Antek – streszczenie

Autorka streszczenia: Aleksandra Sędłakowska.

„Antek” to nowela autorstwa Bolesława Prusa, po raz pierwszy wydana w 1880 roku. Utwór opowiada historię urodzonego w chłopskiej rodzinie w drugiej połowie XIX wieku. Tytułowy bohater, choć przejawia talent rzemieślniczy, wskutek uwarunkowań społecznych zostaje skazany na trudny los, skazujący go na tułaczkę w stronę nieznanego.

Spis treści

Antek – streszczenie krótkie

Antek, chłopiec urodzony w biednej wsi nad Wisłą, od najmłodszych lat wykazywał wielką ciekawość świata, szczególnie fascynując się wiatrakiem po drugiej stronie rzeki. Choć matka i sąsiedzi uważali go za beztroskiego, chłopiec był ambitny w swoich marzeniach o budowie wiatraków. Po śmierci ojca i tragicznej stracie siostry Rozalki, Antek zaczął posłany do szkoły, ale w praktyce niczego tam się nie nauczył. „Edukację” musiał przerwać z powodu braku środków do jej opłacenia.

W wieku dziesięciu lat zaczyna pracować u kowala, gdzie, mimo trudnych warunków i surowego traktowania, rozwija swoje umiejętności, między innymi ucząc się wybijania podków. Mimo to wraca do domu i pomaga matce w gospodarstwie, tworząc dla swojej wsi maszynki i rzeźby. Pewnego dnia zaczyna doceniać urodę i urok wójtowej, która wywołuje w nim nieznane wcześniej uczucia, ale mimo prób, nie może zdobyć jej serca. Z powodu nieszczęścia związanego z wylaniem Wisły, rodzina Antka popada w biedę. Andrzej, sąsiad, zmusza Antka do wyjazdu w świat, aby pomógł matce.

Przed wyjazdem Antek wykonuje dla wójtowej piękny krzyżyk, ale zamiast go jej wręczyć, zostawia go w kościele, oddając swoje marzenia i przyszłość Bogu. Z ciężkim sercem rozstaje się z matką i rodziną, wędrując w stronę miasta, gdzie ma szukać pracy. Opuszcza wieś, poddając się swojemu losowi, co kończy się melancholijnym obrazem jego samotnej drogi. Narrator sugeruje, że los Antka odzwierciedla los wielu wiejskich dzieci.

Antek – streszczenie szczegółowe

Chłopiec o imieniu Antek urodził się w niewielkiej wsi położonej nad Wisłą, otoczonej wzgórzami porośniętymi lasami sosnowymi i zaroślami leszczyny, tarniny oraz głogu. W dolinie między wzgórzami płynęła rzeka otoczona łąkami, na których pasły się zwierzęta, a bociany polowały na żaby. Za wsią znajdowała się tama, a dalej nagie, wapienne wzgórza. Charakterystycznym elementem wsi były kryte słomą chałupy z ogrodami pełnymi śliwek węgierek i kominami uczernionymi sadzą. Antek przyszedł na świat w biednej, chłopskiej rodzinie. Pierwsze dwa lata życia spędził w kołysce po zmarłym bracie. Gdy urodziła się jego siostra, Rozalia, przeniesiono go na ławę, a później już jako „dorosły” chłopiec pomagał w opiece nad młodszym rodzeństwem. W wieku trzech lat miał kilka dramatycznych doświadczeń: wpadł do rzeki, został zbity batem przez furmana oraz dotkliwie pogryziony przez psy. Mimo tych trudności Antek był dzieckiem pogodnym i dobrym.

Kiedy miał pięć lat, został pasterzem świń, choć bardziej interesowało go to, co działo się po drugiej stronie Wisły. Zafascynowało go coś wysokiego i czarnego, co poruszało się za wapiennymi wzgórzami. Gdy zapytał o to matkę, ta odparła, że to wiatrak, i upomniała go, by bardziej pilnował świń.

Antek od najmłodszych lat przejawiał niezwykłą ciekawość świata. Jego uwagę szczególnie przyciągnął wiatrak widoczny za Wisłą. Pewnego dnia zakradł się na prom i przeprawił na drugą stronę rzeki. Budynek wydał mu się monumentalny i tajemniczy, przypominający dzwonnicę, ale o potężnych skrzydłach poruszanych przez wiatr. Pastuchowie objaśnili mu, że wiatrak mieli zboże na mąkę, a młynarz, który go obsługuje, uchodzi za mądrego człowieka, choć bije swoją żonę. Po powrocie do domu Antek został surowo ukarany – zarówno przez przewoźników, jak i przez matkę. Mimo to był szczęśliwy, ponieważ zaspokoił swoją ciekawość. Zaczął strugać z patyków modele wiatraków, które próbował ulepszać. Z czasem budował coraz bardziej skomplikowane konstrukcje: płoty, drabiny, studnie, a nawet miniaturowe chaty. Choć matka martwiła się, że chłopiec zaniedbuje swoje obowiązki, a sąsiedzi uważali, że może wyrosnąć na darmozjada, Antek był pochłonięty swoją pasją.

W domu sytuacja nie była łatwa. Po śmierci ojca, którego przygniotło drzewo w lesie, matka samotnie wychowywała dzieci. Rozalia, młodsza siostra Antka, okazała się pracowita i odpowiedzialna, co kontrastowało z jego beztroską. Mimo tego Antek miał dobre serce i nigdy nie chował urazy, nawet gdy go karcono. Widząc talent chłopca, stary kum Andrzej zasugerował, by wysłać go do szkoły lub do mistrza rzemiosła. Matka jednak uważała, że to hańba dla chłopskiego dziecka. Antek zaś nie miał wątpliwości – chciał budować wiatraki, które będą mieliły zboże

W wieku dziesięciu lat Antek przeżył traumatyczne wydarzenie. Jego ośmioletnia siostra Rozalia ciężko zachorowała. Miała wysoką gorączkę, bełkotała od rzeczy i nie mogła wstać z łóżka. Początkowo matka sądziła, że dziewczyna symuluje, dlatego próbowała ją rozbudzić szturchańcami, a następnie leczyła domowymi sposobami – gorącym octem i wódką z piołunem. Gdy to nie przyniosło efektów, zdecydowała się wezwać znachorkę, Grzegorzową. Ta po przeprowadzeniu rytuałów i zastosowaniu różnych zabiegów, zasugerowała radykalne leczenie – umieszczenie dziewczyny w piecu chlebowym, aby "wypocić" chorobę. Mimo że Rozalia błagała matkę o litość, posłuchała znachorki i wsunęła dziecko do pieca na desce. Dziewczynka z początku krzyczała, szarpała się i prosiła o pomoc, lecz wkrótce umilkła. Kiedy piec otwarto, okazało się, że Rozalia nie żyje, jej ciało było poparzone, a skóra gdzieniegdzie złuszczona.

Śmierć Rozalii wstrząsnęła matką i samą znachorką, która próbowała tłumaczyć tragedię boską wolą. We wsi śmierć dziecka nie wywołała większego poruszenia – była przyjmowana jako naturalny porządek rzeczy. Rozalię pochowano w świeżo zbudowanej trumience, którą zawieziono na cmentarz za wieś. Antek, idąc za wozem, zastanawiał się, czy siostrze jest niewygodnie, skoro trumna podczas jazdy się przechylała. Pogrzeb odbył się bez większych ceremonii – trumnę opuszczono do grobu, zasypano ziemią, a życie we wsi toczyło się dalej, jakby nic się nie stało. Antek jednak zapamiętał to wydarzenie jako bolesną stratę.

Grób dziewczynki został zapomniany, a wkrótce przykrył go śnieg. W zimie Antek zaczął chodzić do szkoły, ponieważ matka, uznając go za mało przydatnego w gospodarstwie, postanowiła zapewnić mu edukację. Po rozmowie z sąsiadami i uzbieraniu pieniędzy udała się z synem do nauczyciela, oddając chłopca na naukę. Szkoła była skromnym budynkiem, z pękniętym piecem i nieszczelnymi drzwiami. Nauczyciel, mimo ubogiego stroju, prowadził lekcje z zaangażowaniem. Antek został posadzony wśród dzieci, które dopiero uczyły się liter. Nauczyciel uczył, porównując ich kształty do różnych obrazów, co miało ułatwić zapamiętywanie. Chcąc się wykazać, chłopiec beknął na podobieństwo cielęcia, co wywołało śmiech uczniów, ale także gniew nauczyciela. Został za to ukarany chłostą i upomnieniem.

Antek poczuł się upokorzony, ale mimo to starał się uczestniczyć w lekcjach. Kiedy jednak podczas egzaminu nie odpowiedział na pytanie nauczyciela o literę "B", obawiając się kolejnych zarzutów o „beczenie”, został ponownie ukarany. Po lekcjach dzieci najniższego oddziału były kierowane do pracy na podwórzu lub w kuchni nauczyciela, gdzie pomagały w codziennych obowiązkach, takich jak skrobanie ziemniaków czy noszenie wody. Chociaż matka pocieszała Antka, że nauka wiąże się z trudnościami, chłopiec czuł rozczarowanie, bo nie uczył się o wiatrakach, co było jego największym marzeniem. Pewnego dnia nauczyciel próbował wyjaśnić dzieciom, jak wielką wartość ma pismo, pisząc słowo "dom" i pokazując, jak kilka znaków może oddać całą jego istotę. Antek jednak, nie rozumiejąc symboliki, skomentował to jako „łgarstwo”, bo nie widział na tablicy rzeczywistego domu. Jego uwaga doprowadziła do kolejnej kary cielesnej.

Po dwóch miesiącach nauczyciel odwiedził wdowę, żądając dalszych opłat za naukę Antka. Wobec braku pieniędzy oznajmił, że chłopiec nie może kontynuować szkoły, bo nauka nie jest dla biednych. Zwołano naradę z udziałem sąsiada Andrzeja, który zapytał Antka, czego nauczył się przez czas spędzony w szkole. Chłopiec odpowiedział, że głównie pomagał w pracach gospodarskich, takich jak skrobanie ziemniaków i czyszczenie butów nauczyciela, a z nauki niewiele wyniósł. Wspomniał, że nauczyciel uczył „po chłopsku”, co w jego oczach było nieprawdziwe, lub „po szkolnemu”, czego nie rozumiał. 

Rodzina jadła skromne posiłki, a każdy grosz przeznaczano na podstawowe potrzeby. W końcu Andrzej wyjednał dla Antka miejsce u kowala w sąsiedniej wsi. Kowal zgodził się przyjąć chłopca na termin bez zapłaty, ale na okres sześciu lat. Po długiej naradzie z matką i Andrzejem, Antek rozpoczął nowy etap życia. Pożegnanie z rodziną było dla chłopca trudne. Widok płaczącej matki i odchodzącego Andrzeja wywołał w nim smutek, a pierwsza noc pod obcym dachem, w stodole z nieznanymi parobkami kowala, była przykra. Chłopcy nie przyjęli go serdecznie – zjadali jego jedzenie, a nawet zbili na powitanie. Jednak następnego dnia, gdy wczesnym rankiem poszedł do kuźni, wszystko się zmieniło. Praca przy rozpalonym ogniu, dźwięk młotów i śpiew mistrza poruszyły w nim nowy zapał. Był oczarowany hukiem metalu, rytmiczną pracą i iskrzącym się żelazem. Czuł, że może stać się znakomitym kowalem.

Kowal, który teraz pełnił rolę opiekuna Antka, był przeciętnym rzemieślnikiem. Nie był ani szczególnie zdolny, ani dokładny, a w relacjach z uczniami bywał surowy. Często bił chłopców, a ich naukę celowo opóźniał, aby nie stawali się jego konkurencją. Atmosfera w kuźni była jednak specyficzna – od czasu do czasu odwiedzał ją sołtys. Antek, choć coraz bardziej zżywał się z nowym otoczeniem, nie przestawał myśleć o swoich wiatrakach. Marzenie to wciąż żyło w nim, niezależnie od okoliczności i trudności, które napotykał na swojej drodze. Kowal, zamiast uczyć go zawodu, często opuszczał kuźnię, idąc z sołtysem do karczmy, by "płukać zęby". Pod ich nieobecność chłopcy terminatorzy zostawali sami, a praca w kuźni ustawała. Antek w tym czasie eksperymentował z kowalstwem, wykuwając różne przedmioty z ołowiu i żelaza.

Pewnego dnia, gdy kowal był w karczmie, do kuźni przyszedł gospodarz z koniem do okucia. Terminatorzy, niezdolni do wykonania zadania, zaczęli wyśmiewać Antka, gdy ten zaproponował, że sam podkuje konia. Mimo ich drwin chłopiec przystąpił do pracy. Ku zdziwieniu wszystkich udało mu się wykuć podkowę i gwoździe, choć podkowa była zbyt duża i niezbyt równa. Kowal, wróciwszy z karczmy, dowiedział się o wyczynie Antka i obejrzał jego pracę. Zaskoczony, zapytał, skąd chłopiec posiadł takie umiejętności. Antek wyznał, że nauczył się ich sam. Ta samodzielność i zdolności wzbudziły w kowalu mieszane uczucia. Z jednej strony był pod wrażeniem, z drugiej – uznał chłopca za zagrożenie. Decyzją kowala Antek został odsunięty od pracy w kuźni i przydzielony do zajęć gospodarskich, takich jak kopanie w ogrodzie, rąbanie drewna czy kołysanie dzieci. Nie wolno mu było więcej zbliżać się do kuźni. Mimo wszystko Antek, dzięki swojej bystrości, nauczył się kowalstwa sam w ciągu roku. Był sfrustrowany, że nie może się rozwijać w zawodzie. Uznawszy, że życie w kuźni stało się dla niego nieznośne, postanowił wrócić do domu, gdzie wolał pracować przy gospodarstwie swojej matki. Zaczął tworzyć różne przedmioty – maszyny, rzeźbione figurki, które były doceniane przez lokalnych mieszkańców. Wkrótce młody mężczyzna zwrócił uwagę kobiet w wiosce. Był dobrze zbudowany, z ładną twarzą i inteligentnym wyrazem. Kobiety zaczęły go komentować, jednak Antek skupiał się bardziej na swojej pracy niż na romansach.

Wójt ożenił się po raz trzeci z młodą, piękną kobietą z Wisły. Wesele wzbudziło śmiech wśród mieszkańców, gdyż para nie pasowała do siebie, szczególnie pod względem wieku i wyglądu. Wójt był już stary, a jego żona – młoda, pełna życia. Po weselu dom wójta ożywił się, przybywali goście, w tym pisarze, strażnicy, strzelcy rządowi. Wójtowa była serdeczna, ale miała zmienny humor. 

Antek poszedł do kościoła z matką i bratem na sumę. Kościół był pełen, ale udało im się znaleźć miejsce. Antek modlił się za ojca, który zginął w wypadku, za zmarłą siostrę i prosił o szczęście w życiu, jeśli to będzie wola Boga. W trakcie modlitwy poczuł, jak ktoś stawia stopę na jego nodze i opiera się o jego ramię. Była to wójtowa, która stała nad nim, zmęczona, spocona i ubrana skromnie, jak chłopka. Patrzyli sobie w oczy, a Antek był oczarowany jej obecnością. Po chwili kobieta poszła do ołtarza. Po mszy ludzie tłumnie wyszli z kościoła, a wójtowa była otoczona przez pisarza, nauczyciela i gorzelnika. Antek, po powrocie do domu, nie mógł skupić się na posiłku, a jego myśli krążyły wokół wójtowej. Po jedzeniu poszedł na wzgórze, gdzie położył się, patrząc tęsknie na jej chatę. Zdał sobie sprawę, jak biedne było jego życie. Matka pracowała ciężko, a on sam był traktowany jak ktoś zbędny. Marzył, by jeszcze raz poczuć, jak wójtowa kładzie rękę na jego ramieniu i patrzy w jego oczy, jak wtedy w kościele. To spojrzenie sprawiło, że poczuł coś dziwnego – coś, co przypominało błyskawicę. Antek pragnął tego uczucia ponownie, bo w tym spojrzeniu widział szczęście, które uciekło mu w chwili, gdy nie potrafił go uchwycić. Czuł się zagubiony, a miłość, której nie potrafił nazwać, wypełniła go lękiem, żalem i dziwnym pragnieniem.

Co niedzielę chodził do kościoła, czekając na spotkanie z wójtową, mając nadzieję, że znów położy mu rękę na ramieniu i spojrzy w oczy. Jednak wójtowa była teraz bardziej zainteresowana młodym gorzelniakiem, który przyjeżdżał na nabożeństwa z trzeciej wsi. Antek postanowił ofiarować wójtowej piękny krzyżyk wyrzeźbiony przez niego z drewna. Niestety, wkrótce w ich wsi pojawiło się nieszczęście. Wisła wylała, zniszczyła pola, a rodzina straciła wiele. Antek, choć nie chciał pomagać w gospodarstwie, stał się ciężarem dla matki. Wtedy stary Andrzej postanowił zmusić chłopca, by wyruszył w świat, szukał pracy i pomógł matce. 

Antek zaczynał przygotowania do drogi. Matka szykowała mu jedzenie i ubrania, ale on wciąż odkładał wyjście. W ostatnią noc przed wyjazdem, nie mógł zasnąć. Słuchał szmerów dochodzących z domu, a w szczególności cichych łez matki, co jeszcze bardziej pogłębiło jego smutek. Ukrył głowę pod sukmaną, czując się rozdarty między obowiązkiem a tęsknotą za tym, co zostawia. Obudził się, gdy matka już przygotowywała śniadanie. Po posiłku wszyscy poszli do kościoła. Chłopak miał na piersiach krzyżyk, który wykonał, ale nie miał odwagi wręczyć go wójtowej, choć co chwilę sprawdzał, czy jej nie ma. W kościele nie zauważył jej, więc, choć modlitwy nie rozumiał, poczuł ogromny żal, bo miał opuścić wieś.

W końcu, gdy organy ucichły, dostrzegł wójtową w ławce. Antek podszedł do niej, ale nie mógł wykrztusić słowa. Zamiast wręczyć jej krzyżyk, zawiesił go na gwoździu obok jej ławki, oddając go Bogu, a wraz z nim swoją miłość i niepewną przyszłość. Po mszy, matka z dziećmi wrócili do domu, gdzie Andrzej przypomniał Antkowi, że pora wyruszyć w drogę. Chłopak uklęknął, przeżegnał się i ucałował klepisko, a matka dała mu pieniądze na drogę.

Wędrując w stronę miasta, Andrzej powiedział, że Antek nie nadaje się do życia na wsi i musi iść do miasta, gdzie zarobi na młotkach. W drodze matka płakała, żałując, że musi wyprowadzić syna z rodzinnego domu. Na końcu zatrzymali się przy figurze świętego, gdzie Antek pożegnał się z rodziną. Andrzej zdjął czapkę i zaczął modlić się za chłopca. Chłopak odpowiedział "Zostańcie z Bogiem", a następnie szedł dalej, aż zniknął za wzgórkiem. Pod wieczór zaczęło padać, ale niebo rozjaśniło się promieniami zachodzącego słońca, tworząc złote sklepienie nad smutnym, grząskim polem. Antek, niosąc kobiałkę i torbę, szedł wolno, poddawszy się swemu losowi.

Pod koniec zdaje się, że krople deszczu nucą smutną, rzewną pieśń, podkreślająca samotność bohatera w jego życiowej drodze. Narrator zwróciwszy się do czytelnika sugeruje, że los Antka podziela wiele wiejskich dzieci, którym warto podać pomocną dłoń.


Przeczytaj także: Faraon – plan wydarzeń

Aktualizacja: 2025-01-25 15:54:11.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.