Pradawne mity greckie dzielą czasy ludzkości na wieki: złoty, srebrny, brązowy i żelazny. Obrazują one powolną degrengoladę naszego gatunku, którego zachowanie staje się coraz bardziej zbrodnicze. Ta fascynująca opowieść stanowi przykład poszukiwania odpowiedzi na pytanie o źródło istnienia zła oraz moralnego upadku ludzkich zbiorowości. Idąc za pradawnymi opowieściami, możemy doszukiwać się ich w porzuceniu tradycji i szerzeniu głupoty pośród ludzi. Każda teza wymaga jednak stosownych argumentów. Tych dostarczy literatura, ogromny zbiór opowieści ludzkości. Poniższa praca bazować będzie na trzech z nich: Świecie zepsutym i Monachomachii Ignacego Krasickiego oraz 451 stopniach Fahrenheita Raya Bradburego.
Świat zepsuty rozpoczyna serię satyr Ignacego Krasickiego wydaną w 1779 roku. Nie opowiada ona konkretnej historii, skupiając się raczej na przyczynach oraz skutkach upadku obyczaju pośród ludzi. Poeta wymienia tam kolejno niegodziwe zachowania, jakich jest świadkiem u współczesnych. Są to między innymi rozpasanie młodzieży, wiarołomstwo, chciwość, czy podstępność. Autor docieka przy tym powodów takiego stanu, widząc je w upadku obyczaju.
Porównuje stan współczesnej dla siebie Polski do Rzymu - zwycięskiego w cnocie, upadającego w podłości. Tym samym wzywa również do powrotu na ścieżkę przodków - nazywanych przez współczesnych prostakami, niemniej będących zwyczajnie uczciwymi i przejrzystymi w swoich zachowaniach. Widać więc, że Krasicki ukazuje upadek moralny jako konsekwencję odejścia od dawnych tradycji oraz poszukiwania cnoty.
Monachomachia to już satyra w pełnym znaczeniu tego słowa. Poemat heroikomiczny przypomina swoim stylem pradawne opowieści o dzielnych herosach, opowiada tymczasem o pijatyce zakonnych braciszków. Dwa zakony podejmują wyzwanie uczonej dysputy, nie są jednak w stanie jej dokonać. Są bowiem mało ogarnięci, rozmiłowani w pijaństwie oraz niewykształceni. Ci próżniacy ostatecznie sięgają po argument siły, w bójce próbując dowieść swoich racji. Przerywa ją zaś zaproszenie do uczty, suto zaprawionej alkoholem.
Krasicki zbulwersował współczesny sobie stan duchowny taką satyrą, chyba jednak chciał osiągnąć taki efekt. Sam przecież przyznał w dziele, że cnota nie boi się krytyki. Co jednak ma wspólnego Monachomachia z moralnym upadkiem społeczeństw? Otóż monastery to swoiste zamknięte społeczności, które łatwo przyrównać do państw. Rządzą się określonymi prawami, posiadają również pewne tradycje i obyczaje. Krasicki ukazuje, jak prości braciszkowie zatracili je wszystkie na rzecz obżarstwa i alkoholu. Co więcej, totalnie zgłupieli. Nie wiedzą nawet jak trafić do biblioteki swojego klasztoru. Próżniactwo zrodziło głupotę, głupota przyniosła rozluźnienie obyczaju. To wszystko zaś zamieniło pobożnych mnichów w zwyrodniałe, tępe kreatury zdolne do pobicia kogoś kropidłem. Nie ulega więc wątpliwości upadek moralny bohaterów Monachomachii. Tak samo oczywiste są powody takiego stanu rzeczy: głupota i rozprężenie obyczaju życia zakonnego.
451 stopni Fahrenheita przedstawia czytelnikowi świat przyszłości, gdzie zakazano istnienia książek. Rodzą one bowiem wątpliwości, które nie pozwalają na szczęście i spokojne życie. W Stanach Zjednoczonych przyszłości ściganiem posiadaczy książek zajmują się strażacy - wszystkie materiał są bowiem niepalne, co pozwoliło użyć ich w charakterze policji obyczajowej. Bradbury, pisząc swoje dzieło, krytykował pauperyzację kultury USA, doprowadzającej do głupienia społeczeństwa. Stworzył więc świat bez książek, gdzie ludzie są zatopieni w konsumpcji i oglądaniu telewizji. Nie są przy tym wielce spaczeni czy źli, pozbawiono ich jednak możliwości oceny sytuacji. Ta swoista wymuszona głupota doprowadza ostatecznie nie tylko do zwrócenia swojego myślenia ku konsumpcji, nie pozwala również dostrzec kryzysu państwa.
Jeżeli spłycenie egzystencji ujmiemy w kategorii upadku moralnego, powrotu do stanu bezrefleksyjnego zwierzęcia, to Bradbury wini za to głupotę. Wyciąga on jedynie interesujący wniosek, że można taki stan indukować do społeczeństwa odgórnie. Wszak bezwolnymi owcami łatwiej sterować, a taki "obywatel-owca" to marzenia każdego rządu.
Wielki filozof grecki Sokrates twierdził, że dobro jest niezaprzeczalną korzyścią. Brak korzyści stanowił więc zło, a wynikał z nierozumności ludzkich działań. Sokrates nieco naiwnie wierzył, że człowiek obdarzony mądrością zawsze będzie więc robił rzeczy dobre, rozumiejąc wynikającą z nich korzyść. Filozof mógł mieć jednak nieco racji w kontekście społeczności. Ludzkie grupy zdają się czynić zło ze względu na brak zrozumienia, co jest dla nich dobre. Nie rozumieją bowiem złożonych powiązań, które je spajają i tego, jak łatwo je uszkodzić. Tradycja to jedna z najważniejszych takich więzi. Bywa wsteczna, częściej jednak wyznacza moralne standardy i pozwala społeczności trwać. Dlatego ważne jest szerzeni wśród ludzi myślenia, ale też poszanowania dla własnych obyczajów. Dzięki temu będzie na świecie trochę mniej głupoty, a przez to nieco mniej zła.
Aktualizacja: 2022-09-05 22:28:01.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.