Mężczyzna z rozmachem wbił łopatę w ziemię. Dopchnął butem, z całych sił podważył i podniósł sporą grudę ziemi, którą następnie odrzucił w bok. Wbił łopatę obok i odwrócił się do nieco zdezorientowanego pięcioletniego chłopca, który stał tuż za nim i w rękach trzymał niewielką sadzonkę.
– Po co wkładasz drzewo do ziemi, tatusiu? Przecież drzewa są tam i tak od zawsze – zapytał chłopiec zupełnie poważnym tonem.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.
– Widzisz synku, nigdy nie będzie tak, że drzew będzie za dużo na świecie. Natomiast może się kiedyś wydarzyć tak, że będzie ich za mało, a wtedy my nie będziemy mieli czym oddychać.
– Jak to oddychać? – Chłopiec wydawał się zaskoczony tą informacją.
– Normalnie. To właśnie drzewa i inne rośliny produkują tlen, którym oddychamy.
– A co to jest tlen?
– Hmmm, to jeden ze składników powietrza. To trochę skomplikowane, ale tak to można ująć.
– To znaczy, że drzewa produkują powietrze?
Mężczyzna uśmiechnął się znowu.
– Można tak powiedzieć. – Odparł. – No dobra, pomożesz mi? Teraz najważniejsza część.
Chłopiec bardzo ostrożnie i z namaszczeniem, jakby czując odpowiedzialność powierzonego mu zadania, włożył trzymaną kurczowo sadzonkę w otwór wykopany wcześniej w ziemi przez ojca. Razem z nim ostrożnie przysypali ją ziemią. Potem chwycili za konewki, mężczyzna dużą i blaszaną, a chłopiec niewielką, plastikową w kolorze pomarańczowym i z końcówką w kształcie kwiatka. Podlali posadzone właśnie drzewko.
– Co teraz, tatusiu? – Zapytał ciekawski chłopiec.
– Teraz trzeba czekać, aż drzewo urośnie.
– A kiedy urośnie?
– Będzie rosło bardzo długo, wiele lat. Ty urośniesz dużo szybciej.
– Naprawdę?
– Oczywiście! Pewnie będziesz większy nawet ode mnie! Ale to drzewko będzie rosło w swoim tempie, tak jest dla niego lepiej i zdrowiej. Wszystko na świecie musi się dziać w swoim własnym naturalnym tempie.
– A po co właściwie to drzewo?
Mężczyzna zamyślił się.
– Kiedy byłem mały, mieszkałem w starej kamienicy, na której podwórku stało wielkie i stare drzewo. Przez wiele lat to była jedyna zabawka, jaką miałem ja i twój wujek. Wspinaliśmy się po jego grubych konarach, przeżywaliśmy tam mnóstwo przygód. W końcu weszliśmy na sam szczyt. To było naprawdę bardzo wysoko. Pomyślałem, że dobrze by było, gdybyś ty też miał w swoim dzieciństwie takie drzewo. Oczywiście nie będzie ono tak duże, żebyś mógł się po nim wspinać, ale może też cię czegoś ważnego nauczy.
Chłopiec chyba wyczuł, że mężczyzna mówi o czymś poważnym, bo milczał zapatrzony w niewielką sadzonkę wepchniętą w ziemię i podlaną. Nagle obu dobiegł głos z domu za ich plecami:
– Staszek, kończcie już! Weź młodego i chodźcie na obiad!
Mężczyzna spojrzał porozumiewawczo na chłopca i powiedział:
– Po każdej ciężkiej pracy należy się solidny posiłek i odpoczynek. Dajmy działać naturze, a my chodźmy coś zjeść.
Po czym podniósł roześmianego chłopca, wziął go na barana i ruszył w kierunku domu.
Aktualizacja: 2024-06-19 10:26:11.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.