Medaliony – streszczenie

Autorka streszczenia: Marta Grandke. Redakcja: Aleksandra Sędłakowska.

„Medaliony” to zbiór opowiadań poruszających tematykę II wojny światowej i obozów koncentracyjnych. Po raz pierwszy ukazały się w 1946 roku w Warszawie i do dziś są uznawane za jedno z najważniejszych dzieł Zofii Nałkowskiej. Zbiór ten zawiera osiem tekstów, w których przy pomocy prostego, surowego języka Nałkowska pozwala się wypowiedzieć osobom, które przeżyły koszmar konfliktu zbrojnego i pobytu w obozie. Opisuje też ona własne doświadczenia z okresu okupacji. Materiały do tych opowiadań Nałkowska zdobyła, dzięki swojej pracy w komisji badającej zbrodnie, jakich dokonali naziści na polskich ziemiach podczas wojny. Dzieło ma zatem też charakter dokumentu i jest świadectwem masowych zbrodni, jakie miały wówczas miejsce, a które autorka upamiętniła w ten sposób.

Spis treści

Medaliony – streszczenie krótkie

Nałkowska ukazuje tragiczne doświadczenia ludzi podczas II wojny światowej. W pierwszym z opowiadań przedstawia sprawę profesora Spannera, który produkował mydło z ludzkiego tłuszczu. Dalej opisuje życie w obozie Ravensbrück, gdzie doszło do aktów kanibalizmu. Trzecia historia dotyczy kobiety, która dbała o groby w pobliżu getta. W czwartym opowiadaniu poznajemy los kobiety, która próbowała uciec z transportu, ale została zabita przy torach kolejowych. Piąte opowiadanie opisuje kobietę, która podczas wojny straciła wszystko, łącznie z okiem i zębami. Szósta opowieść to historia kobiet czekających na porządki w bloku obozowym. Siódma ukazuje proces gazowania ludzi w Chełmnie oraz postać Żyda Michała P. Ostatnie opowiadanie dotyczy masowych zbrodni w Polsce, ich dokumentacji oraz wpływu na dzieci, które naśladowały sceny palenia Żydów.

Medaliony – streszczenie szczegółowe

Profesor Spanner 

Pewnego dnia w maju członkowie Głównej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich udali się do Instytutu Anatomicznego w towarzystwie dwóch znajomych Spannera. Byli tu już wcześniej; wiedzą, czego się spodziewać. W piwnicy w kadziach leżą doskonale zachowane ciała, a w innym basenie przechowuje się odcięte głowy. W innym budynku z czerwonej cegły stoi kocioł, w jakim gotowano ludzkie torsy, które obdarto wcześniej ze skóry. Oszklone szafki to miejsce przechowywania czaszki i kości. Skrzynie kryją w sobie spreparowane płaty skóry ludzkiej. Tam znajduje się też piec przeznaczony do palenia kości. Na stole można zobaczyć kawałki białego mydła, a obok - foremki.

Dochodzi do przesłuchania młodego mężczyzny. Pracował on jako preparator u profesora Spannera. To jego opowieść przybliża tę właśnie postać człowieka, który pisał książkę o anatomii, a podczas wojny, od roku 1943, produkował mydło z ludzkiego tłuszczu. Młody preparator opowiada o tym, jak odbywała się taka produkcja, jak zdobywano ciała ludzi z więzień i szpitali dla nerwowo chorych. Nie ma on jednak pojęcia o tym, jakie jest miejsce pobytu Spannera. Opuścił on Instytut Anatomiczny w styczniu 1945 roku. Na ścianie budynku wisi „recept”, który ze wsi przywiozła jedna z asystentek. Mężczyzna nie potrafi też odpowiedzieć na pytanie, co działo się z gotowym mydłem. Zastanawia się nad tym, czy profesor nie zakazał odpowiadać o tym, co robili, ponieważ mogło to wywołać niepotrzebne zamieszanie. Doskonale wie bowiem, że wytwarzanie mydła z ludzkiego tłuszczu to przestępstwo. Przyznaje się też, że sam korzystał z takich wyrobów, mimo iż początkowo się ich brzydził. Z czasem jednak okazało się, że dobrze się pieni i sprawdza w praniu. Na końcu oświadczył, że w kraju takim jak Niemcy ludzie potrafią zrobić coś z niczego.

Po południu przesłuchano kolegów profesora Spannera, którzy byli lekarzami. Zgodnie twierdzili, że nie mieli pojęcia o produkcji mydła z ludzkiego tłuszczu. Obaj jednak podejrzewają, że Spanner byłby zdolny do czegoś takiego. Jeden z nich uzasadnia postępowanie profesora odgórnym rozkazem, który wykonał jako karny członek partii. Z kolei drugi mężczyzna sugeruje, że działanie Spannera było motywowane stanem ekonomicznym Niemiec - w kraju brakowało tłuszczów.

Dno

Narratorka rozmawia z ładną, osiwiałą i okrągłą kobietą. Ta początkowo nie wie, o czym ma opowiadać. W swoim życiu przeszła już przez wiele niewiarygodnych rzeczy, jest zmęczona. Chciałaby zaznać ludzkiej życzliwości - jest matką dwójki dzieci, o których nie ma żadnych informacji. Wie za to, że jej mąż zginął w obozie w Pruszkowie. Kobieta opowiada narratorce o torturach, jakie przeżywali osadzeni w Ravensbrück. Przeprowadzano tam doświadczenia na kobietach, pobierano krew potrzebną dla żołnierzy. Po trzech tygodniach wraz z córką przeniesiono ją do innego obozu i do fabryki amunicji. Kobieta wspomina córkę - aresztowano ją razem z nią i zatrzymano w jednym z obozów, a jej syna zabrano z powstania. Wcześniej przetrzymywano go na Pawiaku, skąd też trafił do obozu. Rozmówczyni narratorki nie mówi o wszystkim, czasami jest widocznie wzruszona, ale mimo to opowiada dalej. Wspomina między innymi zwłoki, które wynoszono z pakamery, a które miały wnętrzności zjedzone przez szczury. Opowiada też o przesłuchaniu, w którego trakcie bito ją po głowie, ale ona nic nie zdradziła. Opisuje też pracę w fabryce amunicji, gdzie spędzała po dwanaście godzin dziennie, by wyrobić narzuconą normę. W innym przypadku czekałaby ją kara. W takim przypadku kobiety trzymano w piwnicach razem ze zmarłymi. Kobiety były tak głodne, że dopuszczały się kanibalizmu. Kobieta przypomina też sobie swoją podróż do obozu Ravensbrück i opowiada o niej. Kobiety stłoczono w zaplombowanych wagonach, odmawiając im wody i jedzenia. Na jednej stacji oficer niemiecki usłyszał potworne wycie i otworzył wagon. Ujrzał uduszone kobiety i te, które jeszcze żyły, ale stały tam stłoczone niczym zwierzęta. Przeraziło go to, kazał je wypuścić na zewnątrz, pozwolił doprowadzić się do porządku i dał im wody. Podróż doprowadziła do obłędu wiele kobiet, wykrzykiwały informacje, o które pytano je w trakcie przesłuchania. Kobieta nawet nie była tym zdziwiona, skoro nawet Niemiec nie mógł znieść tego widoku. Jak zatem mogły to wytrzymać więźniarki?

Kobieta Cmentarna

Przy murze oddzielającym getto od reszty miasta znajduje się cmentarz. Pracuje tam kobieta cmentarna, która opiekuje się grobami. To ona opowiada historię jednego z grobów, w którym spoczywała młoda kobieta. Mąż ekshumował jej ciało, ponieważ chciał udowodnić, że to lekarze doprowadzili do śmierci jego żony. Po jakimś czasie sam spoczął dokładnie w tym samym grobie, kiedy po kilku miesiącach się powiesił. Przestraszona kobieta cmentarna po chwili dodaje też, że mieszka nieopodal i i to miejsce, w którym nie da się żyć. Każdego dnia ludzie słyszą bowiem to, co dzieje się w getcie. To krzyki rozstrzelanych ludzi, widok tych, którzy wyskakiwali przez okna płonących budynków. Kobieta widziała też sytuację, kiedy matki owijały dzieci w miękkie materiały i wyrzucały je z okien, a potem same skakały, uciekając przed śmiercią w płomieniach. Widziała też, jak ojciec najpierw wypchnął z okna syna, a potem sam za nim skoczył. Kobieta wierzy, że Żydzi nienawidzą Polaków, a w przypadku przegranej wojny przez Niemców wymordują wszystkich. Mówiono o tym w wiadomościach, które rozpowszechniał okupant. Ludzie nie mogli znieść tej sytuacji, ponieważ nawet jeśli nie patrzyli w tamtym kierunku, to słyszeli, jak ciała rozbijają się na ulicach.

Przy torze kolejowym

Następnie zostaje opowiedziana historia kobiety bez imienia i nazwiska, która także stała się ofiarą wojny. Świadek jej zgonu nie rozumie, co doprowadziło do sytuacji, w której poniosła ona śmierć z rąk człowieka, który zdawał się jej prawdziwie współczuć. Kobietę znaleziono ranną przy torze kolejowym. Niedaleko lasu leżały ciała dwóch mężczyzn, a jeden z nich był jej mężem. Okazało się, że uciekli z transportu jeńców, próbowali ratować życie, zbiegając z pociągu. Rano przy torze pojawili się ludzie, ale nikt nie był na tyle odważny, by pomóc rannej. Groziło to bowiem represjami ze strony okupanta.

Wśród ludzi obecny był młody mężczyzna, który kupił kobiecie papierosy i wódkę. Ta nie oczekiwała już pomocy, wiedziała, że znajduje się w zawieszeniu między życiem a śmiercią. Alkoholem próbowała zagłuszyć ból i emocje. Po pewnym czasie jakaś staruszka przestraszona podarowała jej kubek mleka i kawałek chleba, po czym uciekła. Po kilku godzinach z miasteczka nadeszli dwaj policjanci. Kobieta prosiła, by ją zabić, ale mężczyźni nie byli pewni, jak powinni postąpić. 

Kobieta znów zapadła w stan odrętwienia i wybudziła się z niego. Obok niej był wtedy jedynie młodzieniec, który oddał jej wcześniej przysługę. Ranną mijali ludzie wracający z pracy do domu, mogła usłyszeć ich rozmowy. O zmierzchu ponownie pojawili się policjanci. Kobieta znów poprosiła o zastrzelenie jej. Policjanci dalej nie wiedzieli, co zrobić, zatem młody mężczyzna wziął od nich pistolet i zastrzelił kobietę. Obserwujący to zdarzenie ludzie byli zszokowani i zgorszeni. Uważali, że to on współczuł rannej i pomagał jej, a tymczasem bezlitośnie ją zabił. Kolejnego dnia kobietę i dwóch mężczyzn spod lasu razem pogrzebano.

Dwojra Zielona

Tym razem narratorka rozmawia z kobietą z czarną przepaską. Spotkała ją przez przypadek w sklepie, gdzie towarzyszący kobiecie mężczyzna żądał dla niej okularów. Opowiedział, że kobieta przez wiele lat przebywała w obozie, gdzie nie miała okularów, a sztuczne oko, które jej zamówiono, okazało się być zbyt duże. Narratorka udaje się wraz z tą kobietą do mieszkania, którym się ona opiekuje. Jest byłą więźniarką obozu i została całkiem sama. Ludzie są wobec niej życzliwi, ale nie jest to jej rodzina. Jej mąż zginął w 1945 roku na stacji Małaszewicze, kiedy ona była w Międzyrzeczu. Kobieta ma zaledwie trzydzieści pięć lat, ale wygląda starzej, bo nie ma zębów i oka. Za mąż wyszła, gdy miała dwadzieścia trzy lata, a w roku 1939 wraz z mężem stracili w Warszawie cały dobytek, przenieśli się więc do Janowa Podlaskiego, gdzie musieli nosić specjalny znak. Kobieta nazywa się Dwojra Zielona. Doskonale pamięta chwile, gdy ludzi wywieziono do Treblinki. Gdy były aresztowania, to ona ukrywała się przez cztery tygodnie, jadła kaszę manną, cebulę i myślała, że umrze. Oko straciła w Nowy Rok 1943 roku, kiedy w czasie zabawy Niemcy zaczęli strzelać do ludzi.

Dwojra bardzo chciała przeżyć, aby opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Zależało jej na tym, by inni wiedzieli o czynach Niemców. Z getta zabrano ją wraz z innymi Żydami do Majdanka. Była samotna i towarzyszyło jej pragnienie śmierci. Pracowała w fabryce amunicji w Skarżysku-Kamiennej, ale była tak głodna, że wyrywała złote zęby i kupowała za nie chleb. Utrzymywała się tak przez jakieś trzynaście miesięcy. Wreszcie nadeszli Sowieci, a wraz z nimi wolność, ale Dwojra nie miała już wtedy siły, by krzyczeć z radości.

Wiza

Do narratorki przychodzi kobieta, która nadal nosi obozowy strój w szare i granatowe pasy. Jej włosy są bardzo krótko obcięte, a na głowie ma również obozową czapkę. Nie chce o nic prosić i nic nie potrzebuje, nie czuje niechęci do Żydów. Wspomina za to z uśmiechem, jak pracowała w kuchni obozowej i znalazła w ziemniaku gniazdo myszy. Nie zgodziła się, by koleżanka nakarmiła nimi kota. Sama myśl o tym rozbudziła w niej jednak ciekawość podobną do gestapowca. Kobieta jest katoliczką, przeszła na tę wiarę już na początku wojny, co było motywowane otaczającym ją okrucieństwem i niesprawiedliwością. W ten sposób uzyskała polskie dokumenty i nazwisko, zatem do obozu także trafiła jako Polka. Zapytała narratorkę, czy ta wie, co to znaczy iść na wizę. W obozie rano esesmanki właśnie to wykrzykiwały. Wtedy kobiety z jednego bloku, w którym przeprowadzano porządki, stały przez cały dzień na wizie, czyli łące pod lasem. Nie dawano im jedzenia, nie mogły też siadać. Nie wiedziały, jak długo to potrwa i stały tam w każdej pogodzie. Kiedy kobieta przybyła do obozu, zobaczyła właśnie grupę osób stojących na wizie. Ich wygląd przerażał, wśród nich były chore kobiety. Sama rozmówczyni nie mówi o sobie czy o nodze, która zrosła się w zły sposób i którą trzeba znowu złamać, za to skupia się na cudzym cierpieniu. W trudnych dniach modliła się, by odgonić nienawiść. Przez tydzień oglądała tulące się do siebie w poszukiwaniu ciepła kobiety na wizie. Z kolei pierwszego dnia słyszała Greczynki śpiewające po hebrajsku hymn narodowy. Były osłabione, ale ich śpiew był piękny i mocny, a ich siła płynęła z tęsknoty. Kolejnego dnia po selekcji łąka opustoszała.

Człowiek jest mocny

Pewien pałac stał w czasie wojny w pobliżu Chełmna. Później wysadzono go w powietrze. W niedalekim lesie z kolei spalono cztery krematoria. Codziennie przez bramę pałacu samochodami wieziono ludzi, którzy wierzyli, że jadą do Zakładu Kąpielowego. Wprowadzano ich do pomieszczeń, a potem zapędzano w samej bieliźnie do samochodów gazowych. O tych wydarzeniach z czasów okupacji opowiada Żyd, Michał P. który pracował u Niemców. Sam zaprowadził do takiego samochodu, rodziców, siostrę i brata z ich rodzinami. Nie pozwolono mu jednak umrzeć z bliskimi. Przenosił ubrania z pokoi i układał je na stertach. Potem zaczął pracować przy chowaniu ciał zagazowanych osób. gdy podjeżdżał samochód, to Niemcy otwierali tylne drzwi i szybko uciekali. Trzej Żydzi wynosili ciała, a Ukraińcy szukali przy nich kosztowności takich jak złote zęby, biżuteria, zegarki czy pieniądze. Chowali to w małej skrzynce. Jeden z Ukraińców przypadkiem zginął w takim samochodzie.

Na początku Michał P. chciał uciec i namawiał innych do tego, ale ludzie byli zbyt wystraszeni. W lesie spędził dziesięć dni, a któregoś dnia w samochodzie znalazł ciało swojej żony i dwójki dzieci. Położył się wtedy obok nich i chciał umrzeć, ale Niemcy go bili tak długo, aż wstał i wrócił do pracy. Michał chciał targnąć się na swoje życie, ale pewien pobożny człowiek przekonał go, by tego nie robił. Chciał zatem umrzeć z innym Żydem, ale ten następnego dnia trafił do samochodu. Michał P. sam wyskoczył z auta i pobiegł przed siebie. Dotarł do wsi i ukrył się w stodole, a po dwóch dniach pomógł mu gospodarz, dając mu jedzenie i ubranie. Michał przedostał się do Grabowca, gdzie spotkał Żyda, który też chciał uciec.

Komisja udaje się do lasu Żuchowskiego, gdzie kopie się masowe groby, przy których pracował mężczyzna. Tam spotyka dwie kobiety, które pragną przyspieszyć ekshumację mogił, ponieważ wiedzą, gdzie pochowano ich krewnego. Ktoś znajduje skrawek pudełka od zapałek z greckim napisem, w miejscu, gdzie było wcześniej krematorium zostają odnalezione dwie małe kości ludzkie.

Dorośli i dzieci w Oświęcimiu

W Polsce w czasie II wojny światowej dochodziło do masowych zbrodni. Ciągle pojawiały się nowe informacje, a towarzyszyło im zaskoczenie tym, że zostały one zorganizowane systemowo przez państwo niemieckie. W wyniku tego zgładzono miliony osób. Każdy dzień przynosił nowe dowody, poszerzano i zbierano wiedzę na ten temat. Faszyzm jako system sprowadził ludzi do zasobów, na przykład do produkowania mydła z tłuszczu ludzkiego, materaców z włosów, czy nawet pergaminu ze skóry ludzkiej. Człowiek stał się jedynie elementem niezbędnym państwowej ekonomii, która została zbudowana na śmierci i cierpieniu. Okupację przetrwały różne osoby, zarówno lekarze, naukowcy i politycy, jak i mordercy i oprawcy. Ofiary jednak zeznają na temat ich czynów. W większości kaci byli świadomi swoich czynów i powinni ponieść za nie odpowiedzialność. W realiach II wojny światowej ponad siły pracowały i umierały także dzieci. Wiedzieli to między innymi najmłodsi osadzeni w Oświęcimiu. W komorach gazowych ginęły najmniejsze maluchy, które nie nadawały się do pracy. Selekcjonowano je, każąc im przechodzić pod metalowym prętem, który wisiał na wysokości metra i dwudziestu centymetrów. Dzieci próbowały stawać na palcach, by w ten sposób ratować życie. Skazane dzieci przetrzymywano w zamknięciu, były one świadome tego, co je czeka, krzyczały, że nie chcą iść do gazu. Doktor Epstein zobaczył kiedyś między blokami dwoje dzieci, przesuwały one po piasku patyczki. gdy mężczyzna zapytał je, co robią, to odparły, że bawią się w palenie Żydów.


Przeczytaj także: Medaliony – plan wydarzeń

Aktualizacja: 2024-09-09 11:45:53.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.