Raz w roku, przeważnie w porze letniej, dzieci z Bullerbyn i ich tatusiowie udawali się nad Jezioro Ciche, by łowić raki. Jezioro znajdowało się daleko od ich osady, aż około pięciu kilometrów, więc taka wyprawa trwała minimum dwa dni. Wymagało to również od każdego jej uczestnika nie lada poświęcenia, ponieważ wszyscy musieli nieść jakiś bagaż, na przykład z prowiantem. Nie było to łatwe przy długim marszu przez las, zwłaszcza dla dziewczynek, ale nikt nie narzekał, ponieważ wszyscy pragnęli przeżyć przygodę.
Po dotarciu na miejsce, zaczęto rozbijać obóz i przygotowywać je do noclegu. Najpierw posilano się jedzeniem po tak długiej wyprawie, a potem tatusiowie zainstalowali w jeziorze specjalne kosze na raki, w które te miały wpadać w nocy i nad ranem. Później przystąpiono do montowania szałasów dla ojców i dziewczynek, chłopcy bowiem mieli swój nocleg w skalnej grocie, tak jak chcieli. Szałasy zrobiono z większych i mniejszych gałęzi świerkowych i jałowcowych.
Ojcowie rozpalili ognisko i wszyscy zasiedli, by się przy nim ogrzać i posilić przed snem, ponieważ zapadł już zmrok. Wszyscy jedli przygotowane wcześniej w domu kanapki i popijali je ciepłym kakao z termosów. Przyszedł czas również na słynne opowieści przy ognisku. Brylował w tej dziedzinie jak zwykle Lasse, jednak specjalnie wymyślał on straszne historie o chochlikach buszujących w okolicy i robiącym krzywdę przypadkowym wędrowcom, żeby przestraszyć dziewczynki i został za to upomniany przez ojca. Potem jednak ojcowie dzieci opowiadali dużo bardzo zabawnych rzeczy i historii, dlatego każdy po chwili zapomniał o strasznych historiach Lassego.
Pobudka podczas wyprawy była bardzo wczesna, ponieważ wszyscy byli na nogach już o czwartej rano. Tuż po lekkim i szybkim śniadaniu wypłynięto na jezioro łodzią, do której wciągnięto wcześniej wpuszczone do wody kosze. Były one pełne raków. Przełożono je do koszy na bieliznę, które ojcowie zabrali ze sobą z domów. Po dopełnieniu tych wszystkich czynności wyprawę można było uznać za ostatecznie zakończoną i to z sukcesem. Rozpoczęła się droga powrotna, która również nie obyła się bez trudności. Zwłaszcza ciężko było Lisie, ponieważ mimo porannego posiłku była głodna. Dodatkowo było jej zimno, ponieważ buty przemokły jej od wędrowania po porannej rosie. Mimo wszystko dziewczynka była szczęśliwa, ponieważ spędziła piękny czas w otoczeniu natury i w gronie najbliższych jej ludzi.
Aktualizacja: 2024-06-27 22:36:20.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.