Głód — streszczenie

Autorka streszczenia: Marta Grandke.
Autor Inny

„Głód” to powieść, której autorem jest norweski pisarz, Knut Hamsun, który stworzył ją w roku 1890. Akcja rozgrywa się w stolicy Norwegii i opowiada o problemach pewnego pisarza, który cierpi z powodu nędzy i tytułowego głodu. Powieść ukazuje między innymi problem nierówności społecznych.

Spis treści

Głód — streszczenie krótkie

Jesienią mężczyzna zamieszkiwał zaniedbany pokój i próbował pisać artykuły dla gazety, „Kuriera Porannego”, by w ten sposób zarobić. Groziła mu eksmisja, gdyż zalegał z czynszem. Podczas spaceru spotkał pewnego staruszka, zatem zastawił swoją kamizelkę i podzielił się z nieznajomym uzyskanymi tak pieniędzmi, a za resztę kupił jedzenie.

Ujrzał też dwie piękne kobiety i przez jakiś czas je śledził, aż weszły one do domu, skąd go obserwowały. Mężczyzna uświadomił sobie, że w kamizelce zostawił ołówek, zatem nie miał czym pisać i wrócił do lichwiarza, by tam udawać, że ołówek to niezwykle ważne narzędzie. Myślami wracał do Boga i nieszczęść, jakie ten na niego zsyłał.

Mężczyzna widzi nieznajomego, który czyta gazetę do góry nogami i uznaje, że ukryto tam akta. Okazuje się jednak, że staruszek jest niewidomy i bardzo naiwny. Mężczyzna zasypia na ławce i budzi go policjant.

Gospodyni przypomina o zaległym czynszu, a pisarz zasypia w fotelu. Budzi się i zapisuje wiele swoich ciekawych pomysłów literackich. Składa wymówienie pokoju i zanosi teksty do redakcji, gdzie ma problemy z dostaniem się do redaktora naczelnego. Noc spędza zatem w lesie, gdzie marznie i głoduje. Zgłasza się do pracy u handlowca, ale nie zostaje przyjęty. Zasypia na ulicy i zostaje wzięty za żebraka. Wraca do mieszkania gospodyni, gdzie czeka list od redaktora, który chce mu zapłacić dziesięć koron za teksty.

Po kilku tygodniach mężczyzna znów nie ma pieniędzy i mieszka na poddaszu byłej pracowni blacharskiej. Głód coraz bardziej mu dokucza, ale wydaje mu się, że osiąga stan totalnego wyzwolenia. Policjant próbuje mu pomóc, ale bohater go okłamuje co do swojego stanu. Gubi klucze do mieszkania i dzięki temu spędza noc w ratuszu, ale nie dostaje tam nic do jedzenia.

Próbuje skontaktować się z dawnym znajomym w celu pożyczenia pieniędzy, ale tego nie ma w mieście. Jego teksty są coraz gorszej jakości, mężczyzna próbuje zastawiać u lichwiarza kolejne rzeczy. Godzi się z nadchodzącą śmiercią, ale wtedy znajomy daje mu zegarek, który można sprzedać. Pisze kilka artykułów i próbuje je sprzedać, jednak czuje się coraz gorzej. Przychodzi mu na myśl zjedzenie własnych palców. W wyniku pomyłki dostaje trochę pieniędzy, kupuje jedzenie, ale nim wymiotuje. Ma wyrzuty sumienia, zatem oddaje pieniądze handlarce ciastek. Jednocześnie rozwija znajomość z tajemniczą kobietą. Mężczyzna powoduje jeszcze kilka awantur ulicznych, znów spodziewa się śmierci i szykuje się do niej. Ma gorączkę, źle się czuje, wyprasza u rzeźnika starą kość, ale próba jej jedzenia powoduje kolejne wymioty. Znów otrzymuje kilka koron i przenosi się do gospody dla przejezdnych. Spotyka się z nieznajomą dziewczyną, która zaczyna się nim brzydzić i opowiada jej fałszywą historię na swój temat.

Przez jakiś czas bohater mieszka w gospodzie, gdzie regularnie jada, ale znów zalega z czynszem i pewnego dnia musi zwolnić pokój dla młodego marynarza, zatem mieszka w zbiorowej izbie. Znowu próbuje pisać, ale przeszkadza mu hałas w gospodzie. Właściciele traktują go niedobrze, zatem stawia się ich, a gospodyni próbuje wyrzucić go na ulicę, jednak mąż ją przed tym powstrzymuje.

Po kolejnych niepowodzeniach i trudnościach mężczyzna idzie do portu, gdzie zaciąga się na statek i opuszcza miasto.

Głód — streszczenie szczegółowe

Rozdział 1

Pewien mężczyzna obudził się na poddaszu o godzinie szóstej rano. Mieszkał tam w wynajmowanym, brzydkim i oklejonym starymi gazetami pokoju. Była już jesień, a mężczyzna wspomina swoje nieudane próby znalezienia pracy. Jedna z nich dotyczyła posady inkasenta, której nie dostał z powodu wady wzroku. Mężczyzna cicho wyszedł z domu około dziewiątej. Bał się spotkania z gospodynią, zalegał bowiem z czynszem za ostatni miesiąc. Zabrał ze sobą papier i ołówek, miał bowiem nadzieję, że napisze udany felieton i otrzyma za to wynagrodzenie od redakcji „Kuriera Porannego”.

Mężczyzna na spacerze wtapiał się w tłum i obojętnie mijał innych, ale jego uwagę przyciągnął stary, kulawy mężczyzna z jakimś zawiniątkiem w rękach. Mężczyźnie wydawało się, że starzec go śledzi, dlatego zapytał go, czego tamten chce. Staruszek potrzebował pieniędzy na mleko. Mężczyzna poszedł zatem do żydowskiego lichwiarza i zastawił tam swoją kamizelką za półtorej korony. Część pieniędzy oddał starcowi, a za resztę kupił bułki i ser, od rana był bowiem bardzo głodny. Potem jednak przypomniał sobie, że w kieszeni kamizelki miał ołówek, a chciał zapisać kilka pomysłów. Postanowił zatem, że wróci do lichwiarza, by poprosić go o zwrot ołówka.

Kiedy tam szedł, zainteresowały go dwie piękne i młode kobiety, szedł zatem przez jakiś czas za nimi. Jedną z nich nazwał w myślach Ylajali, a potem podszedł do niej, by powiedzieć, by bardziej uważała, bo zgubi książkę. Dziewczęta jednak nic nie niosły w rękach, zatem uznały mężczyznę za pijaka. On jednak szedł jeszcze za nimi, aż one weszły do domu, skąd zaczęły go obserwować.

Mężczyzna szedł po ołówek, ale chciał dobrze wypaść i nie wyglądać na żebraka. Wymyślił zatem szybko historię, w której tym właśnie ołówkiem napisał niegdyś ważny traktat filozoficzny, który uczynił z niego prawdziwą osobistość.

Następnie mężczyzna udał się do parku, gdzie próbował pogrążyć się w pisaniu, ale bezskutecznie. Zbyt łapczywie zjedzony posiłek odbił się na jego samopoczuciu i mężczyznę zaczął boleć brzuch. Myślał o Bogu i o tym, że to właśnie na niego zsyła on wszystkie możliwe nieszczęścia i tak okrutnie go doświadcza.

W tym momencie do mężczyzny na ławce przysiadł się starszy pan. Mężczyznę zainteresował to, że nieznajomy trzymał gazetę w sposób zupełnie inny niż wszyscy, uznał zatem, że staruszek musi ukrywać tam jakieś akta. Postanowił rozpocząć z nim rozmowę, zatem zaproponował mu papierosa, którego w istocie nie miał. Wtedy też okazało się, że jego rozmówca ma na oczach bielmo i niedowidzi. Wtedy też pisarz zaczął okłamywać mężczyznę i zmyślać rozmaite historie o jednym z mieszkańców miasta. Twierdził, że był ministrem w Persji przez dziesięć lat, a jego córka trzyma trzysta niewolnic. Szybko jednak zirytował się łatwowiernością i naiwnością rozmówcy, zatem przepędził go z ławki. Starszy pan odszedł, mężczyzna zaczął drzemać na ławce, ale obudził go policjant.

Mężczyzna postanowił, że napisze podanie o pracę do kupca w Groenlandserze. Wrócił do domu i na stole znalazł kartkę od gospodyni, która domagała się opłacenia zaległego czynszu i wyprowadzki kłopotliwego lokatora. Ten jednak usiadł w fotelu na biegunach i zasnął.

Przebudził się dopiero o piątej nad ranem, a do głowy zaczęły przychodzić mu rozmaite pomysły literackie. W efekcie zapisał aż około dwudziestu stron. Podekscytował się własnym geniuszem literackim, zatem postanowił złożyć wymówienie gospodyni i oddać tekst do redakcji, zabrał zatem swoją odzież i kołdrę i wyszedł z pokoju, zostawiając w nim list.

W mieście zapakował kołdrę, by nie wyglądać na bezdomnego i zaniósł swój tekst do gazety. Po południu poszedł jeszcze do redaktora naczelnego, ale ten powiedział mu, że nie przeczytał jeszcze jego tekstu, więc odpowiedź wyśle mu na jego adres.

Pisarz spędził noc w lesie, nad ranem był zamarznięty i bardzo głodny. Z tego powodu dręczyły go zawroty głowy i się przewracał. Poszedł zapytać o pracę, ale handlowiec go nie przyjął, ponieważ mężczyzna w liście pomylił daty, co miało źle świadczyć o jego umiejętnościach matematycznych. Mężczyzna zataczał się i trafił do jakiegoś domu, gdzie wzięto go za żebraka. To spowodowało jego otrzeźwienie, zasnął potem za deskami między kościołem a bazarem, bo nie miał siły udać się do lasu. W nocy znowu obudził go policjant. Mężczyzna poszedł zatem do swojego starego pokoju, gdzie czekał na niego list. Uważał, że to wiadomość od gospodyni, by nie pokazywał się w jej domu. Mężczyzna wściekły wyszedł na ulicę, jednak okazało się, że list przysłał redaktor, który wycenił teksty na dziesięć koron.

Rozdział 2

Kilka tygodni później mężczyzna znów nie miał pieniędzy, mieszkał na poddaszu opuszczonej pracowni blacharskiej, a cały jego majątek stanowił połamany scyzoryk i pęk kluczy. Od kilku dni znów nie jadł.

Któregoś dnia siedział na ławce obok portu i dla żartu zrobił tulejkę z papieru, a potem obserwował reakcję milicjanta. Po ataku bezgłośnego śmiechu ponownie spoważniał. Czuł, że opuściły go wszelkie pragnienia i osiągnął niemal stan nirwany. Zapadł w sen i śniła mu się księżniczka Ylajali. Z tych marzeń wybudził go policjant, zatem mężczyzna postanowił udać się w stronę miasta. Przez całą drogę wciąż męczył go okropny głód, marzył o jedzeniu czy chociażby okruchach chleba. Opowiadał też o dolegliwościach spowodowanych przez głodówkę. Mężczyzna osłabł, miał gorączkę, przewracał się i nie potrafił zebrać myśli. Bolało go wszystko. Sądził, że Bóg go opuścił, zatem robił mu wyrzuty i oskarżał go o wszystko, co najgorsze.

Powolny i niepewny krok przykuł uwagę kolejnego strażnika porządku, który zaproponował, że odprowadzi go do domu. Mężczyzna jednak oznajmił, że jego stan wynika ze spotkania towarzyskiego w kawiarni i poszedł dalej sam. Pod blacharnią zorientował się jednak, że zgubił klucze po drodze, zatem udał się do ratusza, gdzie powinna być przechowywana zapasowa para. Na miejscu otrzymał poradę od policjanta, który sugerował udawanie bezdomnego i przespanie się w celi. Ten pomysł spodobał się pisarzowi, zatem podał fałszywe nazwisko (Andrzej Tangen) i udał się na spoczynek. Nie mógł jednak zasnąć w celi, gdyż przerażała go wszechobecna ciemność. Podczas bezsennej nocy wymyślił nowe słowo, czyli Kubona. Nie miał pojęcia, co ono znaczy, ale doskonale wiedział, czego nie oznacza. Szaleństwo spowodowane głodem sprawiło, że zaczął rozmawiać sam ze sobą.

Nad ranem wyszedł z ratusza. W nocy nie przyznał się do swojego stanu, zatem jako jedyny wśród bezdomnych nie otrzymał kartki na żywność.

Wreszcie dostał się do domu. Po drodze jego znajomy, stajenny parobek, Jens Olai, poprosił go o pożyczkę pięciu koron na czynsz. Ten postanowił udać się do swego kolegi, którym był student teologii, Hans Pauli Pettersen. Gdy dotarł na miejsce, zorientował się, że znajomy zmienił miejsce zamieszkania. Mężczyzna udał się zatem pod wskazany mu adres. Miał nadzieję, że jak zawsze wzbudzi w chłopaku litość i pożyczy od niego pieniądze. Na miejscu dowiedział się jednak, że Hans pojechał na wakacje do domu.

Pisarz zaczepił zatem na ulicy nieznajomego mężczyznę, proponując mu oprowadzenie po mieście. Potem mała dziewczynka poprosiła go o parę groszy. Mężczyzna udał zatem, że ma pieniądze, ale dziewczynka uznała, że z niej drwił i odeszła.

Mężczyzna udał się zatem do redakcji, ale tam nie chciano z nim rozmawiać. Po ostatnim dobrym artykule przynosił często teksty, ale były one złej jakości, zatem naczelny go zdyskwalifikował. Jednak przy drugiej próbie dostał się na rozmowę z redaktorem, a ten zarzucił mu, że pisał w przesadnym pośpiechu i z dużym wysiłkiem, obiecał jednak przeczytać jego kolejny artykuł.

Zrezygnowany pisarz postanowił udać się do pastora i prosić o jałmużnę, jednak nie zastał duchownego w domu. Tamten wyszedł bowiem do miasta, a jego żona chorowała.

Mężczyzna spróbował zatem sprzedać własne okulary i kołdrę pożyczoną od przyjaciela, ale lichwiarz odmówił wzięcia ich w zastaw. Następnie pisarz żebrał u właścicieli różnych sklepów, jednak nikt nie zdecydował się mu pomóc. Zdesperowany zaniósł jeszcze do znajomego lichwiarza guziki odprute od surduta, ale tamten również ich nie przyjął. Mężczyzna schodził zatem bez sił ze schodów i godził się z nadchodzącą śmiercią, bowiem przez ostatnie dni ssał sęki drewna i zjadł stare skórki pomarańczy, które znalazł na śmietniku. Spotkał jednak kolegę, który chciał oddać zegarek pod zastaw. Przyjaciel wręczył mu cenny przedmiot i popchnął go w stronę drzwi kupca.

Rozdział 3

Pieniądze otrzymane dzięki zegarkowi wystarczyły na mniej więcej tydzień. Mężczyzna czuł się pokrzepiony, ale zdawał sobie sprawę z tego, że korony niedługo się skończą. Zaczął zatem pisać kilka artykułów na zapas. Jeden z nich, czyli popularną charakterystykę Corregia, próbował oddać Komandorowi, czyli redaktorowi pewnego pisma, ten jednak go nie przyjął. Uznał, że dla prostego odbiorcy tekst będzie za trudny i polecił powrót z poprawionym artykułem.

Mężczyzna przez kilka dni zwracał uwagę na kobietę, która wystawała pod oknami jego poddasza, była młoda i piękna, zawsze ubrana w czerń.

Po raz kolejny pieniądze mężczyzny się skończyły. Głód zaczął mu dotkliwie dokuczać, a z powodu niedożywienia bardzo łatwo marzł, wypadały mu włosy, miał też jadłowstręt i wymiotował po posiłkach i piciu wody. Upadła jego wiara w sens uczciwości i moralności.

Potrzebował świecy, by w nocy dokończyć pisanie jednego z artykułów, zatem udał się do kawiarni, by tam pożyczyć pieniądze. Nie udało mu się jednak zastać szefa, zatem wyszedł i wtopił się w tłum, ciesząc się jego witalnością i śmiałością. Wśród ludzi zrozumiał swoje ubóstwo, zaczął ich zatem obserwować i skupiać na ich wadach. Z czasem tłum zaczął go brzydzić, zatem postanowił wrócić do domu. Po drodze spotkał prostytutkę, która chciała mu się oddać za darmo, on jednak odmówił, bo czuł wstręt do siebie i do desperacji dziewczyny. odchodząc, okłamał ją, że jest pastorem.

Wrócił do domu zrozumiał, że zrobiło się już zbyt ciemno, by mógł pisać. Wyszedł zatem na ulicę, by wykorzystać światło latarni, jednak z powodu zimna i zmęczenia nie mógł zebrać myśli. Wrócił zatem do domu poszedł spać.

Kolejnego dnia pisanie też mu nie szło, niemal cały czas siedział bezczynnie przy stole, próbując cokolwiek wymyślić. Wieczorem położył się i ssał palec, a z głodu przyszło mu na myśl, by ugryźć się w kciuk do krwi. Przestraszył się tego jednak i zabandażował palec szmatką, wróciła mu przytomność umysłu.

By zdobyć świeczkę, mężczyzna poszedł do sklepu, w którym kupował chleb za gotówkę. Tam ekspedient pomylił się i wręczył mu resztę należącą do poprzedniej klientki. Mężczyzna się zdziwił, ale wziął pieniądze i natychmiast poszedł coś zjeść. Udał się do garkuchni i zamówił befsztyk. Jadł go tak szybko i łapczywie, że zaraz po wyjściu z lokalu zwymiotował posiłek. Poczuł też, że dopuścił się kradzieży i uznał tamte pieniądze za zbrukane.

Pod domem mężczyzny znów czekała tajemnicza nieznajoma, a on postanowił z nią porozmawiać. Ona poprosiła go o odprowadzenie i spacerowali razem jeszcze przez jakiś czas. Okazało się, że kobieta była siostrą pani, którą jesienią śledził bohater, a ona przyznała, że pamięta go z wizyty w teatrze. Umówili się na kolejne spotkanie we wtorek o ósmej wieczorem. Dziewczyna nie zdradziła imienia, zatem mężczyzna w myślach zwał ją wciąż Ylajali. Podczas pożegnania ta pocałowała go w usta.

Kolejnego dnia mężczyzna spotkał dawnego kolegę i poszedł z nim na piwo, które szybko uderzyło mu do głowy. Wciąż martwił się drobną kradzieżą, zatem uznał, że pozbędzie się pieniędzy i wcisnął je handlarce ciastek. Potem znów cieszył się swoją uczciwością. Dobry humor i piwo wzbudziły w nim chęć do żartów. Nie miał pieniędzy, ale kazał dorożkarzowi zawieźć się na na Ullevaalstraede 37, a tam zrobił błazeńską awanturę. Wyszedł z domu i zażądał kursu na Tomtestraede 11, gdzie miał się kryć poszukiwany przez niego mężczyzna. Okazało się jednak, że to był dom przechodni z pokojami dla przyjezdnych. Mężczyzna przeszedł przez niego i wyszedł na innej ulicy, gdzie zaczął trzeźwieć i myśleć o tym, jak bardzo się stoczył.

W celu uspokojenia sumienia poszedł do subiekta i wyznał swoją winę, jednak rzekł też, że pieniądze oddał ubogiej handlarce. Wrócił do domu, głodny i zmarznięty. Obawiał się śmierci, zatem posprzątał pokój i ułożył się w stosownej pozycji.

Kolejnego dnia przebudził się o świcie, miał gorączkę, wszystko go bolało i bardzo dotkliwie dręczył go głód. Wieczorem wyszedł z domu, wciąż myślał o jedzeniu. Stał na ulicy i usłyszał za sobą dzwonek pojazdu, ale był zbyt słaby, by odskoczyć na czas. Dorożka zmiażdżyła mu palce u stopy. Mężczyzna nie chciał robić wokół siebie zamieszania, odszedł na bok i nie przyznał się do złamania. Resztkami sił powlókł się pod ratusz, a stamtąd poszedł do rzeźnika, by wyżebrać kość, udawał, że to dla psa. Schował się w zaułku i zaczął ją ogryzać, jednak zwymiotował od zapachu starej krwi.

Mężczyzna podszedł dalej, udał się do portu. Zagadnął robotnika o “Zakonnicę”, czyli statek, na który kiedyś chciał się zaciągnąć. Tam zobaczył go dziennikarz Komandor. Widząc stan mężczyzny, wręczył mu dziesięć koron i nie kazał mu ich potem oddawać. Nie chciał, by tamten był głodny. Upokorzony i zmęczony bohater poszedł na Tomtestraede 11, oddał dług dorożkarzowi, wynajął pokój i padł nieprzytomny na łóżko.

We wtorek spotkał się z kobietą, poszli do jej domu, gdzie byli sami i zaczęli zbliżać się do siebie fizycznie. Mężczyzna rozwiązywał stanik i gorset dziewczyny, ale ona zauważyła jego wypadające włosy i zażądała opowiedzenia prawdziwej historii, Mężczyzna zaczął opowiadać o swej nędzy, ale zauważa, że dziewczyna coraz bardziej się go brzydzi. Znów zaczął wymyślać kłamstwa na swój temat, ratując tak swoją reputację, a ostatecznie wyszedł, zostawiając kobietę samą.

Rozdział 4

Mężczyzna zamieszkał w gospodzie dla przyjezdnych, w pokoju na poddaszu, otrzymywał też regularne posiłki. Nie płacił jednak czynszu od trzech tygodni i czekał, aż wróci do niego wena twórcza. Zaczął nawet wątpić we własny intelekt, zwłaszcza kiedy odkrył, że nie potrafi pomóc gospodyni w prostych obliczeniach. Rozumiał jednak, że potrafi patrzeć na świat i dostrzegać, co się dzieje. Dawało mu to więcej wiary w siebie.

Któregoś dnia gospodyni oświadczyła, że jego pokój wynajął na miesiąc młody marynarz, zatem mężczyzna musiał przenieść się na dół do izby, w której mieszkała już cała rodzina. Gospodarz zajmował się całymi dnami grą w karty ze znajomymi.

Minęło kilka dni, a mężczyzna pracował nad jednoaktową sztuką średniowieczną, jednak tworzenie kiepsko mu szło. Udał się zatem na spacer, a wtedy spotkał swego znajomego znanego jako Mamzel. Chwilę porozmawiali, ale ich uwagę zwróciła pewna para. Był to lekarz zwany Księciem oraz Ylajali. Mężczyzna ukłonił się bezwiednie.

Wrócił potem do domu i chciał pisać, ale było to niemożliwe w hałasie, jaki powodowała rodzina ze znajomymi. Kpiła z niego posługiwaczka, a córki gospodarzy dręczyły sparaliżowanego starca. Pisarz sprzeciwił się, a gospodyni go obraziła i wyrzuciła z domu. Jej mąż zaprotestował jedna, bo za wyrzucenie nocą człowieka groziła wysoka kara.

Tano bohater wyszedł z domu i poszedł do portu, gdzie próbował dalej pisać swój dramat. Robotniczy klimat tego miejsca jednak utrudniał mu to, wrócił zatem do gospody. Tam zastał gospodarza, który przez dziurkę od klucza patrzył, jak jego żona oddaje się młodemu marynarzowi. Pisarz poszedł zatem do swojego dawnego pokoju, by tam pracować, jednak chwilę potem wróciła tam para. Gospodyni zaczęła wyzywać pisarza, ale marynarz stanął w jego obronie.

Bohater znów wyszedł z domu, żegnany obelgami gospodyni. W bramie dogonił go posługacz i dał mu kopertę. W środku było dziesięć koron, a wściekły pisarz rzucił pieniądze w twarz kobiety, którą była Ylajali. Uznał, że kobieta się w nim zakochała, ale jego priorytetem było ukończenie dramatu. Nie szło mu to jednak i wzbudził zainteresowanie policjanta. Mężczyzna poszedł do handlarki ciastek, której dał pieniądze i domagał się za nie wypieków. Zastraszona kobieta dała mu to, czego chciał.

Pisarz wrócił do portu, gdzie porozmawiał z kapitanem jednego ze statków. Miał on odpłynąć tego samego dnia, zatem mężczyzna chciał się na niego zaciągnąć. Po pewnych oporach kapitan zgodził się na to. Wieczorem mężczyzna ze statku pożegnał Chrystianię.


Przeczytaj także: Głód — bohaterowie

Aktualizacja: 2025-09-22 12:04:51.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.