W swojej noweli zatytułowanej „Latarnik” Henryk Sienkiewicz opisuje losy starego emigranta, Skawińskiego. Jest to człowiek już posunięty w latach, który w ciągu swojego życia zjeździł cały świat i próbował swoich sił w różnych zawodach. Walczył także o wolność różnych narodów - brał udział w powstaniu listopadowym, w Wiośnie Ludów, w wojnie domowej w Hiszpanii czy w wojnie secesyjnej w Stanach Zjednoczonych, gdzie walczył po stronie Północy. Na starość Skawiński zaczął jednak poszukiwać spokoju, stabilizacji i miejsca, w którym mógłby osiąść. Dlatego też zgłosił się na posadę latarnika na niewielkiej wyspie u wybrzeży Panamy. Nie udaje mu się jednak utrzymać jej. Pewnego razu tak się bowiem zaczytuje w otrzymanym w paczce egzemplarzu „Pana Tadeusza”, że zapomina o latarni, co doprowadza do nieszczęśliwego wypadku jednego ze statków, które latarnia miała bezpiecznie kierować do wybrzeży. Pojawia się więc pytanie - czy ostatecznie Skawiński był dobrym latarnikiem?
Mimo nieszczęśliwego wypadku, do którego doprowadził swoim zapomnieniem się w lekturze, Skawiński był dobrym latarnikiem. Wiedział, na czym polegały jego obowiązki i potrafił je zrealizować. Stary mężczyzna był także wyjątkowo sumienny i obowiązkowy, starannie realizował powierzone mu zadania. Na co dzień pracował bez zarzutu i nikt nie mógł powiedzieć, że Skawiński jest złym i nieodpowiedzialnym pracownikiem.
Wypadek, który wydarzył się na skutek jego zaczytania się w lekturze, był sytuacją wyjątkową. Skawiński odnalazł bowiem w paczce egzemplarz „Pana Tadeusza”, który był dla niego kawałkiem utraconej przed laty ojczyzny. Jego kraj rodzinny powrócił do niego przypadkiem po wielu latach tułaczki i emigracji, pojawił się w zupełnie niespodziewanym momencie, gdy Skawiński nie był na to przygotowany. Nie można go winić, że po tylu latach spędzonych na tułaczce zareagował na wspomnienie ojczyzny w sposób silny i bardzo emocjonalny.
W życiu każdego człowieka zdarzają się niespodziewane sytuacje, na które nie ma wpływu i które mogą sprawić, że zaniedba on na chwilę swoje codzienne obowiązki. Nie zmienia to jednak jego ogólnej oceny kompetencji. Człowiek nie jest maszyną, jest więc podatny na różne elementy rozpraszające go. Pech chciał, że chwila zapomnienia w przypadku Skawińskiego zakończyła się rozbiciem statku.
Skawiński był także dobrym latarnikiem ze względu na swoją gotowość odizolowania się od świata zewnętrznego i zamieszkania samotnie na wyspie. Mało kto gotowy jest na odcięcie się od społeczeństwa i wszelkich udogodnień związanych z życiem na stałym lądzie. Pracę latarnika często nazywano więc więzieniem. Skawiński był jednak gotów dopasować się do warunków panujących na wyspie, a nawet cieszyły go one, ponieważ szukał spokoju i samotności. Wszystko to sprawiało, że doskonale sprawdzał się w roli latarnika, pasował do tej ciężkiej, wymagającej i specyficznej roli.
Ostatecznie można więc powiedzieć, że Skawiński był dobrym latarnikiem. Wypadek, który wydarzył się w trakcie jego pracy, był nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, nie zaś jego niechęci do pracy czy braku odpowiednich kompetencji do jej wykonywania. Gdyby nie otrzymana w paczce książka, Skawiński najprawdopodobniej zachowałby posadę już do końca swojego życia.
Aktualizacja: 2022-08-11 20:24:11.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.