Dziadek i niedźwiadek Łukasza Wierzbickiego to powieść niesamowita, w której treść trudno byłoby uwierzyć, gdyby nie fakt, że... wydarzyła się naprawdę. Opowiada bowiem o jedynym w historii ludzkości przypadku, w którym częścią armii stał się... niedźwiedź. Miało to miejsce w czasie II wojny światowej, kiedy to polscy żołnierze służący na obczyźnie zupełnym przypadkiem przygarnęli niedźwiedzie dziecko, pomogli mu przetrwać, a ono, gdy już dorosło, stało się ich pełnoprawnym przyjacielem i towarzyszem w walce.
Spis treści
Legendy o niedźwiedziu Wojtku do dzisiaj są obecne nie tylko w narracji wojennej, lecz także w popkulturze. Trudno się temu dziwić – mamy skłonność do wyłuskiwania tak groteskowych i jednocześnie krzepiących fragmentów naszej historii. Łukasz Wierzbicki przypomina nam po raz kolejny o tym bezprecedensowym wydarzeniu oraz o dokonaniach niedźwiedzia Wojtka, który z czasem stał się pełnoprawnym żołnierzem i w randze szeregowca służył razem z innymi, m.in. w czasie walk pod Monte Cassino. Warto przypomnieć sobie tę historię, gdyż świadczy ona o tym, że nawet w piekle wojny potrafią dziać się rzeczy podnoszące na duchu i pokazujące, że dobro jest cechą niezależną od gatunku.
Powieść rozpoczyna się w momencie, kiedy w 1942 roku jeden z oddziałów polskiego wojska wraca z kolejnego patrolu, w czasie misji w ówczesnej Persji. W czasie postoju żołnierze napotykają przy drodze miejscowego chłopca, który w zamian za paczkę herbatników daje im zawiniątko i znika. W zawiniątku – okazuje się – tkwi mały niedźwiadek. Z początku żołnierze nie są zadowoleni z takiego nabytku, jednak postanawiają zabrać go do bazy i zastanowić się, co z takim darem zrobić dalej. Po powrocie do bazy, okazuje się jednak, że cała jednostka bardzo szybko przyzwyczaja się do malucha, który przez swoją egzotyczność wprawia wszystkich w lepszy nastrój i wprowadza do wojskowej monotonii nutkę radości i spontaniczności, której ulegają nawet wysoko postawieni dowódcy. Zapada decyzja o pozostawieniu niedźwiadka w jednostce. Zostaje mu nadane imię Wojtek, a z czasem nawet oficjalnie zostaje wciągnięty do armii jako szeregowiec.
Niedźwiedź Wojtek z czasem staje się nie tylko maskotką całego oddziału żołnierzy, lecz także niesie rzeczywistą pomoc innym ludziom. Na przykład podnosi morale pacjentów i personelu szpitala dziecięcego, w którym pracuje Hanka Ordonówna, przedwojenna bardzo sławna aktorka i piosenkarka. Wojtek dorasta i odznacza się niesamowitą jak na dzikie zwierzę pracowitością w czasie walk pod Monte Cassino – na równi z innymi żołnierzami przenosi ładunki broni i amunicji, organizując w ten sposób arsenał i magazyn broni. Ponieważ nie przysługują mu żadne ordery, jego opiekunowie w nagrodę zabierają go na wakacje nad morze i karmią całymi wiadrami owoców.
Po zakończeniu wojny oddział Wojtka trafia do Szkocji, a on sam do ogrodu zoologicznego w Edynburgu, ponieważ żołnierze nie są dalej w stanie się nim opiekować – po trudach wojny chcą odnaleźć swoje rodziny i spróbować ułożyć sobie nowe życie. Dbają jednak o to, by Wojtek miał w zoo jak najlepsze i najwygodniejsze warunki życia oraz o to, by zawsze mogli wrócić do Edynburga i odwiedzić swojego potężnego i niezastąpionego przyjaciela, któremu tyle zawdzięczali w czasie, gdy ramię w ramię stawali do walki, bawili się, wypoczywali i pomagali potrzebującym w najgorszych wojennych czasach.
Akcja utworu rozpoczyna się w roku 1942, w Persji, na terenie dzisiejszego Iraku, gdzie stacjonowały oddziały wojska polskiego armii generała Andersa. Pewnego dnia główny bohater wraz ze swoimi podkomendnymi, podróżował przez perskie bezdroża, gdy oddział postanowił zatrzymać się na krótki popas. Uwagę żołnierzy przykuł mały chłopiec stojący na poboczu. Jeden z żołnierzy, niejaki Staszek, przyjaciel i bliski współpracownik narratora, zbliżył się do niego, żeby spróbować z nim porozmawiać.
Chłopiec pokazywał na swój brzuch, czym dawał do zrozumienia, że jest głodny. Staszek dał mu paczkę herbatników, a w zamian otrzymał tajemnicze zawiniątko. Chłopak zaś od razu się oddalił i tylko z oddali pomachał żołnierzom na pożegnanie z wdzięcznością. Po powrocie do grupy okazało się, że w zawiniątku znajduje się mały niedźwiadek. Narrator w pierwszej chwili obruszył się na Staszka za jego lekkomyślność – w końcu wojsko to nie miejsce dla niedźwiedzia – ale bardzo szybko nabrał łagodniejszego podejścia. Zwłaszcza, że po wypiciu kilku butelek mleka, wygląd niedźwiedziego niemowlaka bardzo się poprawił i malec zaczął uroczo i ciekawie rozglądać się po otaczającym go świecie, a także po twarzach jego nowych opiekunów. Pewnie musiał być zupełnie zdezorientowany i nie rozumiał, co się dookoła niego dzieje. Postanowiono więc mimo wszystko zabrać małego misia do obozu.
W obozie szybko okazało się, że niedźwiadek nie zamierza być typowym domowym zwierzęciem. Gdy tylko zabrakło w bezpośrednim pobliżu jego opiekunów, zaczął boleśnie kwilić. To zainteresował praczkę panią Zosię, która uchyliła poły namiotu, a niedźwiadek wykorzystał to, by uciec na wolność. Nie dotarł jednak daleko, ponieważ wpadł w opodal rozwieszone pranie i stracił orientację. Razem z suszącą się bielizną wpadł do kurnika, czym nie tylko przeraził drzemiące tam kury, lecz także rozzłościł kucharza Józefa. Rozpoczął się dziki pościg, który zakończył się w namiocie majora Chełkowskiego, który akurat odbywał z kapitanem Sosnowskim ważną naradę. Oficerowie dość pobłażliwie zareagowali na chaos i nakazali praczce oraz kucharzowi umieszczenie nowego gościa w stołówce.
Niedźwiadek szybko stał się atrakcją całej jednostki wojskowej. Żołnierze przychodzili z ciekawością oglądać przybysza, bawić się z nim, przynosili mu jedzenie i zabawki. Nawet major Chełkowski nieco złagodniał i bawił się z niedźwiadkiem z pozorowaną walkę bokserską. Kucharz powiedział, że niedźwiedź musi dostać imię i że najlepszym będzie Wojciech, jako ten, który potrafi cieszyć się nawet w czasie wojny. Imię przyjęto z entuzjazmem, ponieważ już było wiadomo, że puchaty gość wszystkim potrafił poprawić humor, a było to niebagatelne dla żołnierzy przebywających tysiące kilometrów od domu i nigdy nie mogących mieć pewności, że jeszcze kiedykolwiek do niego wrócą i zobaczą swoich najbliższych.
Pewnego dnia pada rozkaz, by oddział żołnierzy zajął się transportem żywności i lekarstw do pobliskiego szpitala dziecięcego. Żołnierze bardzo się ucieszyli na tę wieść, ponieważ wiedzieli, że w tym szpitalu pracuje Hanka Ordonówna, przed wojną bardzo popularna aktorka i piosenkarka w Polsce, którą wojenny los poprowadził właśnie do pracy w perskim szpitalu dziecięcym. Byli więc podekscytowani możliwością przebywania chociaż przez chwilę w obecności takiej artystki. Kiedy dotarli na miejsce okazało się, że pani Hanka nie ma w sobie nic z gwiazdy filmowej i że całym sercem zaangażowana jest w swoją pracę. W szpitalu panowała napięta atmosfera, ponieważ brakowało lekarstw, żywności i rąk do pracy, a sama Ordonówna martwiła się stanem wielu podopiecznych. Narrator wraz z innymi żołnierzami wpadli na pewien pomysł. Następnego dnia powrócili do szpitala, tym razem jednak zabrali ze sobą małego niedźwiadka Wojtka. Niedźwiadek świetnie wywiązał się ze swojej roli. Odwiedził wszystkie chore dzieci, z każdym chwilę się pobawił, polizał po twarzy, albo dał się pogłaskać. Chorym dzieciom poprawiło to humor, za czym poszła poprawa humoru również u dorosłych. Pani Ordonówna nie mogła się nadziwić pomysłowości żołnierzy oraz temu, że byli w stanie na tyle oswoić potężnego drapieżnika. W drodze powrotnej wszyscy chwalili Wojtka.
Akurat w armii dochodziło do spisu żołnierzy, dlatego narrator i Staszek wpadli na pomysł, żeby zgłosić niedźwiedzia Wojtka jako ochotnika do armii. Komisarz był nieco zdziwiony, ale nie mógł sprzeciwić się temu procesowi, skoro w dokumentach wszystko się zgadzało. Wojtek Miś został więc oficjalnie szeregowcem polskiej armii, a nawet otrzymał całe uposażenie należne żołnierzowi, nawet mundur.
Wkrótce potem zapada decyzja o ataku polskiej armii na Monte Cassino, czego dokonać ma armia generała Andersa. Żołnierze zostają więc przetransportowani do Włoch, gdzie toczą się najbardziej zagorzałe walki tamtego czasu. Oddział Wojtka był odpowiedzialny za zorganizowanie magazynu broni oraz dostawy amunicji. Nikt nie bardzo wierzył w to, że miś Wojtek może być prawdziwie przydatnym żołnierzem, traktowano go raczej jako maskotkę oddziału. Tymczasem okazało się, że zwierzak dysponuje niebagatelną inteligencją i potrafi się uczyć. Przypatrywał się długo temu, jak żołnierze przeładowują skrzynki z amunicją, które ciągle przybywały do obozu. W pewnym momencie najwidoczniej zrozumiał na czym polega ich praca i sam stanął w kolejce, by pomóc. Z łatwością chwytał w potężne łapy ciężkie dla ludzi skrzynki z amunicją i przenosił je na ich miejsce ku zaskoczeniu wszystkich. Po krótkim odpoczynku zawsze ponownie zgłaszał się do pracy. Po skończonym dniu wszyscy bili mu brawo, a niedźwiedź Wojtek skromnie zadowalał się nagrodami w postaci owoców i soku. Ciężarówki należące do tego oddziału zostały przemalowane tak, by widniał na nich niedźwiedź – od tej pory symbol całego oddziału.
Major Chełkowski chwali swoich żołnierzy za ofiarność w czasie wojny. Przekazuje informację o możliwych awansach oraz orderach obiecanych przez generała Andersa, a także daje swoim podwładnym tydzień wolnego na odpoczynek po trudach walki. Narrator zabiera Niedźwiadka Wojtka nad morze, gdzie pozwala mu się kąpać przez cały dzień, a potem daje mu dwa wiadra, jedno wypełnione pomarańczami, drugie – winogronami. Ma to być nagrodą za jego trud, ponieważ dla zwierząt nikt nie przewidział orderów ani innych odznaczeń.
Po wojnie członkowie oddziału narratora trafiają do Szkocji. Tam dochodzi do bardzo wzniosłego i wzruszającego spotkania z generałem Władysławem Andersem, który osobiście dziękuje swoim żołnierzom za wspólną służbę. Żegna się także osobiście z niedźwiedziem Wojtkiem.
Mijają lata od zakończenia II wojny światowej, życie w Europie wraca do normy, armie są rozwiązywane, żołnierze przechodzą w stan spoczynku. Narrator, Staszek, ani inni żołnierze nie są w stanie dłużej sprawować opieki nad niedźwiedziem, który z oczywistych względów nie może zostać pozostawiony samemu sobie. Postanawiają więc wspólnie, że najlepszym rozwiązaniem będzie oddanie go do edynburskiego ogrodu zoologicznego. Uświadamiają jednak jego dyrektora, kim jest Wojtek i żądają dla niego specjalnych, bardzo komfortowych warunków życia codziennego. Wymienienie ich wszystkich zajmuje im dłuższy czas, a dyrektor wszystko skrzętnie notuje i na wszystko się zgadza. Ostatnim warunkiem umieszczenia Wojtka w ogrodzie zoologicznym w Edynburgu jest otrzymanie przez przyjaciół klucza do jego areału. Byli żołnierze chcą w ten sposób zapewnić sobie możliwość nieograniczonych spotkań ze swoim niedźwiedzim przyjacielem z czasów wojny.
Aktualizacja: 2024-06-22 11:38:05.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.