Zależność między władzą i obywatelem to przedmiot rozważań od początku wszelkich badań politologicznych. Jaki jest stosunek między rządzącymi a rządzonymi w konkretnych ustrojach oraz jaki być nie powinien? Te pytania są chyba najbardziej fundamentalne dla całego rozumienia problemu. Pośrednio odpowiadają bowiem na pytania o sens władzy, istnienia rządów i odbijania się w ich funkcjonowaniu natury ludzkiej. W tej materii istotny jest też dystans między obywatelem a strukturami władzy. Można z pewną dozą pewności stwierdzić, że kiedy narasta, rząd staje się wrogiem, a przynajmniej pasożytem własnego obywatela. Niestety, możemy to udowodnić na najnowszej historii Polski. Literatura stanu wojennego doskonale utrwaliła ten fenomen. Wystarczy przeanalizować treść opowiadania Słoneczko z topu Raport o stanie wojennym Marka Nowakowskiego. Dla szerszego ujęcia warto też podjąć wątki z Roku 1984 George'a Orwella.
Słoneczko to opowieść urzędnika, który w imieniu rządu kontroluje kioski Ruchu. Mianowicie sprawdza on korzystanie z nielegalnego dogrzewania przez sprzedawczynie, które jest niezgodne z wytycznymi rządu, dotyczącymi oszczędności energii. Najczęściej przekraczanie normy dotyczy starszych kobiet, którym bardziej przeszkadza zimno. Mężczyzna nakłada na nie dotkliwe kary finansowe, dlatego sprzedawczynie często wręczają mu łapówki z rzadkich towarów. Dochodzi nawet to sceny stręczycielstwa młodszej sprzedawczyni. Urzędnik taki układ traktuje jednak całkowicie normalnie, jest zadowolony ze swojej pracy i władzy, którą ona mu daje.
Opowiadanie Marka Nowakowskiego doskonale obrazuje patologię rodzącą się z sytuacji narastającego dystansu między władzą a obywatelem. Czytelnik może ją tu obserwować z perspektywy wykonawcy poleceń enigmatycznego rządu - urzędnika niższego szczebla, swoistego narzędzia systemu. Ten traktuje zaś obywatela jak zasób, numerek w zestawieniu. Odbiera obywatelowi człowieczeństwo, przez co nie widzi jego potrzeb i aspiracji, a jedynie potrzebę wpisania go w odpowiednie normy. Władza nie stanowi w takim układzie przedstawiciela ludu, stojącego na straży życia społecznego. To swoisty nadzorca więzienia, zarządca kompletnie obojętnych mu jednostek.
Widzimy również, jak na takie oddalenie od obywatela reagują przedstawiciele władzy. Mianowicie wyradzają się w typowe pasożyty, wykorzystujące swoją pozycję. Tutaj jest to branie łapówek i stręczycielstwo. Innym razem czysta przemoc i radość z bezkarności. Urzędnik nie widzi już wtedy ludzi, a tym bardziej współobywateli. Dochodzi do odczłowieczenia, a przynajmniej wyodrębnienia różnych "rodzajów" ludzi.
George Orwell doskonale rozumiał, jak rządzący mogą oderwać się od rządzonych. W Roku 1984 ukazuje świat totalnie domkniętego systemu totalitarnego. Oceania to miejsce bez wolności słowa, a nawet myśli. Wszechobecny niedostatek potęguje uczucie beznadziei, a rzeczywistość nie dorasta do treści propagandy. Rządzona przez wszechwładną Partię, dzieli ludzi na jej członków i proli. Ci drudzy nie obchodzą nikogo, "są wolni". Z kolei Partia dzieli się na zewnętrzną i wewnętrzną - prawdziwą kastę rządzącą reżimem. Dystans między tymi dwoma grupami jest tak wielki, że nawet nie widzą oni aspiracji większości społeczeństwa. Doszło do podziału kastowego, któremu towarzyszyło odczłowieczenie grup niżej położonych. Pojedynczy obywatel (o ile można go tak nadal nazywać) stał się zasobem i to zasobem, który można marnować. To własność systemu, nie ma kompletnie nic do powiedzenia. Główna funkcja władzy - sprawowanie rządów dla dobra rządzących, zostaje tu więc wypaczona. Skoro suweren nie ma znaczenia, a wręcz przestaje istnieć, liczy się jedynie wola Partii wewnętrznej. Ta zaś realizuje dopięcie systemu.
Oddalenie władzy od obywateli skutkuje więc ograniczeniem wolności i patologicznym wyzyskiem. Człowiek rządzony zatraca bowiem w oczach władzy cechy ludzkie, a zaczyna przypominać zasób lub własność. Taki element wpisuje się zaś w system, zarządza nim. Rządzący muszą być blisko swoich obywateli, ze względu na zachowanie podstawowej funkcji władzy. Jest nią porządkowanie życia społecznego dla dobra obywateli. Jeżeli rządzący odseparują się od nich, nie będą wiedzieli, czym jest to dobro. Ponadto stracą poczucie braterstwa z ogółem, co będzie wiązało się ze zmianą postrzegania społeczeństwa. Stanie się ono jedynie zasobem, a w najgorszym wypadku straci "twarz" i będzie mogło być bezwzględnie traktowane. Odczłowieczenie związane jest też z wyzyskiem, czego przykładem są wyśrubowane normy, zagarnianie zasobów i łapówkarstwo. Dystans między rządzącymi i rządzonymi jest więc miarą tyranii - im większy, tym bardziej zniewolone jest dane społeczeństwo. Taka nauka jest ważną lekcją do odrobienia dla narodów. Polacy niestety mogą być dla świata przykładem, w jakim kierunku nie powinna podążać władza.
Aktualizacja: 2022-12-18 12:08:54.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.