Drzewo do samego nieba – streszczenie

Autorem streszczenia jest: Grzegorz Paczkowski.
Autor Inny

Drzewo do samego nieba Marii Terlikowskiej to niezwykła opowieść o dzieciństwie, przywiązaniu, świecie widzianym z perspektywy dziecka, o przemijaniu, pamięci oraz o tym, że czasem warto jest walczyć o – nieistotne z pozoru – artefakty codzienności. To one bowiem kolorują naszą rzeczywistość i niejednokrotnie stanowią później barwną scenografię naszych wspomnień. To powieść wzruszająca, przy której każdy z nas może powspominać własne dzieciństwo oraz jego scenografię, która być może istnieje już tylko i wyłącznie w naszej pamięci.

Spis treści

Drzewo do samego nieba — streszczenie krótkie

Drzewo do samego nieba opisuje stare podwórko kamienicy, na którym rosło drzewo. Mieszkańcy byli do niego przyzwyczajeni uwielbiały je dzieci, dla których stanowiło centrum zabawy i gier. Wspinały się na kolejne konary, żeby odkrywać, co z nich widać. każdy konar wiązał się z jakąś przygodą, na przykład z przekazaniem kota Zezusia Dorocie, mieszkającej w oknie zastawionym kaktusami. Roznosi się plotka, że drzewo ma zostać ścięte, ponieważ według administracji zagraża mieszkańcom. W dodatku dochodzi do wypadku, robotnicza nysa potrąca Pawła, który zeskakuje z drzewa prosto pod koła. Na szczęście oprócz złamanej nogi nie dzieje mu się większa krzywda. Dzieciom udaje się dotrzeć na kolejne konary drzewa, skąd widzą piękny ogród na sąsiednim podwórku, a także bocianie gniazdo zrobione ze starej opony. Uznały, że w taki właśnie sposób dotarły na szczyt i są bardzo blisko nieba. Po wakacjach dzieci są świadkami przyjazdu robotników, którzy chcą ściąć drzewo. W jego obronie stają jednak wszyscy mieszkańcy i ostatecznie przeganiają robotników. Dwa lata później dzieci mieszkają już na pięknym osiedlu, gdzie mają dużo zadbanej zieleni i mnóstwo placów zabaw. Jednak tęsknią za swoim starym podwórkiem i wybierają się na wycieczkę na swoje stare podwórko. Okazuje się, że stoi tam już zupełnie nowy wieżowiec, jednak drzewo nie zostało ścięte. Dla mieszkańców nowego wysokiego budynku nie będzie już jednak drzewem do samego nieba. 

Drzewo do samego nieba — streszczenie szczegółowe

Na brzydkim i nieciekawym podwórku, otoczonym przez zniszczone i stare kamienice rosło drzewo. Było ono popularne wśród okolicznych mieszkańców, ponieważ stanowiło ciekawą odskocznię w ponurej okolicy. Nie do końca wiadomy był jego gatunek, jednak nikomu to nie przeszkadzało. Zwłaszcza dzieciom, które uwielbiały się bawić wśród jego konarów. Była to jedyna możliwość zabawy w okolicy. 

Dzieci patrzyły na drzewo jak na obiekt do zdobycia, i każdy wyższy konar był dla nich etapem tej przygody. Z pierwszego konara dojrzeć można było kuchnię sąsiadki, pani Rachlińskiej. Była to dobrotliwa staruszka, która uwielbiała patrzeć na bawiące się dzieci i opiekować się nimi, ponieważ jej własne wnuki zginęły w czasie wojny. Pani Lichocka, twierdziła na początku, że wdrapywanie się na drzewo jest niebezpieczne, jednak pewnego dnia ucieczka na nie uratowała dzieci przed potrąceniem przez auto, które wjechało na podwórko.

Z drugiego konara widać było tylko mieszkanie starej krawcowej. Z trzeciego zaś pewne okno całe zastawione kaktusami. Staszek zastanawiał się czy jest to rodzaj ochrony, a potem w oknie zauważył Dorotę. Chciał z nią nawet porozmawiać z drzewa, wyobrażając sobie, że jest ona zaklętą księżniczką, a on królewiczem, lecz zabawę przerwał powrót mamy Doroty. 

Czwarty konar zajęty był przez piątoklasistę Pawła. Pewnego dnia pies dziadka Frączka zainteresował się drzewem i zaczął je bardzo dokładnie obwąchiwać, ale szybko zajął się gonieniem podwórkowego brzydkiego i zezowatego kota, który jednak uciekł. Dzieci nazwały go Zezuś i postanowiły po umyciu dać go Dorocie, ponieważ wszyscy oprócz niej mieli już jakieś zwierzątka. Dzieci przy kąpieli Zezusia zostały przez niego bardzo mocno podrapane, ale w końcu udało się przekazać zwierzątko Dorocie. Dzieci zeszły do pani Rachlińskiej, by ta opatrzyła im rany.

Pewnego dnia dzieci podsłuchują rozmowę dwóch robotników, którzy mówią, że w ciągu dwóch lat kamienica ma zostać wyburzona, a drzewo ścięte. Nie są sobie w stanie tego wyobrazić. Dochodzi również do tragicznego wypadku. Robotnik prowadzący samochód, potrąca Pawła z piątej klasy który niefortunnie zeskoczył z drzewa wprost pod koła. Chłopak zostaje odwieziony do szpitala. Bardzo z tego powodu rozpacza Bożena, jego koleżanka, która uważa, że Paweł skoczył z drzewa, żeby się przed nią popisać. Do pani Rachlińskiej przychodzi kierowca samochodu z bukietem kwiatów w podzięce za to, że potwierdziła jego wersję wydarzeń, przez co nie został aresztowany. 

Wszyscy zaczęli myśleć o drzewie, które ma zostać ścięte. W tym czasie ze szpitala wraca Paweł i zaprasza dzieci do siebie. Okazało się, że chce on bronić drzewa i nie ma do niego żalu z powodu swojego wypadku. 

Dzieci wspięły się na bardzo wysokie poziomy drzewa, skąd były w stanie zobaczyć sąsiednie podwórko, a tak zupełnie olśniewający, piękny ogród, którego istnienie postanawiają zachować dla siebie. Pewnego dnia dzieci znajdują stare bocianie gniazdo zrobione z opony. 

Mijają wakacje i dzieci wracają do obowiązków szkolnych, jednak nadal po zakończeniu lekcji bardzo wiele godzin spędzają na drzewie i w jego okolicy. Pewnego październikowego poranka dzieci orientują się, że pod drzewem gromadzą się robotnicy z piłami. W krótkim czasie okazało się, że w obronie drzewa stanęli wszyscy mieszkańcy kamienicy i bronili go z takim zawzięciem, że w końcu przegonili stamtąd przestraszonych robotników

Po dwóch latach dzieci z podwórka przeniosły się na nowe piękne osiedle, gdzie mieszkały w nowych schludnych i eleganckich blokach, a dookoła miały mnóstwo placów zabaw oraz kęp roślinności. Od czasu do czasu jednak tęskniły za swoim starym drzewem, pełnym tajemnic, których brakowało w schludnej i nowej okolicy. Pewnego dnia dzieci postanowiły wybrać się na stare miejsce swojego zamieszkania. Okazało się, że ich kamienica zastąpiona została zupełnie nowym wieżowcem. Drzewo jednak stało na swoim miejscu. Dzieci zauważyły, że nowi lokatorzy, mieszkający na najwyższym piętrze będą mogli z góry patrzeć na jego wierzchołek i dla nich nie będzie to już drzewo do samego nieba tak, jak dla nich. 


Przeczytaj także: Drzewo do samego nieba – problematyka

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.