Stary człowiek i morze - reportaż – jeden dzień w porcie rybackim

Autorką opracowania jest: Marta Grandke.

Nie tak dawno wśród lokalnej społeczności poruszenie wywołał niecodzienny połów starego rybaka zwanego Santiago. Przybił on bowiem do portu ze szkieletem olbrzymiej ryby, która wzbudziła wiele emocji wśród zgromadzonych wówczas na plaży ludzi. W związku z tym postanowiliśmy bliżej przyjrzeć temu, jak wygląda codzienność we wspomnianym porcie i co dzieje się w trakcie typowego dnia społeczności, która jest z nim bezpośrednio związana. Wśród naszych czytelników pojawiły się bowiem pytania, jak często rybacy łowią tak niezwykłe okazy i czy jest to stały element ich pracy, czy może też niezwykłe wydarzenie?

Dzień w porcie rybackim zaczyna się niezwykle wcześnie, jeszcze przed wschodem słońca. Wszyscy rybacy wstają i od razu ruszają na plażę, do swoich łódek i obowiązków. Muszą działać szybko, jeżeli bowiem zaśpią, ominie ich okazja do połowu, a tym samym zysku. Wszyscy rybacy sprawdzają swój sprzęt, stan łódek i sieci, by nic nie zaskoczyło ich w trakcie pobytu na morzu. W porcie widać więc energiczną krzątaninę, słychać pokrzykiwania i szum morza. Harpuny, żagle i przynęty wędrują z rąk do rąk. Powoli kolejne łodzie odbijają od brzegu portu i powoli suną w stronę horyzontu i wschodzącego słońca. Wkrótce port pustoszeje, a sylwetki łodzi stają się ledwo widocznymi punktami na morzu. Tam odbywa się właściwa część pracy rybaków. 

Tymczasem port przejmuje kolejna grupa ludzi, jaką są turyści. Budzą się oni w swoich hotelach, a następnie pojawiają się na plaży, by zjeść śniadanie i spędzić dzień w promieniach słońca. Port wypełnia znów gwar, ale jest on innego rodzaju. Nie słuchać tu już pokrzykiwań i przekleństw, raczej dominują rozmowy, śmiechy i płacz dzieci. Ten stan rzeczy utrzymuje się przez większość dnia. Turyści opalają się, wędrują po plaży, dzieci budują zamki z piasku. Niektórzy okupują godzinami lokalne restauracje, gdzie próbują lokalnych potraw czy napojów. Tak upływa im dzień, aż wreszcie nadchodzi pora, w której do portu powraca lokalna społeczność, czyli rybacy, którzy zakończyli już swoją pracę i teraz wracają z efektem swoich starań do domu.

Łódki ponownie ukazują się na horyzoncie i powoli powracają do portu. Gdy przybijają do brzegu znów towarzyszy im hałas, jaki tworzą rybacy, krzyczący jeden przez drugiego i opowiadający o swoich łowach. Tym razem towarzyszy im także intensywny zapach świeżej ryby. Zalegają one bowiem w sieciach i na pokładach wszystkich łusek, niektóre wciąż żywe i trzepoczące się bezradnie. Rybacy energicznie przerzucają je na deski portu i zaczynają pakować je do skrzynek i beczek. Niektórzy udadzą się teraz na targ rybny, inni zaś swoje zdobycze sprzedają od razu na brzegu. Wykrzykują ceny ryb zainteresowanym turystom, którzy podeszli do nich, by zakupić jakiś lokalny, świeży rarytas. Rybacy zacierają ręce, widząc, jak szybko znikają ich towary. Na to właśnie liczyli.

Pod koniec dnia, gdy wszystkie ryby są już sprzedane lub przetransportowane tam, gdzie powinny, rybacy rozpoczynają porządkowanie portu. Zbierają swoje rzeczy, czyszczą je, układają ekwipunek i przygotowują powoli łodzie do kolejnego dnia na morzu. Wszystko musi się zgadzać, ponieważ błąd na wodzie może kosztować rybaka życie. Ostatecznie gwar powoli cichnie - wszyscy wracają do swoich domów, by odpocząć przed kolejnym pracowitym dniem. Port pustoszeje, błąka się już po nim kilka bezdomnych kotów, które szukają resztek ryb. Turyści zaczynają się bawić w innych popularnych miejscach, daleko od plaży, na której spędzili cały dzień. Jutro powrócą tu jednak, tak samo jak rybacy i cały ten cykl rozpocznie się od nowa, zanim jeszcze słońce zdąży porządnie wzejść nad plażą.


Przeczytaj także: Stary człowiek i morze - napisz kartkę z pamiętnika Santiago

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.