To już tydzień, odkąd wróciłem do domu z mojego ostatniego połowu. Szkielet marlina wciąż leży na plaży, jednak nie wiem, co powinienem z nim zrobić. Ludzie codziennie przychodzą na plażę, żeby go obejrzeć i są nim zachwyceni. Dla mnie jest on jednak smutnym przypomnieniem mojej porażki. Z drugiej strony nie wiem też, czy jestem w stanie się go ostatecznie pozbyć. Zbyt wiele wysiłku włożyłem w schwytanie tej ryby, zbyt wiele mnie to kosztowało, by teraz tak po prostu o niej zapomnieć.
Ludzie z osady zaczęli się do mnie inaczej odnosić. Wcześniej unikali mojego towarzystwa, sądzili, że przyniosę im pecha. Teraz zaczęli się do mnie odzywać, zagadywać, chcą usłyszeć opowieść o tym, jak złapałem marlina i walczyłem z rekinami. Opowiadam im o tym, ale wciąż pamiętam o ich poprzednim traktowaniu. Teraz jednak żyje mi się z nimi lżej, nawet rodzice Manolina pozwolili mu znów wypływać ze mną w morze.
Chłopak wyraźnie się z tego ucieszył, jednak ja nie mam siły na kolejną wyprawę. Może za jakiś czas, chłopak tymczasem cierpliwie czeka i odwiedza mnie codziennie. Przynosi mi jedzenie i razem dyskutujemy o baseballu amerykańskim. Lubię te wspólne chwile, chłopak przypomina mi siebie samego, gdy byłem w jego wieku. Cieszę się też, że teraz nie musi kłócić się z rodzicami, gdy chce mnie odwiedzić. Nie chciałbym, żeby z mojego powodu miał z nimi zły kontakt. Rodzina jest przecież w życiu najważniejsza.
Codziennie wędruję do portu i zajmuję się moją łódką. Gdy wróciłem do domu, jedna z sąsiadek podarowała mi nowy żagiel. Już nie muszę korzystać z tego połatanego workami na mąkę. Nowy żagiel jest bielutki, wykonany z mocnego płótna, które tak szybko się nie podrze. Z całą pewnością doskonale będzie się dzięki niemu żeglowało. Nie mam jednak siły go założyć i ruszyć na wyprawę. Poprzednia bardzo mnie zmęczyła. Zbyt wiele energii kosztowała mnie walka z tą przeklętą rybą. Dodatkowo w rękach wciąż czuję skurcze, a rany wciąż się nie zagoiły. Jestem osłabiony, potrzebuję więcej czasu na odpoczynek. Na szczęście mam Manolina, który dba o mnie. Bez niego musiałbym wyciągnąć ostatnie oszczędności, żeby cokolwiek zjeść.
Denerwuje mnie ten szkielet na plaży. Widzę go codziennie i za każdym razem zastanawiam się, co mogłem zrobić lepiej, inaczej. Za każdym razem dochodzę jednak do wniosku, że nic nie mogłem uczynić w inny sposób. Jestem tym rozgoryczony, ponieważ przez to mam wrażenie, że od samego początku byłem skazany na porażkę, że ta wyprawa się nie mogła udać. Tymczasem ja przez chwilę czułem się, jakbym odniósł sukces swojego życia, który szybko został mi odebrany. Tu drażni i uwiera, jak ukruszony ząb, który nieustannie czuć pod językiem. Nie mogę się powstrzymać i wracam do tej myśli cały czas. Jestem ciekaw, jak wiele czasu musi minąć, bym pogodził się z tą sytuacją.
Wieczory spędzam samotnie, jedząc dania, które w ciągu dnia przynosi mi Manolin. Czasami zasypiam w fotelu i wtedy śni mi się marlin, którego nie mogę schwytać. Czasami rozrywają go rekiny, a czasami mam wrażenie, że już zaraz uda mi się go złowić. Zawsze jednak budzę się, zanim do tego dojdzie. Spocony i wystraszony siadam wówczas w fotelu i powoli przypominam sobie, że jestem na lądzie, nie na morzu i obok mnie nie ma żadnego marlina ani rekinów.
Wszystkie te dni są do siebie podobne, wyrobiłem już w sobie pewną rutynę, do której dostosował się Manolin. Wiem, że muszę ją w końcu przełamać i znów wyruszyć na morze, jednak nie potrafię do tego zebrać, cały czas coś mnie powstrzymuje. Może jutro uda mi się zmobilizować i wypłynąć na morze, razem z Manolinem. Może już jutro coś zrobię i zmienię coś w swoim życiu…
Aktualizacja: 2022-08-11 20:24:11.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.