Wyobraź sobie ze znalazłeś się w Rzymie za czasów panowania Nerona. Napisz o przygodzie i spotkaniu z wybranym bohaterem.

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Marmurowa ławeczka dawała przyjemne zimno tego upalnego południa, kiedy razem z Petroniuszem przypatrywaliśmy się ptakom. Usiedliśmy w cieniu wyrośniętego cyprysiku, odgrodzeni od ulicy bielą gładkiego muru, patrząc, jak niewielkie ptaszki pluskają się w krystalicznej wodzie.

- Akwedukty to rzeczywiście błogosławieństwo dla Rzymu... - Powiedziałem powoli, mimochodem. Łacina wściąż sprawiała mi trudności, chociaż mówiłem nią płynniej niż niejeden legionista z prowincji. Mimochodem poprawiłem pas ściągający tunikę. Ludzie w pierwszym wieku po Chrystusie byli rzeczywiście średnio drobniejsi od nas. Musiałem o tym pamiętać, kiedy następnym razem zdecyduje się na manipulację w osnowie czasoprzestrzeni.

- Zadziwiające, że Wened zna samo pojęcie akweduktu. - Odparł patrycjusz, wywołując u mnie mimowolny uśmiech. Miło było potwierdzić słowami tak zacnego Rzymianina historyczne przypuszczenia o etnogenezie Słowian. Mój uśmiech wzbudził w epikurejczyku niemałe zainteresowanie.

- Szukasz wilczych kłów? - Rzuciłem, spuszczając wzrok na żwirową dróżkę. W czasach Petroniusza wierzono, że Wenedowie potrafią raz do roku przybrać postać wilka i polują wtedy na ludzi. Moja postura i sposób pojawienia się zapewne utwierdził tylko mojego nowego znajomego w tym przekonaniu. Otóż jeszcze kilka godzin temu dosłownie uratowałem Petroniuszowi życie, chociaż był to zupełny przypadek. Problem sposobu, w jaki dostałem się do Rzymu czasów Nerona, odbierał mi ścisłą możliwość oceny, gdzie zakończę "skok". Tym razem dosłownie "wyskoczyłem z ciemności" na dwóch Syryjczyków, których zakrzywione handżary wyraźnie miał ochotę poznać smak rzymskiej krwi.

Zdaniem Petroniusza oczy lśniły mi zwierzęcym blaskiem, a włosy jeżyły na głowie niczym u polującej bestii. Cóż, efekt uboczny mojej podróży może być widowiskowy, na szczęście dla patrycjusza. Co robił w tym zaułku o tak późnej porze? To pozostawało tajemnicą. Trzeba było przyznać, że był człowiekiem rozważnym. Nieco zbyt przeświadczonym o własnej sile sprawczej ale rozważnym. Nie zdradził mi wielu szczegółów. Chodziło podobno o jakąś dziewczynę, Lidyjkę. Kiedy mnie zobaczył, ucieszył się. Przez powierzchowność oraz niecodzienne wtargnięcie do jego życia od razu powiązał moje pochodzenie z Wenedami. Ten tajemniczy lud, będący pokrewny ze Słowianami, był dalekim sąsiadem Lidów. Dlatego sądził, że mogę ją znaleźć.

- Lubię zaspokajać ciekawość. - Rzekł Petroniusz.
- Ja też. Dlatego opowiedz mi o tej... Lidii.


Przeczytaj także: Napisz opis spotkania dzieci z Mahdim

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.