Jezioro Świteź od dawna słynie z tajemniczej aury. Wiele osób w drodze do Nowogrodu przebywających bór wokół Płużyna zatrzymuje się, aby podziwiać jego przedziwne tonie. Do niedawna jednak tylko czarujący wygląd i bajania starych ludzi potwierdzały baśniowość okolicy. Po ostatnich wydarzeniach rozgrywających się za sprawą młodego pana na Płużynach odkryto mityczną tajemnicę toni jeziora Świteź.
Niedawno w okolicznych wsiach rozpoczęły się prace, zlecone przez młodego dziedzica tych ziem. Mieszkańcy najęci zostali do zbudowania dużej liczby czółen i łodzi wiosłowych. Nie budziłoby to jednak niczyjego zdziwienia, gdyby panicz nie wyłożył dużej kwoty na rzecz o wiele bardziej zaskakującą — splecenie głębokiego na dwieście stóp niewodu. Zadziwiające narzędzie zostało sporządzone w celach czysto naukowych, miało bowiem posłużyć do zbadania tajemnic toni jeziora Świteź. Podchodzący jednak poważnie do wszelkiej maści mistycznych zagadnień wielmoża zasięgnął przy swoim spektakularnym przedsięwzięciu pomocy Boga. Jak się niedługo potem okazało, obecność księdza z Cyryna uratowała wiele ludzkich żyć.
Najęci przez panicza ludzie przystąpili do przeczesywania głębin jeziora i ku ich zdumieniu odkryli na jego dnie młodą kobietę! Nie była to jednak topielica, a żywa dziewczyna. Urzeczeni wręcz nieziemską urodą mężczyźni zdziwili się jeszcze bardziej, kiedy to fantastyczne zjawisko przemówiło do nich ludzkim głosem! Oświadczyło, że istotnie jezioro Świteź skrywa straszliwą tajemnicę z czasów panowania nad Litwą księcia Mendoga. Jako istota nadprzyrodzona przestrzegła jednak, że tylko wezwanie imienia Boga uchroniło ciekawskich śmiertelników przed karą za pyszałkowate poszukiwania. Zgodziła się przy tym uchylić rąbka niesamowitej tajemnicy.
Wedle słów panny z jeziora, Świteź było niegdyś potężnym miastem rządzonym przez niejakich książąt Tuhanów. Jego wojowie wyruszyli onegdaj na pomoc Nowogrodowi podczas najazdu Moskali i pozostawili w grodzi swoje kobiety z dziećmi. Rusini napadli na miasto, ale nad tym pieczę sprawować miał sam Bóg. Uchronił on mieszkanki przed pohańbieniem, zatapiając miasto. Kobiety uczynił zaś białymi kwiatami na jego tafli. Moskale, którzy zrywali je, natychmiast umierali. Wyjaśniła tym samym ludową nazwę rośliny porastającej brzegi jeziora — cary.
Po opowiedzeniu tej historii dziewczyna została wypuszczona i powróciła w wodną otchłań. Opis jej odejścia mrozi krew w żyłach, a co słabszym mógłby zapewne postradać zmysły. Świteź połknęła bowiem wszystkie łódki, dłubanki i stateczki razem z niewodem. W jednym apokaliptycznym wzburzeniu żywioł okazał swoją prawdziwą potęgę. Chociaż nikt nie ucierpiał, miejscowi z pewnością na długo zapamiętają te straszliwe i baśniowe wydarzenia. Mówi się, że pewien obiecujący poeta już pracuje nad ich upamiętnieniem.
Aktualizacja: 2023-04-06 21:18:07.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.