udaje się zbiec do Tracji, a Histiajos stara się zwerbować sojuszników, ale bez powodzenia. Sześć lat później Persowie zdobywają Milet, a Histiajos zostaje schwytany i stracony; Dariusz jednak rozkazuje, by jego szczątki pogrzebano z honorami.
Narrator wspomina, czego doświadczył w trakcie wojny domowej w Kongu, gdzie był korespondentem. Zetknął się tam z przemocą, chaosem i anarchią, które zapanowały, gdy Belgowie się wycofali. Żandarmi, uosobienie anarchii, szerzyli przemoc, często bez żadnego powodu. W Lisali narrator spotkał dwóch żandarmów, którzy prosili go o papierosa. Podobne spotkania jednak często kończyły się tragedią.
Doktor Otto Ranke, Austriak, mieszkał w Lisali od czasu II wojny światowej i prowadził tam mały szpital. Leczył ofiary żandarmów. Nie wyjechał z powodu braku możliwości, chociaż dokuczał mu podeszły wiek. Narrator także został uwięziony przez nieprzejezdne drogi i brak łączności ze światem. Wywoływało to w nim uczucie bezradności. Wytchnienie zapewniała pobliska dżungla, którą zwiedzał z dziećmi znającymi ją doskonale.
W roku 1960 Kongo odzyskało niepodległość i pogrążyło się w chaosie plemiennych wojen oraz zamieszek. Zmusiło to wielu jego mieszkańców do ucieczki w różne miejsca, zależne od pochodzenia, podziałów i różnic kulturowych. Narrator porównuje tę różnorodność do refleksji Herodota na temat tego, jak widział on różnice między ludźmi we współczesnym mu świecie.
Narratorowi udaje się opuścić Lisali w przepełnionym samochodzie. To dla niego okazja do obserwowania Kongijczyków, którzy próbują wrócić do swoich domów bez żadnych wskazówek, często w towarzystwie współplemieńców. Narrator pisze, że fascynacja podróżami ustąpiła u niego konieczności utrzymywania kontaktu z centralą i przesyłania informacji.
Podczas podróży narrator znów wraca do zapisków Herodota i analizuje jego warsztat. Rozważa, w jaki sposób Grek gromadził potrzebne do pracy materiały, czy czerpał z różnych rozmów i jak dobra była jego pamięć. Herodot często zastrzegał się co do wiarygodności tekstów, a równocześnie starał się weryfikować fakty, badać źródła i relacjonować wydarzenia precyzyjnie. Czuł zachwyt nad różnorodnością świata, lecz nie powstrzymywało go to przed sceptycznym podejściem do cudzych opowieści i przed kpiną z ignorancji ludów mu współczesnych.
W tekście pojawia się wspomnienie kierowcy Negusiego, który pomagał narratorowi przemieszczać się po Etiopii. Ważna dla nich była komunikacja mową ciała: gestami, wyrazem twarzy i ruchami, co nie jest tak ważne dla ludzi współcześnie. Negusi porozumiewał się po angielsku jedynie w zakresie takich słów jak „problem” i „no problem”, zatem nie mieli innej drogi komunikacji niż mowa ciała. Tak kierowca informował między innymi podczas spotkania ze skorumpowanymi wojskowymi w górach Goba. Najlepiej wędrowało im się po ziemiach Amharów, czyli rodzinnych stronach kierowcy, które znał doskonale.
Etiopią rządził cesarz i nie było tam żadnej opozycji; buntownicy schronili się w trudno dostępnych miejscach. Narrator nie ma budżetu na tłumaczy, zatem zbiera informacje, chodząc i pytając, co często przynosi zaskakujące efekty. Przed Bożym Narodzeniem sytuacja się uspokaja, można więc wyjechać z miasta. Poleca się takie miejsca jak Arba Minch i malowniczo usytuowany Bekele Mole Hotel, skąd rozciąga się widok na jeziora i góry Amaro. Narrator znów wraca do lektury Herodota i przenosi się w czasie na granicę Persji i Grecji, czyli do centrum antycznego świata.
W pierwszej części dzieła Herodot ukazuje obraz współczesnego mu świata, a potem przechodzi do ważnych wydarzeń, takich jak planowana wyprawa króla Dariusza na Grecję. Ma w pamięci klęski w Sardes i pod Maratonem, ale umiera w trakcie przygotowań. Władzę po nim przejmuje Kserkses, syn Dariusza, który zaczyna od stłumienia buntu w Egipcie. Potem planuje podbój Grecji.
Odbywa się rada Persów, a Kserkses oznajmia, że podbicie Grecji przyniesie podporządkowanie sobie całego świata. Stryj Artabanos jest wobec tego sceptyczny, bo atak na odległe Ateny niesie dalekie konsekwencje. Mimo to Kserkses uważa wojnę za konieczną. Ma jednak sen, po którym wycofuje się z tej decyzji. W kolejnych nocach nawiedza go jednak zjawa, która żąda najazdu na Grecję. Zjawa objawia się też Artabanosowi, więc decyzja o wojnie zostaje podjęta. Sen Kserksesa ma oznaczać, że zostanie panem świata.
Narrator wraca do Addis Abeby i wciąż jest zaintrygowany decyzją podjętą przez Kserksesa. Wnioskuje, że nawet Król Królów nie jest w stanie uciec przed swym przeznaczeniem. Człowiek ma bowiem przychodzić na świat z losem z góry zapisanym; nie można go zmienić bez poważnych konsekwencji. Kserkses został „zmuszony” przez nawiedzającą go zjawę i nie mógł uniknąć przypisanego mu losu. W wieku zaledwie trzydziestu dwóch lat wstąpił na tron i pragnął zdobyć cały świat. Cztery lata poświęcił na zebranie ogromnej armii. Herodota fascynuje pochód tego wojska, chociaż wykarmienie żołnierzy stanowiło wielkie wyzwanie.
Podczas wyprawy przychodzi huragan, który niszczy mosty, dzięki którym armia miała przeprawić się do Europy. Wściekły Kserkses wydaje rozkaz wychłostania morza i ścięcia budowniczych. Następnie uspokaja się, a mosty zostają zrekonstruowane. Przemierza dalej Trację, Tesalię i Macedonię, by ostatecznie dotrzeć do Termopil. Tam zdrada pomaga mu w pokonaniu armii Spartan, którymi dowodzi Leonidas.
Zwycięstwo w Termopilach to jednak jedyny sukces Kserksesa i wkrótce musi on wycofać się do Azji po wielu przegranych. Nie spełnia marzenia o podbiciu całego świata, zatem następne piętnaście lat spędza na rozbudowywaniu pałacu w Persepolis. W roku 465 zostaje zamordowany przez dowódcę swojej ochrony, a jego następcy także kończą śmiercią tragiczną.
Autor znów wspomina czasy konfliktu grecko-perskiego, kiedy zwycięstwo Kserksesa oznaczałoby oddanie Europy pod wpływ autorytarnej Azji. Marsz wojsk perskich znaczył szlak poddających się bez walki greckich państewek. Kserksesowi udaje się zdobyć Ateny, ale dzięki Temistoklesowi Grecja nie ogłasza kapitulacji. Herodot obrazuje kontrast między autorytarnym Wschodem a demokratycznym, choć skłóconym wewnętrznie światem greckim. Kserkses rządził despotycznie, a Temistokles musiał zabiegać o poparcie ludu. Persowie wojowali dla swojego władcy, Grecy z lokalnego patriotyzmu.
Walka rozgrywa się na lądzie i Persowie nie napotykają tam oporu, jednak na morzu ich flota zmaga się ze sztormami. Grecy z kolei wycofują się w stronę zatoki Salaminy. Temistokles fałszywie informuje Kserksesa, że grecką flotę opanowała panika, dlatego Persowie płyną do Salaminy. Bitwa rozpoczyna się o świcie i kończy się klęską Persów. Wystraszony Kserkses odsyła swych synów do Persji pod opieką eunucha Hermotimosa. Herodot przywołuje historię tego człowieka, który zemścił się na swoim oprawcy: zmusił go do kastracji własnych synów, a także siebie samego. Po klęsce Kserkses wraca do ojczyzny, a dowództwo przekazuje Mardoniuszowi. Ten próbuje namówić Ateńczyków do kapitulacji. Oni postanawiają, że swojej ojczyzny będą bronić do końca.
Narrator postanawia udać się do Tanzanii i dociera do miasta Dar es-Salaam. W lokalnym języku oznacza to „Dom Pokoju”, a spotykają się tam przedstawiciele różnych narodów. Spotkać można między innymi Pakistańczyków, Hindusów, Chińczyków czy imigrantów z Oceanu Spokojnego. Dar es-Salaam ma reprezentować różnorodność świata, o której pisał już Herodot. Reporter czasów antycznych sądził, że ludzkość to kocioł, którego zawartość nieustannie wrze wskutek mieszania się rozmaitych elementów.
Narrator charakteryzuje swoją profesję. W restauracji hotelu Sea View spotyka się z dziennikarzami pracującymi dla różnych agencji. Wymienia się tam plotki, informacje i opinie, które dalej zmieniają się w depesze nadawane do państw na całym świecie. Niekiedy jednak narrator nie spotyka w hotelu nikogo, a wtedy sięga znów po „Dzieje” Herodota. Książka była dla niego wyjątkowa, a jej bogactwo pozwalało na lekturę w dowolnych miejscach.
Narrator wraca do opisu ludów Traków, jaki pojawia się w „Dziejach”. Sam narrator często zamieszcza dygresje w swojej historii. Przykładowo Dar es-Salaam przypomina mu Indie, co dodatkowo podkreśla obecność hinduskiego kelnera, Anila.
Wielokrotna lektura Herodota sprawia, że narrator przestaje postrzegać czas w zwyczajny, linearny sposób. Wnioskuje, że grecki historyk zapewne żył pełnią życia, by opisać zarówno losy władców, jak i życie zwykłych ludzi, ich obyczaje i tradycje. Dzięki temu jego teksty są złożone i fascynujące.
Narrator akcentuje też to, że podczas lektury Herodota odczuwa wiele żywych emocji związanych z opisywanymi sytuacjami. Przeżywał niekiedy antyczne historie bardziej niż współczesne mu wydarzenia, na przykład przewrót wojskowy w Sudanie.
Narrator otrzymuje telefon od ambasadora Algierii, Judiego, który proponuje mu spotkanie i wyjazd do Algieru. Ma on być bardzo interesujący dla reportera. W roku 1965 tym krajem rządził popularny w społeczeństwie Ahmed Ben Bella, zatem narrator nie przeczuwa, by miał powstać z tego interesujący materiał, podejmuje się jednak wymagającej podróży przez połowę Afryki.
Na lotnisku okazuje się, że sytuacja jest zupełnie inna, a do narratora dociera informacja, iż w Algierii miał miejsce zamach stanu, w wyniku którego władzę przejął Sztab Generalny. Po przybyciu do miasta reporter zwraca uwagę na śródziemnomorski charakter miejsca: liczne kafejki, restauracje oraz bary. W tej miejscowości chrześcijanie i muzułmanie żyją pokojowo, ale odmienność kulturowa ma odzwierciedlenie w architekturze. Przykładowo Kazba, dzielnica arabska, wygląda zupełnie inaczej niż francuskie budynki.
Przewrót sprawił, że do władzy doszedł Houari Boumédiène, wojskowy o szczególnej ambicji. Niezadowolenie narratora wzbudza fakt, że nie może zdobyć bardziej szczegółowych informacji dotyczących przebiegu zamachu. Wyznaje, że dziennikarze często szukają jedynie poruszających obrazów, a ignorują przyczyny i skutki wydarzeń. Herodot zaś zawsze szukał odpowiedzi na pytania fundamentalne dla ludzkości.
Algier wydaje się reporterowi miejscem fascynującym, ale wrażliwym na dramatyczne wydarzenia. Leży on bowiem na przecięciu dwóch ogromnych religii, czyli islamu i chrześcijaństwa. Gdy Algieria odzyskała niepodległość, o władzę walczyły ugrupowania liberalne i konserwatywne.
W tym miejscu rywalizuje ze sobą islam pustyni z islamem rzeki. Pierwszy to religia ludów koczujących na pustyni, drugi zaś handlarzy i kupców. Algieria miała też dwóch przywódców: Bena Bellę, edukowanego w kulturze francuskiej, i Boumédiène’a, człowieka pustyni, co także obrazowało dwa oblicza kraju.
Narrator wraca do Dar es-Salaam i odkrywa, że Judiego wezwano do Algierii i już nie wrócił.
Narracja znów wraca do wojen grecko-perskich. Wódz Persów, Mardonios, opuszcza bazę zimową w Tesalii, by ruszyć na Ateny. Miasto jest zniszczone, a mieszkańcy schronili się na Salaminie. Pers proponuje Grekom poddanie się Kserksesowi, a w Atenach zbiera się Rada Pięciuset. Lykidas sugeruje, by ofertę przyjąć, ale jego propozycja spotyka się z oburzeniem. Lykidas zostaje ukamienowany, a ateńskie kobiety mordują także jego bliskich.
Wojna toczy się dalej pod Platejami, gdzie ścierają się wojska perskie i greckie. Bitwa rozpoczyna się z opóźnieniem, ponieważ na jednej z uczt w Tebach jeden z perskich dostojników przewiduje porażkę swych rodaków. Wkrótce potem Grecy zabijają zastępcę Mardoniosa, Masistiosa, a w perskim obozie panuje żałoba. Grecy pokazują zwłoki swym żołnierzom.
Bitwę opóźniają znów niepomyślne wróżby, a Persowie wykorzystują usługi Hegesistrata, greckiego wróżbity, który jest dawnym wrogiem Aten i Sparty. Uciekł niegdyś z więzienia spartańskiego, odcinając sobie część nogi.
Kilkanaście dni później wróżby sprzyjają Mardoniuszowi; wybucha wielka i zajadła bitwa. Najwaleczniejszy według Herodota jest Arystodemos, jedyny ocalały z trzystu żołnierzy Leonidasa. Okrył się on jednak hańbą, ponieważ prawo Sparty wymagało zwycięstwa albo śmierci. Zmazał ją heroiczną walką, choć nie został wyróżniony. Bitwę rozstrzyga śmierć Mardoniusza. Sofanes wbija kotwicę w ziemię, przez co przeciwnicy nie mogą go zepchnąć.
Narrator trafia na wyspę Gorée niedaleko Dakaru. Tam nocuje w pensjonacie prowadzonym przez Abdoula i Mariem, którzy należą do społeczności Peul, czyli jednej z największych grup etnicznych żyjących w Senegalu. Pewien lingwista, Cheikh Anta Diop, uważa, że ich korzenie łączą się z Egipcjanami i że afrykańsko-egipski wpływ na cywilizację grecką był duży, co współgra także z ideą négritude, wynoszącą historię i kulturę osób czarnoskórych wobec deprecjacji w cywilizacji zachodniej.
Léopold Senghor, twórca négritude, został prezydentem Senegalu w roku 1960, a w roku 1966 zorganizował pierwszy światowy festiwal sztuki czarnoskórych, który odbył się w Dakarze. Narrator gościł wtedy w tych okolicach i odwiedzał festiwal, chodził na koncerty, przedstawienia i wystawy. Interesował go spontaniczny teatr afrykański: ważne były w nim rytm, muzyka, taniec i maski, co nadawało mu zbiorowy charakter. Narrator uważa, że stał się świadkiem odrodzenia wielkiej kultury, wobec której jednak niekiedy czuł się obco.
Narrator zamieszcza też opis przestronnego pokoju z widokiem na morze. Gorée niegdyś było centrum handlu niewolnikami i przypomina o historii wyludnienia Afryki. Ludzi wysyłano stąd do obu Ameryk, wielu ginęło w trakcie podróży. Pojawia się refleksja, że bogactwo narodów bywa budowane na pracy niewolników.
Pobyt na Gorée to dla narratora okres trudności z lekturą Herodota, gdyż wieczorami światło przyciąga owady. Pomaga na to tylko dym z paleniska, które rozdmuchuje właściciel pensjonatu. Herodot kończy swe dzieło czterema scenami. Pierwsza to batalistyczny opis ostatniej bitwy wojny grecko-perskiej pod Mykale, która rozegrała się równocześnie z bitwą pod Platejami. Zmobilizowani Grecy pokonali flotę perską. Druga to historia miłosnych intryg Kserksesa. Po przegranej Persów król wraca do Suzy, a tam uwodzi najpierw żonę, a potem także córkę swego brata Masistesa. Żona Kserksesa, Amestris, odkrywa zdradę i żąda wydania rywalki, którą następnie brutalnie okalecza. Brat króla chce wzniecić powstanie, ale zostaje zamordowany przez wojska Kserksesa.
Trzecia scena to zemsta na Artayktesie, bezlitosnym satrapie Sestos. Grecy oblegają miasto, a głodni mieszkańcy uciekają. Artayktes zostaje schwytany, przybity do belki, a jego syn umiera od kamienowania na jego oczach.
Czwarta scena to retrospekcja i refleksja o poszukiwaniu miejsca do życia. Przodek Artayktesa, Artembras, poprosił Cyrusa Wielkiego o pozwolenie na przesiedlenie ludności na lepsze tereny. Ten odmawia, bo łagodny klimat rodzi słabych ludzi, a Persowie żyją w trudnych warunkach, aby pozostać wolnymi.
Narrator czyta ostatnie zdanie książki i otacza go rój much, więc ucieka do budynku. Kolejnego dnia wzywa go redaktor z Polski. Jeśli nic ciekawego nie dzieje się w Afryce, narrator ma wracać do kraju.
Narrator przypomina sobie, jak odwiedził go na Gorée czeski korespondent, Jarda, i wspólnie uczestniczyli w afrykańskim festiwalu. Zastanawiali się, jak najlepiej oddać jego niepowtarzalny charakter. Jarda pyta, czemu wraca do Herodota, a ten tłumaczy, że w starożytności historia była badaniem i analizą. Herodot próbował zrozumieć, jak każdego dnia historia się tworzy, jak często ludzkie oczekiwania się nie spełniają i kto wpływa na jej bieg. Materiały zdobywał w trakcie podróży, z rozmów i obserwacji. Dzięki swej pasji stał się twórcą pierwszego wielkiego literackiego reportażu, próby opisania świata.
Herodota opisuje się jako człowieka wyrozumiałego i pogodnego, który nie sądził ludzi, ale poddawał krytyce systemy tyraniczne i despotyczne. Wartością była dla niego demokracja i łącząca się z nią wolność, choć widział też wady systemu greckiego. Jego dzieło ukazuje tragizm dziejów i ludzkości, mieszanie realności z wróżbami, wybiórcze pamiętanie tego, co chcemy zapamiętać, tworzenie wielu wersji jednej historii i brak obiektywnej prawdy.
Narrator mówi o źródłach, które kształtowały teksty Herodota: spotkaniach z ludźmi, instytucji proksenosa, opowieściach wędrownych pieśniarzy. Zgłębianie innych kultur pomaga w lepszym zrozumieniu samego siebie.
Narrator wyznaje, że nie zawsze w podróżach czytał Herodota — niekiedy brakowało mu na to sił, czasu lub skupienia, by poznawać debaty greckich obywateli, czytać o ich bitwach czy zgłębiać opisy Etiopów. Pamięta jednak dobrze historię końca wojny między Grekami a Amazonkami.
Dzięki rozważaniom o Herodocie antyczny historyk niejako ożywa, a narrator wyobraża sobie spotkanie z nim; widzi w nim niezwykłego człowieka, który chłonął informacje jak gąbka, ale też szybko je porzucał, napędzany nieustającą ciekawością świata. Niektórzy ludzie pozostają w wiecznym ruchu i nie przywiązują się do innych, zatem są samotni. Herodot tworzył swoistą kronikę swoich czasów, utrwalając je w historii świata.
Narrator stwierdza, że obecnie bardziej fascynuje go granica czasu niż granice przestrzeni. Odwołuje się do T. S. Eliota i wspomina o tak zwanym prowincjonalizmie czasu, czyli ograniczaniu go do kategorii chwili obecnej. W „Dziejach” pojawia się konflikt, w którym chęć zapisania historii ludzkości ściera się z subiektywnością źródeł, czyli ludzkich opowieści, czego nie da się uniknąć.
Narrator przywołuje swoją podróż z Grecji do Halikarnasu (obecnie Bodrum): dopłynął niewielkim statkiem i zatrzymał się w niedużym hotelu. Rankiem poszedł oglądać port i rybaków, skąd udał się do Zamku świętego Piotra, gdzie zlokalizowano Muzeum Archeologii Podwodnej. Eksponowano tam znaleziska z dna Morza Śródziemnego, między innymi amfory i naczynia. Narrator wyczuwa tam atmosferę podwodnej uczty u Posejdona; całość podkreśla delikatne światło lamp.
Wieczorem udaje się do hotelu. Wita go Turczynka pracująca w recepcji. Kobieta uśmiecha się powściągliwie i uprzejmie, co jest typowe dla jej kultury.
Aktualizacja: 2025-10-31 12:56:44.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.